Layout by Raion

Zapowiedź

W sumie to sama nie bardzo wiem co będzie w następnej nocte. XD Cóż, niespodzianka! XD

środa, 8 stycznia 2014

"Legendarny Dwutysięczny" - zajawka nowego bloga + jednopartówka SasuSaku + nowy rozdział.

Dobra, na sam początek przepraszam za "opierdalanie" się z kolejnym rozdziałem. Wiem co w nim będzie, ale wena nie jest ta tyle bystra i szybka, by coś wypocić. Za to chciałabym wam serdecznie zaprosić na lekturę w oczekiwaniu na kolejne rozdziały, co prawda ma tylko 3 rozdziały ale to zawsze coś.
Zachęcam szczerze do komentowania (oto proszę najbardziej, gdyż to mnie bardzo zachęca)
Jest to dość specyficzny blog, bo to to takie troszkę "Naruto OC", gdyż postaci kreowane są w "Narutowski" sposób. I występują tam moje OC'ki z tego Bloga jak i Sasori, Deidara i Itachi. 
Opowiada on o 11 dziewczynach biorące udział w "Turnieju Trzech Mistrzów" (o ile dobrze napisałam ;-;). Główna bohaterka jest osobą bardzo uczuciową i po "życiowych przejściach" które można odkryć już pierwszym rozdziale. Pozostałe bohaterki i ich charaktery będą pokazywane stopniowo w rozdziałach, dlatego szczerze zachęcam do czytania i komentowania!
http://legendarnydwutysiecznik.blogspot.com/
Gwarantowane niezapomniane emocje xD
A co do nowego rozdziału.
Obiecuje z całego serca, że od dzisiaj biorę się za niego ostro!
Wybaczcie naprawdę ;-;
Aaa i mam prośbę do osoby która zamawiała jednopartówkę.
To ma być Hentai?
XDD 
Pozdrawiam gorąco :3

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wydanie świąteczne - "Wesołych Świąt, dattebayo!"

W domu Uzumakich od rana nerwowo biegała Kushina. Dziś jest 24 Grudzień. Wigilia. Czas miłości i pokoju. To dzisiaj, wszyscy zasiadają do jednego stołu, by cieszyć się sobą. Taki też zamiar, miała spędzić dzisiaj dzień rodzina Uzumaki. Choć w domu nie było zbyt świątecznie. Kushina, zawsze przygotowywała wszystko na ostatnią chwilę. Ale dzisiaj ma być inaczej. Bo wszyscy tu byli. W małym mieszkanku Naruto było sporo osób które coś robiły. W kuchni zasiedli najbardziej poważni, choć nie zawsze panowie. Prościej mówiąc Panowie Uchiha. Sasuke z Itachim starali się "utworzyć" Makowca, według przepisu pana Fugukaku. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, które zawsze uciszała ich matka. Dochodziła 14, a jeszcze nic praktycznie nie było zrobione. W salonie stała żywa choinka, która ubierały Sakura, Ino i Hinata. Miała być piękna. Najpiękniejsza ze wszystkich. I taka będzie. Rozwieszały kolorowe łańcuchy, bombki i lampki. Kolory mieszały się ze sobą tworząc niesamowity efekt. Tylko jeden, najbardziej z roześmianych i radosnych osób siedział w pokoju, kurczowo trzymając poduszkę w objęciach. Jego stanem zaczęła martwić się od dawna w nim zakochana - Hinata. Poszła na górę, i gdy była już przy drzwiach zapukała.
  - N-Naruto - kun? - zajrzała do jego pokoju. Było czysto. Nawet za czysto, znając młodego Uzumakiego. Wszystko było pięknie poukładane, a na podłodze nie walały się ubrania. Widać było dywan. - Hej..Wstawaj. - podeszła do niego i lekko poruszyła jego ramię. Uzumaki stęknął, wysuwając jedno oko spod poduszki. 
  - Nie... - westchnął. - Menma tam będzie.. Nie chcę sobie popsuć Šwiąt. - mocniej przyłożył pościel do twarzy. Granatowowłosa usiadła na łóżku obok niego i zaczęła swój monolog.
   - Ale kiedy nie wyjdziesz, popsujesz nam Święta wiesz? Zrozum Boże Narodzenie to czas wybaczania wszystkiego swoim bliskim. Nie ważne jak ciężkie grzechy popełnił Menma. Musisz mu wybaczyć w końcu jesteście rodziną. On potrzebuję przebaczenia, by się zmienić. Nie możesz tylko patrzeć na to jak ty będziesz się czuć. To wtedy będzie egoistyczne.. - zamilkła, uświadamiając sobie co powiedziała. Blondyn podniósł się oszołomiony faktem, ile słów wypowiedziała jego koleżanka nie mdlejąc i nie rumieniąc się.
Uśmiechnął się szeroko zadowolony. Rzucił poduszkę w bok i z całej swojej siły wyskoczył z łóżka. 
   - Hinata, zaraz do was zejdę! - wykrzyknął z głębi szafy. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową i wyszła, zostawiając Uzumakiego samego, próbującego zapiąć rozporek od spodni
  
  - I jak Hinatka, zejdzie? - spytała Kushina, rozkładając razem z Minato sztućce.
  - T-tak.. Coś pomóc? - skoczyła radośnie z ostatniego schodka na podłogę. Widok był piękny. Wszystkie znane jej osoby siedziały przy jednym dużym stole, zaciekle ze sobą rozmawiając. O sporcie, samochodach, zwierzętach. Przy stole, nie mogło zabraknąć  zabawnej paczki Akatsuki, która także zaprosiła pani Kushina. Do drzwi zadzwonił dzwonek.
  - Otworzę~! - usłyszeli donośny krzyk z góry. Naruto pośpiesznie zbiegł ze schodów trącając Hinate, przez co został zbesztany przez matkę. Przekręcił zamek w drzwiach i z uśmiechem na ustach otworzył je.
 - WESOŁYCH ŚWIĄT~! ~ do jego domu wpadły trzy dziewczyny z czapkami Mikołaja na głowach.
  - Co tak pięknie pachnie? - spytała Yuna wdychając przyjemny zapach świątecznego jedzenia.
   -Kolacja Wigilijna? - dopytywała się Ayumi, uwieszając się na szyi Uzumakiego.
   - Możemy zostać? - powiedziały głośno razem, wpatrując się wielkimi oczkami w Kushinę.
  - Noo - zawahała się - Jakieś miejsce się znajdzie, zapraszam!

