W domu Uzumakich od rana nerwowo biegała Kushina. Dziś jest 24 Grudzień. Wigilia. Czas miłości i pokoju. To dzisiaj, wszyscy zasiadają do jednego stołu, by cieszyć się sobą. Taki też zamiar, miała spędzić dzisiaj dzień rodzina Uzumaki. Choć w domu nie było zbyt świątecznie. Kushina, zawsze przygotowywała wszystko na ostatnią chwilę. Ale dzisiaj ma być inaczej. Bo wszyscy tu byli. W małym mieszkanku Naruto było sporo osób