I tak zaczął się wieczór Wigilijny w domu rodziny Uzumakich. Niedługo po przyjściu dziewczyn, podano tradycyjne 12 potraw.Zajadali się nimi, śmiejąc się z wygłupiającego Hidana i Naruto. Przez cały ten wieczór nie było słychać jego kłótni z Menmą. Wydawałoby się, że chłopak cieszy się z jego obecności.
 Nadszedł czas prezentów, gdy pierwsza gwiazdka zajaśniała na niebie. Na fotelach, kanapach i stole, pojawiły się kolorowe torebki z różnymi wzorkami. Prezenty były przeróżne. Od niewinnej róży do przepięknego wisiorka, którą Naruko dostała od Sasuke. 
Wszyscy bardzo cieszyli się z otrzymanych prezentów. Nawet niezapowiedziani goście dostały mały upominek. Atmosfera była miła i przyjemna.
  Ale nadszedł czas pożegnania, gdy zegar wybił godzinę 21.
  - Poczekajcie, zaczekajcie! Nie zrobiliśmy jeszcze jednego! - zastawił drogę pierwszym wychodzącym osobą drzwi.
  - Naruto ma rację! A życzenia? - rozłożyła bezwładnie ręce Sakura.
  - Ustawcie się wszyscy, w ładnym rządku! - kierował nimi młody Uchiha. Włączył kamerę i ustawił się razem z przyjaciółmi.
  - W te święta chcielibyśmy życzyć wszystkich czytelnikom.. - zaczęła Kushina.
   - Zdrowia, miłości i szczęścia.. - kontynuował Minato
  - By wam uśmiech z twarzy nie schodził! - wykrzyknął radośnie Jirayia.
  - Miłej, rodzinnej atmosfery.. - dokańczał Nagato.
  - Dużo wspaniałych prezentów... - dodał swoje trzy groszę Hidan.
  - Niedużo nabytych kilogramów - westchnęła Konan z Ino.
  - I oczywiście zakrapianego Sylwestra! - skończył Menma.
  - ŻYCZYMY WAM WSZYSTKIM WESOŁYCH ŚWIĄT! - wykrzyknęli wszyscy radośnie z uśmiechami na twarzy. 

~~~~~~
Dołączam się do życzeñ bohaterów!
Zdrowych, spokojnych i radosnych świąt wam życzę! :3
Z rozdziałem, musicie niestety poczekać do Nowego Rokum gdyż dopiero będze po nim. 
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU~!
Autorka :3

piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział siódmy - "Od wrogów do przyjaciół"

Jejkuu~! Pragnę wam podziękować tym moim 8 obserwatorom *-* Za to, że jesteście, komentujecie i oceniacie moje wysiłki. Obiecane SasoYuna xD Zachęcam do czytania <3

W domu panował istny chaos. Mimo iż w niewielkim mieszkaniu, umieszczonym w czteropiętrowym bloku, mieszkały 3 dziewczyny, to pokój jednej z nich był pobojowiskiem. W średniej wielkości pokoju, na wąskim łóżku siedziała dziewczyna. Dwa, długie warkocze opadały na kolana, a ona sama siedziała zgarbiona nerwowo szukając czegoś w laptopie. Ręką podpierała podbródek, a jej oczy błądziły szybko po treści. Otworzyła szerzej oczy i pisnęła z radości. Zamknęła laptopa i omijając zgniecione kartki wyszła z pokoju.
  - Idziesz gdzieś? - usłyszała głos za swoimi plecami. W drzwiach stała Ayumi, jak zwykle ubrana w swój fartuch.
  - Tak, znalazłam sklep dla marionetkarzy! A ty znowu siedzisz przy tym.. - westchnęła, zarzucając na siebie kurtkę. Usłyszała tylko ciche jęknięcie.
  - Mam wolne, to czemu by nie robić czegoś dla siebie?
  - Dla siebie? Siedzenie przy jakiś tam chemikaliach... Czysta przyjemność - zachichotała. Ayumi warknęła coś pod nosem i zatrzasnęła drzwi do swojego pokoju. Zielonooka Wyszła z domu, zamykając drzwi na klucz.
   - Ulica Piaskowa 14, dzielnica... To chyba tutaj - przyglądała się kartce na której wypisany był adres. Uniosła głowę do góry, by dokładnie spojrzeć na sklep. Na samej górze widniał napis "Wszystko dla marionetkarzy". Pomalowany był w brązowy kolor, minimalnie różniącym się od barwy bloku, w którym był umiejscowiony. Weszła do sklepu. Złoty dzwoneczek zadzwonił pod wpływem otwierających się drzwi. Poczuła zapach drewna. Kochała go. Po lewej stronie sklepu znajdowały się części do marionetek. Linki czy też inne. Mimowolnie uśmiechnęła się, widząc te rzeczy.
   - Ekhm.. Mogę w czymś pomóc? - usłyszała donośny głos mężczyzny. Odwróciła się i zaczęła przyglądać mu się podejrzliwie. Miał krótkie, roztrzepane kasztanowe włosy i brązowe oczy. Na rękach miał czarne rękawiczki w niektórych miejscach, ubrudzone biała farbą.
   - Właściwie to... - odchrząknęła. - Nie trzeba, sama poszukam.
  -  Na pewno? Widzę cię tu pierwszy raz.
  - Tak, tak dziękuje - podrapała się nerwowo po karku i wróciła do oglądania dużego regału z marionetkami. Było tam praktycznie wszystko. Marionetki duże, małe, kolorowe czy też nie, ukazujące różne postacie, babci Lub dziadka. Ale wydawało się tu też dziwnie pusto i nieprzyjemnie. Po minie chłopaka, można wywnioskować, że jest znudzony pracą tutaj. Brak klientów? Czy, aż tak mało osób nie wie, że marionetki to prawdziwa sztuka? Prychnęła pod nosem. Gdyby tylko poznała kogoś z tym samym zainteresowanie... Chwila, stop. Poznała. W dość niesympatyczny sposób poznała. Sasori Akasuna. Czerwonowłosy idiota, który nie umie przyjąć krytyki. Warknęła jakieś przekleństwo pod nosem, zwracając uwagę chłopaka.
   - Na pewno wszystko okej?
   - Tak tak... - pokręciła twierdząco głową. Tak naprawdę, nie miała pojęcia po co tu przyszła. Mogła przecież zrobić ją sama. Ale upierała się, że musi być od niego lepsza. Dlatego tu jest. I denerwuje się ze wstydu, bo nie wie co chcę kupić.
   - Wychodzę. - zza drzwi od zaplecza, wyłoniła się postać dziewczyny. Była wysoka, bynajmniej wyższa od Yuny, włosy spięte miała w wysokiego kucyka. Ubrana była w bardzo zwiewną sukienkę, co lekko ją zdziwiło. Jest 5 stopni ciepła, niektórzy chodzą w szalikach i rękawiczkach, a ona w tym.. Nie ocenia ludzi, ale coś jej świtało. Nie, czekaj stop. Wybij to sobie z głowy. Ona nie mogłaby...
   - Znowu jedziesz do ojca? Nie możesz wytrzymać tygodnia od tego starucha? - westchnął podając jej klucze. Zielonooka odetchnęła z ulgą. Pierwszy raz cieszy się z faktu, że jej domyślenia się nie sprawdzają. Dziewczyna piękna, nie może się zmarnować! 
   - Nie przesadzaj Kankuro.. Może uda mi się wyciągnąć od niego trochę kasy. - pacnęła w czoło chłopaka. Wywrócił teatralnie oczami i znowu spojrzał na Yunę. Dziewczyna starała się ściągnąć jedną z części na górnej półce. Stawała na czubkach niebieskich trampek, ale nie dosięgała. Westchnął z politowaniem. Odszedł od dużej, brązowej lady sklepowej i zdjął przedmiot z regału. Yuna odwróciła się, nadal trzymając rękę w górze. Fuknęła coś ze złości i odebrała chłopakowi jej zakup.
   - Ta, nie ma za co. - złączył ręce z tyłu głowy, patrząc na nią z góry. Wyglądała, dosyć śmiesznie. Stała przed nim, naburmuszona jakby jej zabrał zabawkę. - Kupujesz?
   - A co cię to obch... Tak. - zakryła twarz dłońmi, na znak zażenowania swoją odpowiedzią. Brunet zaśmiał się cicho i wstukał na kasie cenę przedmiotu.
   - Do widzenia. - odrzekła, nadal na niego nie patrząc. Kankuro jakby rozbawiony jej zachowaniem, pomachał na do wiedzenia. W duchu miał nadzieje, że kiedyś ją jeszcze spotka.

 Wyszła ze sklepu zdenerwowana jak nigdy. Ten burak, nie musiał jej pomagać, sama by sobie poradziła! A tak, pokazała, że jest słaba i nie umie sobie poradzić... Spojrzała na zegarek. 16:36. Jeśli chce zdążyć, przed poniedziałkiem to musi się troszkę pospieszyć. W końcu, w niedziele jest wielki dzień dla Sachyi. Omówiły się, że wyjdą z domu, kiedy ona będzie robić projekt z Deidarą. Właśnie! Ona sama, nie zrobiła jeszcze projektu z Ayumi.. No cóż, trzeba się pospieszyć. Już szybszym krokiem skręciła w uliczkę prowadzącą do jej bloku.Ale niespodzianka. Przed jej blokiem stał sam Pan Sasori Akasuna. Otworzyła szerzej oczy, ze zdziwienia. Podeszła do niego i pierwsze co poczuła to zapach alkoholu.Bleh, obrzydlistwo.
    - Co ty tu robisz Sasori? - spytała. Marionetkarz zignorował ją, nadal patrząc się na blok dziewczyny .   - Spytałam, co tu robisz. - warknęła zirytowana, posyłając chłopakowi cios w ramię. Dopiero po tym się otrząsnął.  Spojrzał na nią brązowymi, podkrążonymi oczami i uśmiechnął się lekko.
   - Czekam na ciebie. - powiedział zachrypiałym głosem. Dziewczyna poczuła mocny zapach alkoholu z jego ust. Cofnęła się o krok, a Sasori za nią. Nie dał za wygraną.
   - Na mnie? Coś ode mnie chcesz? - warknęła w stronę chłopaka. Otrzymała tylko lekki chichot chłopaka. Znów na nią spojrzał. Ale nie tak jak wcześniej.Jego brązowe tęczówki i delikatny uśmiech ma twarzy ukazywał spokój i dobroć. Yuna aż drgnęła ze zdziwienia. Znów chciała się cofnąć krok w tył, ale kosz na śmieci jej to uniemożliwił. Upadła by, gdyby nie czyjeś ręce opatulujące się wokół jej tali. Przez chwilę zawisła w powietrzu, by teraz poczuć ciepło bijące się spod kurtki chłopaka. Oszołomiona rudowłosa, którą Akasuna przyprawił o szkarłatne rumieńce jest teraz w jego objęciach, a on sam wdycha zapach jej włosów.
 - Mała, głupiutka Yuna. - delikatnie pogłaskał ją po głowie. Podniosła ją ku niebu, by znowu spojrzeć mu w oczy. Chciała coś powiedzieć, ale czerwonowłosy jej nie pozwolił.
 - Cii.. Wszystko już wiem, Yuna. - kontynuował, opierając swoje czoło o jej. W jej głowie kłębiły się różne myśli. O co mu do cholery chodzi?! Próbowała uwolnić się z uścisku Akasuny, ale był zbyt silny. Nie wspominając, że części które kupiła, boleśnie wbijają jej się w udo.
  - Sasori, co ty odpier... - znów jej przerwał. Tym razem nie słowami, lecz delikatnym pocałunkiem złożonym na jej ustach. Zawstydzona i oszołomiona Yuna nie wiedziała co ma o tym myśleć. Gdy chłopak odsunął się na jakąkolwiek odległość wypuściła głośno powietrze z ust. Popatrzyła na niezdarnie poruszającego chłopaka, który machał jej na pożegnanie, zostawiając ją samą przed klatką.
  - Co..Co to właściwie było?!


~~~~~~~
Dum dum dum! Hah, powiem tak, że nie zbyt ogarniam końcówki, bo piszę pierwszy raz i chcę, żebyście ocenili :3 Więc rozdział już jest. A i może ja wyjaśnię sytuację Sasoriego.
Gdyż był, jakby to powiedzieć "najebany". Stąd to jego zachowanie xD
Czekam na opinię :>

Podobało się?
Skomentuj~!

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział szósty - "Sakura - zwiędły kwiat, który rozkwitł."

Co noc wspomina ten dzień. Wiosna, różowe płatki wiśni leniwie spadały na ziemię. Piękny widok, którym mogli szczycić się mieszkańcy osiedla. Tylko tym, niestety. Ona. Trzynastoletnia dziewczyna. Z długimi różowymi włosami i zielonymi jak trawa oczami. Samotnie leżała pod jednym z drzew wiśni. Nie była szczęśliwa. Malutkie łzy skapywały z jej oczu, na skronie,mocząc rozrzucone po trawie włosy. Dzisiaj... W najpiękniejszy dzień roku dla Japonii, ona postąpiła źle. Jak małe rozkapryszone dziecko, które za wszelką cenę chce dostać to czego chce. Nie zważając na innych. Myśl o tym, że zostawiła wielką dziurę w sercu, w jednym z bliższych jej osób przyprawiało o natychmiastowe poczucie winy... I płacz. Chociaż nie wiedziała tak naprawdę ile on dla niej znaczył. Nie, ona wiedziała. Był jej przyjacielem, od zawsze. Pomagał jej, chociaż odrzucała pomoc. Pocieszał ją, gdy tego potrzebowała. Był przy niej w najgorszych momentach życia, a ona go odrzucała. Uśmiechnęła się pod nosem. Przypomnieć sobie o tym co robił gdy była smutna teraz...
Jak próbował ją rozśmieszyć, by na jej bladej twarzyczce zagościł chodź na chwilę uśmiech. Ten uśmiech.. I dalej wspominała. Jak to było kiedyś dobrze, gdyby nie ona..
   Obudziła się, pod wpływem jasnych promyków słońca, dzielnie przedostających się przez roletę w oknie. Dzisiaj się zmieni. Minęły trzy lata, od tamtego wydarzenia. Trzy lata, pod wpływem złych osób, zmieniło ją doszczętnie. Ze słodkiej dziewczynki w wytapetowanego potwora. O nie. Dzisiaj zacznie nowy rozdział w swoim życiu. O ile, będzie mogła. Chwiejnie wstała z łóżka trącąc przy tym poduszkę. Weszła do łazienki i pierwsze co zrobiła, to podstawiła pod szafkę kosz na śmieci. I z bólem w sercu wyrzuciła wszystko co się na niej znajdowało. Postawiła go na ziemi i lekko przecierając oczy odkręciła wodę. Duży strumień zachlapał zlew i przy okazji kawałek jej bluzki. Westchnęła. Zwilżyła ręce i bez protestów przyłożyła twarz do kranu. A na biały zlew poleciały resztki wczorajszego podkładu. Myła twarz dalej. Czarno - brązowa ciecz w coraz mniejszych ilościach skapywała z jej twarzy. I wreszcie. Spojrzała w lustro i zobaczyła swoją prawdziwą twarz. Bladą i zarazem piękną. Oczy czyste i bez podkreślania wyglądały pięknie. 
   - Co ja próbowałam sobą udowodnić? - nie wierzyła w to co widzi. Straciła trzy lata upiększania się, nie wiedząc, że jej naturalne piękno jest już na wysokim poziome.Rozczesała krótkie włosy. Dzisiaj bez żadnych dodatków. Sztucznym kwiatków czy neonowych spinek. Tylko czerwona opaska, którą od niego dostała. Na samą myśl o tym zaczęła się uśmiechać. Tak dużą wagę do niej przywiązywała, że aż sama w to nie wierzyła. Ubrana, w zwyczajnym mundurku szkolnym zeszła na dół. Jakie zdziwienie było Pani Haruno zobaczyć swoją córkę, w jej naturalnym, szkarłatnym rumieńcu na policzkach i uśmiechniętą buzią. Podeszła do niej i bez słowa cmoknęła ją w policzek. Wzięła ostatnią kanapkę, która jej mama przygotowała dla rodziny i wyszła z domu.
A pani Haruno nadal stała w przejściu, trzymając się za miejsce, gdzie przed chwilą ucałowała ją swoja córka.
Całą drogę rozmyślała, jak przyjmą ją znajomi z klasy. Czy ją wyśmieją, czy nie. Ona zrobiła co mogła, jak najlepiej umiała. Teraz oni muszą ją przyjąć. Mogą, a nie muszą, poprawiła się w myślach. Uniosła lekko głowę. Początek września, a jesień dawała o sobie znaki. Różnokolorowe listki tańczyły przed nią na wietrze. Teraz, gdy musi nauczyć się cieszyć pięknem życia przystanęła na chwilkę, by popatrzeć na to piękne zjawisko. Jakby miały swoje własne rozumy. Mniejszy żółty listek goni większego czerwonego liścia. Popatrzyła jeszcze trochę i znów ruszyła w drogę. Nie może się przecież spóźnić!
 Gdy wchodziła do gwarnego liceum nie napotkała ciekawskich oczu spoglądający na nią. Było tłoczno i nikt nie zwracał na nią szczególnej uwagi. Dla niej był to plus, wskazówka, że się nie wyróżnia swoją osobą. Przeciskając się przez uczniów, dostrzegła już grupkę znajomych twarzy. Uśmiechnięta zaczęła kierować się w ich stronę, Jakie było jej rozczarowanie, gdy prawie dochodząc do znajomych zadzwonił dzwonek i wszyscy weszli do klasy. Zostały jej tylko przerwy...
  Nie mogła. Co każdą przerwę panikowała. Gdy tylko para niebieskookich oczu Naruto spojrzały na nią ulatniała się do łazienki i przeczekała czas wolny. Teraz została jej ostatnia szansa, na ustatkowanie się. 
   - H-hej Naruto.. - mruknęła nieśmiało, podchodząc do niego. Wzrok skierowała na czubki swoich butów, by tylko nie patrzeć na blondynka. Ten, lekko zdziwiony jej zachowaniem, uśmiechnął się ciepło, chcąc dodać jej otuchy.
   - Sakura-chan! Pięknie wyglądasz! - prawie, że krzyknął ze zdenerwowania. Ale kłamał. Ta wersja Sakury, bardziej mu się podoba. Dziewczyna, jakby nie zrozumiała tego co powiedział, spoglądała na niego oszołomiona. 
   - Wracamy Naruto? - usłyszeli zimny głos Uchihy, a nastolatce zaszkliły się oczy. Spojrzała na niego błagalnie, a on przeniósł spojrzenie z niebieskookiego na nią. Ten wzrok.. Taki oschły.
   - Naruto... Ja chciałabym was.. przeprosić. - wyjąkała z trudem. - Wiem, że pewnie mi nie wybaczycie, w końcu to trzy lata.. Ale ja znowu chce mieć takich przyjaciół jak wy.. - mówiła przez płacz. Sasuke, przyglądał się niewzruszony cała sytuacją.
   - Myślisz, że po tym co mu zrobiłaś.. żałosne. - prychnął. - Zostaw nas w spokoju i wracaj do Karin - warknął. Już chciał coś dodać, ale młody Uzumaki mu przerwał przytulając dziewczynę. A ona, wtulając się w jego rękaw, rozpłakała się.
   - Od zawsze byliśmy przyjaciółmi Sakurcia. - zaśmiał się. Poczuł na swoim ramieniu, łzy dziewczyny i odruchowo przycisnął ja mocniej do siebie. - Wracajmy. - puścił ją i kierował się ku wyjściu ze szkoły. Za nim Sasuke i Sakura.
   - Ja ci tak łatwo nie wybaczę. - mruknął czarnooki. Skinęła lekko głową. Wyszli z budynku. Razem. 
W duchu, wybaczył jej dawno. Chciał tylko, by to odwzajemniła.




Oficjalnie potwierdzam, że końcówka jest denna ;-; Wybaczcie, długi czas oczekiwania, następny rozdział postaram się dodać szybciej!
 / Podobało ci się?
Skomentu~!

piątek, 25 października 2013

Rozdział piąty - " Menma"

   - MENMA?! - wykrzyknął głośno Kiba. Naruto opowiedział mu o wczorajszej kolacji. O tym,  że jego mama była zadowolona z przyjazdu tego głupka i o tym, że będzie z nim dzielił pokój.
   - To masz porządnie przesrane stary. - poklepał po ramieniu zdołowanego blondyna.
   - Nie ciesz się za bardzo. On dochodzi do naszego liceum. - powiedział załamany. Kiba głośno westchnął. Od niepamiętnych czasów się nie lubili. Menma był też strasznym kobieciarzem i zgarniał mu wszystkie dziewczyny sprzed nosa. Ale jednego mu nie zapomni. To było w drugiej gimnazjum...
" Brązowowłosy chłopak wracał od Naruto. Było już bardzo późno więc się spieszył, ale nie biegł. Rodzicie wyjechali w sprawie służbowej o dziwo, przecież są weterynarzami. Może po prostu chcieli się wyrwać z domu? Nie dziwie się. Wiedział, że Hana może go ochrzanić ale wiedział też, że i tak jej nie posłucha. Ona też o tym wiedziała. Ale w końcu ma go pilnować. Poprawił spadający mu czerwony szalik z szyji. " Może lepiej byłoby zostać u nich na noc, tak jak proponował pan Minato! Jakoś by się to wyjaśniło" - pomyślał. Lepsze to niż wyjście o 23. kiedy jest -10 stopni. Ale on zachował się jak wychowany człowiek i grzecznie odmówił. Nie obyło się bez namawiania i innych podobnych. Teraz lekko żałował. Ale wróci do domku, położy się w ciepłym łóżku pod cieplutkim kocem i włączy sobie jakiś denny serial w telewizji. Leniwie zamknął oczy. Nie patrzył na drogę, i tak nikt nie szedł tą ścieżką. Kiedyś jak byli w podstawówce obmyślili razem z Naruto to ścieżkę. Taki mały skrót na wszelki wypadek. Znają go tylko on, blondyn, Sasuke i ... MENMA?! Otworzył szerzej oczy na widok twarzy chłopaka tak blisko jego. Nogi chłopaka same poszły do przodu a czoła młodzieńców zderzyły się z niewielką siłą, lecz na tyle mocną by upadli.
   - Uważaj jak chodzisz idioto! - wykrzyknął Menma rozmasowując obolałe miejsce. Kiba zmarszczył brwi. To jego wina, że ten głupek na niego wszedł?
   - Mógłbym powiedzieć to samo!
   - Dobra, weź zejdź mi z oczu. - syknął wstając z ziemi. Przez chwilę Kibie wydawało się, że chłopak się rumieni. Spojrzał na niego na odchodnym i nie pomylił się. Na bladej twarzy gościły dwa niewielkie zaróżowienia.
   - Menma...czy ty... się.. rumienisz? - lekko zachichotał. Gdyby wzrok mógłby zabijać brązowowłosy już by leżał w grobie. Czarnooki ciskał w niego milionami gromów z nieba. Nic nie powiedział tylko prychnął i skierował się, najprawdopodobniej do domu Uzumakich. Kiba wstał, otrzepał się i wrócił do domu.
   Wchodząc do swojego mieszkania poczuł woń perfum swojej mamy. "Tak wcześnie wróciła?" - pomyślał. Rozejrzał się po domu. Na stole leżały dwie szklanki, talerz i niedojedzone ciasto. Ktoś tu był?
   - Hana? - nikt mu nie odpowiedział. Zdjął ośnieżone buty i poszedł w kierunku pokoju swojej siostry, lecz tam jej nie zastał. Zaniepokoiło go to. Odwrócił się i wrócił do salonu. Już miał usiąść na kanapie lecz zauważył Hanę bez bluzki w samej bieliźnie i spodniach.
   - Menma...Menma... - mruczała z błogim uśmiechem dziewczyna. Kibe zamurowało. Przed 10 minutami ten gość wpadł na niego z wypiekami na twarzy, a teraz jego siostra leży prawie naga na kanapie. Zacisnął mocniej pięści. Czy on... Hana? Potrząsnął lekko siostrą, lecz ta tylko odwróciła się na drugi bok.
   - Hana kurde obudź się! - krzyknął w jej stronę. Zdezorientowana i obudzona dziewczyna odwróciła się do Kiby i jak w wojsku usiadła wyprostowana. Chłopak zadowolony skrzyżował ręce na piersi i oparł się o brzeg szklanego stolika.
   - O.. hej... - powiedziała zaspana. Ręką tarła lewe oko. Kibie niebezpiecznie drgała brew. Głośno wpuścił powietrze o płuc. I na jednym wdechu mówił.
   - Hana... Czy był tu Menma? 
   - Co?...Kto?.. Menma? Nie nie. - nerwowo machała dłońmi. - Nic się nie stało a tylko... - spojrzała na ubrudzony stolik. - Dziewczyny przyszły.
   - I cię rozebrały? - dogryzł. - Hana mów prawdę. - westchnął nerwowo. Spojrzał na nią. Zamyślona, poczochrana, z zaspanymi oczami, z malinką na szyi  ZARAZ JAK?! Otworzył szerzej oczy zachwiał się pod swoim ciężarem.
   - Hana! Mnie nie oszukasz! - wskazał na różową plamkę przy obojczyku. Dziewczyna czerwona ze zdenerwowania wstała i i odwróciła się plecami do brata.
  - Nie powinno cię obchodzić z kim się spotykam, nawet jeśli ma to być Menma! Zajmij się lepiej sobą i swoimi sprawami! Jestem już dorosła i...
  - No właśnie! JESTEŚ DOROSŁA! - wykrzyknął. - Jesteś dorosła a zachowujesz się jak dziecko! Wiesz, że Menma jest moim rówieśnikiem prawda?! Wszyscy faceci świata, ale nie on! Wykorzysta cię i znajdzie dziewczyna W SWOIM WIEKU! - dodał. Dziewczyna tylko prychnęła. Zabrała koc i skierowała się na górę.
   - Hana, zaczekaj!
   - Nie jesteś święty braciszku, prędzej czy później i tak znajdę "haczyk" na ciebie. - usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Bezwładnie usiadł na stoliku. "Znajdzie na mnie haczyk? O co jej teraz chodzi?" - pomyślał. 
  - Kurwa. - schował twarz w dłonie.
 Następnego dnia doszło do bójki między Menmą a Kibą. Chodziło o Hanę. Kiba tak bardzo chciał, by skończyli ten chory związek, że nie opanował gniewu. Za to Menma chciał by chłopak w końcu dał mu święty spokój i jak to powiedział "truł dupe swojej siostrze". Skończyli w gabinecie dyrektorki Tsunade. Po tym zdarzeniu, Kiba nie raczył powiedzieć żadnego słowa do Menmy. Ewentualnie jakieś "głupek, debil, idiota, ciota, " Dlatego tak bardzo nienawidził Menmy."
  - Cholera, czemu sobie o tym przypominam? - ocknął się i wrócił do rysowania po zeszycie Naruto.

 Zaczęła się godzina wychowawcza klasy drugiej. Madara-sensei jak na każdej wychowawczej lekcji sprawdzał kartkówki więc uczniowie mieli spokój. Z wyjątkiem Yuny która 4 raz z kolei gniotła kartki i wrzucała do kosza. Zdenerwowana już Sachyia odwróciła się do niej i ze wzrokiem mordercy obserwowała jak koleżanka próbuje rozrysować plan nowej marionetki.
   - Czy możesz mi powiedzieć po jaką cholerę będziesz budować kolejną lalkę? - spytała zdezorientowaną dziewczynę. Ta tylko spojrzała na nią i wróciła do poprzedniego zajęcia.
   - Na pojedynek z Sasorim. - mruknęła niezrozumiale. Czynnością Yuny zainteresowała się koleżanka obok odwrócona wcześniej do Konan-Ayumi.
   - Czy te marionetki które trzymasz w szafie ci nie wystarczą? - spytała.
   - Nie. Na to potrzebuje nowej, świeżej i bardziej zajebistej marionetki. Żeby Sasoriemu szczęka opadła do samego jądra ziemi. Żeby wiedział kto tu rządzi. - odpowiedziała. Sachyia klepnęła się w czoło i odwróciła. Ayumi tylko lekko zachichotała i wróciła do rozmowy z Konan.
  - Jeszcze zobaczycie. Pokonam cię Sasori Akasuna. - spojrzała lodowato na czerwono-włosego.
   - Słuchajcie szczyle. - klasa lekko drgnęła i wyprostowała się na krzesłach. - Miała wam to przekazać pani Kurenai ale ma problemy ze... - odchrząknął. - ze zdrowiem. Więc tak w Grudniu w naszej szkole organizowany jest "Projekt Równości". Organizują go klasy 2 więc wy też musicie. - spojrzał na śmiejącego się Hidana.
   - Tak jest! - zasalutował. - Ale o co chodzi?  - spytał cichutko Kakuzu. Nie odpowiedział, fuknął i wrócił do słuchania nauczyciela.
   - Kontynuując. Macie ustalić między sobą trzyosobowe grupy i przygotować projekt. Multimedialnie czy tam plastycznie, artystycznie coś w tym stylu. Zrozumiano?! 
   - Tak, Madaro- sensei! - wykrzynęła cała klasa.
   - I, żeby nie było tak jak ostatnio panie Uchiha. Pan też jest w to wplątany.- Itachi spojrzał nerwowo na Nagato i Konan. Oni tylko pokiwali przecząco głowami.
   - Tak psorze. - westchnął a na korytarzu rozległ się dzwonek.
   - Bardzo dobrze a teraz spadać na przerwę!

  - Możesz mi w końcu powiedzieć czym ty się tak właściwie podniecasz? - spytał chłodno Sasuke. Od poprzedniej lekcji ten głupek chodzi podminowany szczerząc się do każdego. Jest tu kilka dni a już chce sobie narobić opinie klasowego idioty? Typowe dla Naruto.
   - No bo, no bo, no bo! - zbliżył twarz niebezpiecznie twarzy chłopaka i maślanymi oczami spojrzał na jego tęczówki.  Na skroni Uchihy nerwowo drgała żyłka.
   - No mów ty idioto! - Odepchnął twarz blondyna. Naruto skrzyżował ręce i spojrzał na kolegę.
   - Nie.
   - Co? - spytał tępo Sasuke. - Jakim ty jestes idiotą... Od kilkunastu minut prawie, że dochodzisz ze szczęścia a teraz mówisz mi zwykłe nie? Czy to według ciebie jest logiczne? - spytał załamany. Naruto tylko uśmiechnął się najszerzej jak mógł i skwitował.
   - Nie. Sam się dowiesz. - wstał z podłogi i skierował się do sali. - Chodź, bo nie będziesz wiedział!
   - Ludzie... - westchnął. - To takie tępe istoty. - dodał i poszedł w ślady za blondynem. W klasie byli prawie wszyscy, brakowało jedynie Hinaty co bardzo zaintrygowało Sasuke. Była na poprzednich lekcjach a teraz jej nie ma? Na wagary poszła? Ktoś ją podmienił? Uśmiechnął się lekko i usiadł obok Naruko.
  - Pan Uchiha w dobrym nastroju? A cóż to się stało? - Spytał pobłażliwie udając jak najbardziej szlachecki ton, co bardziej rozbawiło czarnookiego. Dźgnął ją lekko w biodro na co ona oddala mu tym samym.
   - Ała, Co ty masz z palcami? - spytał trzymając się na lewą częśĆ brzucha.
   - To? - pokazała Swoje palce na co on skinął głową. - To tylko ładnie zrobione paznokcie. - uśmiechnęła się słodko.
   - Baby.. - westchnął po czym od razu dostał w lewe ramię.
   - Zważaj na słowa. - powiedziała i wzięła się za czytanie podręcznika od matematyki.
 Do sali wszedł zdenerwowany pan Asuma, rzucił dziennik na blat i stanął na środku sali.
   - Posłuchajcie mam super wiadomość. Właśnie udało mi się zorganizować dla was wycieczkę! I to nie byle jaką! Jedziemy na tydzień, na pewno na tydzień tylko nie gdzie, kiedy i o której...  ale jedziecie na wycieczkę! - opowiedział na jednym tchu.
   -Łu brawo pan Asuma... - mruknęła znudzona Ino. 
   - Ciesz się, że gdzieś jedziemy. - dogryzł Shikamaru. Blondynka tylko pokazała mu język i wzięła się za robienie zadań.
    -No to wracamy do matematyki. - powiedział Asuma na to klasa jęknęła żałośnie.



Więc jest XD Nanami głupia i nie pisała gomen. Mam nadzieje, że wam się spodoba :3

wtorek, 27 sierpnia 2013

Zdaje się na waszą twórczość!

- No napisz coś wreszcie! - krzyknął zbulwersowany Deidara.
- Kiedy nie mogę... - jęknęła dziewczyna i z mocnym hukiem położyła głowę na biurku.
- Co ci tak zaprząta tą głowę? - podszedł do niej Sasori podniósł jej głowę łapiąc za włosy. W jej oku dostrzegł iskierki. Szatynka podparła się łokciami o stolik i rozmarzonymi oczami spojrzała na dwóch chłopców.
  - A może by tak... Zrobić SasoDei? - spytała patrząc na nich na przemian. Deidara zrobił się czerwony jak burak, co próbował ukryć pod wystająca grzywką. Sasori zmarszczył brwi.
  - Nie zrobisz tego. - warknął czerwonowłosy. Ta tylko zachichotała. Odwróciła się przodem do monitora i słychać było tylko stukot jej palców o klawiaturę.
  - Nie no proszę cię, Natalka. - zaakcentował ostatnie słowo niebieskooki. Dziewczyna tylko prychnęła, a do pokoju wpadła zdenerwowana Sachyia.
 - Czy ja dobrze usłyszałam SasoDei? - mówiła poddenerwowana. Szatynka tylko mruknęła coś niezrozumianego. Sachyia gwałtownie złapała ja za ramiona i szybko potrząsała.
 - Nie! Nie zgadzam się! - krzyczała na oszołomioną autorkę. Gdy ją puściła posłała jej minę zbitego psa.
 - Ale... czemu? - powiedziała uśmiechając się chytrze. Zignorowała jej starania i miała wrócić do pisania, gdy odezwał się Dei.
  - No właśnie dlaczego? - wszyscy spojrzeli się na rumieniącą się brązowooką.
  - Nie.. ja... nie ważne. - powiedziała i odwróciła się napięcie. Autorka westchnęła.
  - Skoro nie chcecie SasoDei, to zdam się na wyobraźnie czytelników. - powiedziała i opublikowała post.

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział czwarty - " Niespodzianka"

Na początek taka mała notka ode mnie ;D Naprawdę zachęcam do obejrzenia anime Shingeki no Kyojin! Kiedyś o tym słyszałam ale pierwszy odcinek, czy jego 10 sekund mnie nie przekonało. I widziałam te wszystkie obrazki z Levim itp. Potem zobaczyłam ten jak dla mnie zaczepisty opening! I to wszystko zachęciło mnie do obejrzenia. I nie żałuje! Naprawdę polecam, sporo akcji, pierwszy odcinek doprowadził mnie do płaczu XD(tak jak wszystkie które dotąd obejrzałam, a moge powiedzieć, że nie należe do osób łatwo się wzruszających ;D dop.aut) i do lekkiego strachu gdy zobaczyłam tych tytanów. Ale potem już po prostu żyłam z nimi ! Zachęcam mocno XDD No i zachęcam do czytania kolejnych rozdziałów :)



 Naruto wychodził ze szkoły. Miał do załatwienia kwiaty dla mamy. Tylko jakie on miał kupić? Róże? O nich Naruko nic nie wspominała. Chyba. Tulipany! Nie o nich chyba też nic nie mówiła. Ehh.. Jestem beznadziejny. Podrapał się w tył głowy. Wiem! Kupie mix kwiatków. Znaczy się bukiet. Mam nadzieje, że Naruko coś wymyśli i nie poda jedzenia kupionego w pierwszym lepszym sklepie spożywczym. Naruto ciężko westchnął. Jeśli wyda na te kwiaty dużo kasy, nie starczy mu na nową płytę "One ok Rock". A wychodzi już za tydzień! Znając życie tata mu nie pożyczy, bo "Z tymi ocenami, zasłużyłeś?" Chociaż i tak jest dopiero pierwszy dzień szkoły. Ale znając Naruto dostanie prędzej czy później jakąś jedynkę. Dlaczego on trafia na ludzi, którzy się na niego uwiązują?! (nie znalazłam lepszego słowa, gomen ;_; dop.aut) Chociaż jego wujek Iruka jest nauczycielem japońskiego, ale akurat nie u niego w liceum. Chyba, że jakiś nauczyciel w dziwny sposób odejdzie ze stanowiska nauczyciela japońskiego. Blondyn nieznacznie się uśmiechnął. Już on znajdzie jakiś sposób na uprzykrzeniu komuś życia. Potrzebna będzie tylko mała pomoc Kiby. Naruto zauważył kwiaciarnie. Wolnym krokiem wszedł do sklepu, a dzwoneczek zadzwonił lekko. Zza blatu wyłoniła się postać dziewczyny. Z wyglądu rok starsza od niebieskookiego. Włosy spięte miała w kucyka a twarz lekko przykurzoną. Najwidoczniej szukała czegoś w szafce obok blatu. 
   - Dzień doby panu. - uśmiechnęła się ciepło otrzepując kurz z małego noska.
   - Dlaczego panu? Naruto jestem. - wyszczerzył się. Na twarzy granatowowłosej pojawiły się niewielkie rumieńce. 
   - Ayumi. - podała mu swoją dłoń a on ją uścisnął.
   - No Ayumi. - zaakcentował ostatnie słowo. - Potrzebuje bukiet kwiatów.
   - Jakich ? - spytała przygotowując nożyczki i wstążkę.
   - Etto... - podrapał się w tył głowy. Niebieskooka widząc jego niewiadomą minę uśmiechnęła się nie widocznie. Wyglądał dość słodko.
   - Mogą być fiołki? Będą idealnie pasować. - uśmiechnęła się
   - Tak... Wiesz chodziło mi o takie połączenie ze sobą kilku rodzajów kwiatków. - powiedział patrząc na czubki butów.
   - Rozumiem. Ale wiesz, że to będzie cię drożej kosztować? - odpowiedziała.
   - Drożej? - spojrzał na nią. - To niech będą te fiołki. Mam nadzieję, że się nie wścieknie. - wzdrygnął się.
   - To zabieram się do pracy. - uśmiechnęła się do blondyna i poszła na zaplecze. Po chwili przyszła z wazonem pełnym fioletowych kwiatków. To pewnie te fiołki! Pomyślał niebieskooki.
Boże jakim jestem durniem pewnie, że to one! klepnął się w czoło co zobaczyła Ayumi.
   - Wszystko w porządku? - zapytała.
   - Tak, tylko uświadamiam sobie swoją głupotę. - powiedział na co granatowowłosa zachichotała lekko. Naruto uważnie ją obserwował. Jak wybierała najbardziej zadbane zielska. Jak obcina koncówki i zawiązuje wstążką. I układa ładne dodatki to całego bukietu. Wyglądała tak pięknie. Zaraz o czym ty myślisz głupku! Potrząsnął głową. Przecież kochasz Sakurę! Chociaż jakby pomyśleć cały czas mnie odrzucała i wykorzystywała. Blondyn posmutniał. Jakby nie patrzeć od zawsze wolała Sasuke i starała się go zdobyć. Nie zwracała na niego najmniejszej uwagi. To go bolało.
   - Już skończone. - powiedziała odchodząc od blatu z bukietem. - Naruto? Wszystko okej? - dodała patrząc na niego. Wydawał się przygnębiony. Ale ocknął się.
   - O.. Okej dzięki. - speszył się gdy ujrzał jej twarz tal blisko swojej. - Ile płacę? - spytał wyciągając portfel.
   - Nic nie płacisz. - powiedziała chowając jego portfel z powrotem do kieszeni. - Ja ciebie zapłacę. - uśmiechnęła się co wprawiło blondyna o delikatne rumieńce. - Mam nadzieję, że twojej dziewczynie się spodoba. - powiedziała i podeszła do kasy.
   - Tak, wielkie dzięki. - dodał i wyszedł z pomieszczenia. Szedł przez chwile z oszołomieniem wypisanym na twarzy. 
   - Zaraz... ONA POWIEDZIAŁA DLA MOJEJ DZIEWCZYNY?! - wykrzyknął na co przechodni spojrzeli się na niego zażenowanym wzrokiem. Lecz domyślili się, że to tylko nastolatek i wrócili do poprzednich zajęć.
                              *                                  *                                    *
Itachi już nie mógł się doczekać. Siedział w krzakach z Konan od ponad godziny. Czarnowłosy był bardzo podniecony tym faktem jednak dziewczyna nie. Wydawało to jej się jej głupie, siedzenie w krzakach i podglądanie czy jego brat przypadkiem nie idzie zbyt wcześnie.
   - Konan widzisz to co ja? - szturchnął ją łokciem.
   - Hę? - odwróciła się. I zauważyła Sasuke wracającego ze szkoły. Wyglądał na zmęczonego.
   - I zobacz też to. - odwróciła głowę lekko w prawo. Tam dostrzegła grupkę dziewczyn zmierzające w jego stronę. 
   - Przygotuj aparat. - uśmiechnął się szatańsko na co Konan tylko westchnęła. Gdy dziewczyny były wystarczająco blisko brata Itachi'ego dwójka przyjaciół była już gotowa. Czarnowłosy wstrzymał oddech i wytrzeszczył oczy.
   - SASUKE - KUN JESTEŚ! - powiedziała jedna z nich.
   - HĘ? - odpowiedział zdziwiony.
   - OBIECAŁEŚ, ŻE SIĘ GDZIEŚ PRZEJDZIEMY. - powiedziała jakaś brunetka uwieszając mu się na szyji i całując w policzek. Sasuke tego nie rozumiał. Niczego nikomu nie obiecywał. Chyba, że ten dureń Itachi coś wymyślił. Odruchowo spojrzał się w stronę zarośli. Tam z bananem na twarzy siedział Itachi i Konan robiąca zdjęcia. Kruczowłosy tylko westchnął. Wiedział, że jeśli z nimi nigdzie nie pójdzie to będzie afera na całe liceum. Jednak, gdy pójdzie zginie w męczarniach przy piskach tych bab.
   - No dobra, chodźcie się przejść do parku. - odpowiedział znudzony.
   - JASNE!!! - wykrzyknęły przyprawiając chłopaka o ból głowy. Itachi spojrzał porozumiewawczo na dziewczyne.
   - Konan idziemy za nimi. - uśmiechnał się szyderczo.
   - Jasne. - odpowiedziała. Bo co miała zrobić? Obiecała mu przecież, a obietnic dotrzymuje. 

              *                                        *                                         *
" I co ja teraz zrobię? Ostatnia klasa gimnazjum, egzamin a ja nadal nic nie umiem! Hinatka miała mi coś załatwić, ciekawe czy jej się uda" myślała przez krótką chwilkę. Właśnie wracała od koleżanki. Ona też za bardzo jej nie pomogła. Cóż musiała się albo systematyczne uczyć. Na to ostatnie słowo lekko się wzdrygnęła. Albo poprosić kogoś o pomoc. "Eeh, jakie to trudne" pomyślała. Wyciągnęła z granatowej bluzy białe słuchawko już miała je podłączyć do telefonu, gdy usłyszała głos jakiegoś chłopaka.
    - Nie Akamaru! Stój! - krzyknął ktoś z oddali. Hanabi lekko uniosła głowę, a przed oczami zobaczyła tylko białe futro. Pies z olbrzymią prędkością wpadł na nią co skończyło się upadkiem. Zwierzę przygniatało ją swoim ciałem jednocześnie liżąc po twarzy. Z początku dziewczyna była lekko oszołomiona ale zaraz zaczęła głaskać niesfornego psiaka, na co on odpowiedział radosnym merdaniem ogonem. Zdyszany chłopak w końcu dotarł do pupila zdjął go z dziewczyny i zbeształ.
    - Akamaru! Nie wiesz, że na obce dziewczyny się nie skacze? - zbeształ go. - Przepraszam za niego nigdy wcześniej tak nie robił. - podrapał się nerwowo po czym pomógł dziewczynie wstać. - Swoją drogą nigdy nie lizał przypadkowych ludzi, można powiedzieć, że jesteś wyjątkowa. - uśmiechnął się do niej ciepło co przyprawiło dziewczynę o delikatne rumieńce.
   - Dz..dzięki. Jestem Hanabi.  - odpowiedziała cicho. 
   - Jestem Kiba! No to co Hanabi? Zabieram cię na przeprosinowe lody. Chyba, że nie chcesz. - uniósł ręce w geście obronnym.
   - W sumie, nie mam nic do roboty. Chętnie skorzystam z twojego zaproszenia. - uśmiechnęła się do niego.
   - To idziemy! Wstawaj Akamaru! - obudził swojego psa leżącego pod ławką.
   Hanabi siedziała nad fontanną. Czekała na czekoladowego loda którego zamawiał Kiba. Przez cała drogę rozmawiali nawet dziwne, że tak dobrze się dogadywali. Dziewczyna dowiedziała się, że chodzi do klasy z jej siostrą Hinatą, a on, że ma spore problemy z angielskim. Chłopak zaproponował jej nawet pomoc! Może ten dzień skończy się lepiej niż myślała.
    - Proszę oto twój przeprosinowo-czekoladowy lód. - głos chłopaka wyrwał ją z zamyśleń. Wzięła loda od chłopaka, podziękowała i zabrała się za jedzenie. Przez ten czas nie odzywali się do siebie, lecz wysyłali ukradkowe spojrzenia. Hanabi czuła się trochę niezręcznie, zna Kibę nie całą godzinę. Za to Akamaru to wspaniały zwierzak! Jego futro jest takie miękkie, mógł by robić za poduszkę. Zachichotała lekko na myśl o tym psiaku jako podporę pod głowę. Kiba zauważył rozbawienie dziewczyny.
   - Hę? Ubrudziłem się gdzieś? - spytał bez przemyślenia.
   - Nie jesteś w 100% procentach czysty. - odwróciła głowę w stronę chłopaka i uśmiechnęła się lekko. - Wyobraziłam sobie tego psa jako poduszkę pod głowę
  - Akamaru? Heh, często na nim śpię. W sumie to on na mnie, ale to już drobny szczegół. - odpowiedział. Białooka wyrzuciła papierek do kosza i pogłaskała zwierzę po głowię, na co on szczeknął uszczęśliwiony. 
   - Chcesz w przyszłości być trenerem psów lub weterynarzem, czy Akamaru nie ma nic wspólnego z twoim przyszłym zawodem? - spytała.
    - Nie, te psy to nasza rodzina tradycja zawsze dostajemy takie na szóste urodziny. A tak to chcę zostać tłumaczem. - wyjaśnił jej dziwne gestykulując rękami.
    - SASUKE, ZRÓBMY COŚ! CHYBA NIE MASZ ZAMIARU SIEDZIEĆ TU CAŁY WIECZÓR! - do ich uszu doszły przeraźliwe piski. Oboje się wzdrygnęli.
     - Sa-Suke? - spytał sam siebie. Odwrócił się w stronę skąd dochodziły dźwięki. Kilka metrów dalej siedział zasypiający Uchiha, a wokół niego grupka dziewczyn. Zdziwił go fakt, że obok w krzakach chował się dziwnie podniecony brat czarnookiego i znudzona dziewczyna. Do tego fioletowowłosa robiła mu zdjęcia. Kiba był zdziwiony, ale nie tak bardzo jak Hanabi. No tak, przecież ona go nie znała, ma prawo się dziwić. Chłopak westchnął cicho. Wstał, podciągnął rękawy i powiedział.
   - Robi się późno, odprowadzę cię do domu. - oznajmił jej.
   - Nie, nie trzeba. Mieszkam niedaleko. - mówiła wciąż oszołomiona.
    - To chodźmy. - odpowiedział i skierował się do wyjścia z parku. Dziewczyna chwilę wpatrywała się w sytuacje ale zaraz dogoniła Kibę. Chłopak szedł powoli z rękami splecionymi z tyłu głowy. Oczy miał zamknięte.
   - Nie sądzisz, że powinniśmy mu pomóc? Nie znam gościa ale wygląda na niezadowolonego.  - zrównała z nim krok. Ten otworzył lewe oko i popatrzył się na nią z politowaniem.
   - On sobie poradzi, nie martw się. - westchnął. - Nie raz to wałkował. - dodał ciszej tak, żeby dziewczyna tego nie usłyszała. Doszli do wyjścia z parku. Chłopak przystanął na chwilę.
   - To ja spadam w tamtą stronę na pewno nie chcesz, żebym cię odprowadził? 
   - Spokojnie, nie jest aż tak ciemno poradzę sobie. - uśmiechnęła się do niego.
   - To pa. - odwzajemnił uśmiech i skierował się na prawo, zaś Hanabi na lewo.
    - Pozdrów Hinatę! - dodał.
   - Jasne, narazie! - krzyknęła na odchodnym i zniknęła za zakrętem.

              *                                     *                                   *
Młoda Uzumaki szykowała kolacje przeprosinową dla swojej mamy. Bądź co bądź ale niepotrzebnie ją dzisiaj złościła. Dochodziła 19.30 nie ma ani mamy, ani Naruto, ani Minato.
Z jednej strony to dobrze, bo w ostatniej chwili dowiedziała się, że Kushina przyjdzie wcześniej więc nie mogła zrobić deseru. Za to ma więcej czasu na zrobienie idealnej lazanii.
To ulubione danie jej mamy i potrawa która tylko umiała zrobić. Ubrana w zielony fartuch swojej matki Naruko sprawdzała ostatnie rzeczy na stole.
   - Widelce są, szklanki, noże, podkładki są, są, i są. - mruczała obchodząc stół do okoła.
   - Ulubione kwiaty w wazonie mamy są... ZARAZ GDZIE?! - wykrzyknęła. 
    - Cholera zapomniałam o tak istotnej rzeczy. - plasnęła się w czoło. Czekaj... Przecież to ten matoł miał przynieść kwiaty! Gdzie on się podział?! Spokojnie Naruko, miał ją odebrać z pracy. Już wszystko jasne. Uspokoiła się. Weszła do kuchni i wyjęła swoje popisowe danie. 
    - Jeśli oni zaraz nie wrócą to wystygnie. - mruknęła. Nagle zza drzwi usłyszała krzyki.
     - Naruto, do jasnej anielki wpuść mnie do własnego domu! - usłyszała głos swojej rodzicielki. Podreptała szybko do drzwi i napięcie otworzyła drzwi. Jej mama stała dosłownie 10 centymetrów przed nią a Naruto trzymał ją z tyłu by nie wchodziła.
    - Czuje coś... Co wy kombinujecie? - spytała przeszywając dziewczynę od czubka głowy aż do stóp. Fartuch przyciągnął jej największą uwagę.
    - Mamy gości, że coś gotujesz? - znowu spytała. Naruko nic nie odpowiedziała tylko posłała bratu mordercze spojrzenie. Wpuściła zdziwioną Kushinę do środka i zatrzasnęła drzwi przed Uzumakim, samej zostając na klatce.
    - Jak można na ciebie tak długo czekać? Gdzie masz kwiaty? - blondyn podał jej bukiet a dziewczyna westchnęła.
    - Miały być chryzantemy, a nie fiołki. - jęknęła.
    - Powiedziała, że jej się podoba. - wzruszył ramionami. Naruko myślała, że zaraz go udusi. Wypuściła powietrze z ust i weszła do środka a za nią chłopak. Gdy przekroczyli próg domu zobaczyli uśmiechnięta mame przy stole. W ręku trzymała widelec i nóż.
   - To co dzieciaczki? Długo będziecie trzymać tą lazanie w niewoli? - uśmiechnęła się przerażająco. Jej wzrok mówił jedno. ONA. CHCE. JEŚĆ. Nastolatkowie wzdrygnęli się. Naruto odważył się zacząć rozmowę przysiadając się do mamy.
   - No, ten...- próbował załagodzić napiętą atmosferę. - Dostałem szóstkę z historii!
   - Kłamiesz...
   - Już nic nie mówię... - położył głowę na stole. Blondwłosa nakładała jedzenie na talerz. Od dzisiejszej kolacji zależy całe ich życie w przeciągu trzech miesięcy. Nie może nawalić. Wyszła z kuchni trzymając dwa talerze. Postawiła jeden przy prawie śliniącej się już Kushinie i usiadła przed Uzumakim.
   - Czy nie powinniśmy zaczekać na tate? - spojrzała na jedzącą już matke.
   - Oj  tam zaraz tata. Odgrzejemy mu w mikrofalówce. - wywróciła oczami. Dziewczyna westchnęła. Szykuje się ciężki wieczór. W domu rozległo się pukanie. Do domu wrócił Minato. Wyglądał na nieco zdenerwowanego.
   - Hej. - powiedział nie patrząc na nich. Oni tylko mrukneli coś niezrozumianego.
   - Odgrzewać ci? - spytała blondynka.
   - Nie dzięki, właściwie to musimy porozmawiać. - spojrzał na swoje dzieci. Oboje wymienili ostrzegawcze spojrzenia. Niebieskooki przysiadł się swojego syna. Podparł się o łokcie i spojrzał na dzieci.
   - Dostałem dzisiaj telefon on mojego brata. Rozmawialiśmy przez kilka minut. Dowiedziałem się, że jego żona  zaczęła pić. On sam też nie wytrzymuje, cały dzień przesiaduje w pracy, żeby ich utrzymać. Dzieciak też ma dość. - tu zatrzymał. Spuścił głowe i powiedział. - Rozumiecie o co mi chodzi? - pokiwali przecząco głową. Minato westchnął. - Poprosił mnię, żeby przez jakich czas ich syn był tutaj. - skończył.
   - Chcesz powiedzieć... - odpowiedziała zszkowana Naruko.
   - Że on tu... - wtrącił swoje trzy grosze Naruto.
   - Chce powiedzieć, że przyjedzie do nas Menma. - dokończył za nich.
   - MENMA?! 

Spis treści

Rozdział 1 www.konohahighschoolstoriesbynanami.blogspot.com/2013/07/rozdzial-1-poczatek.html">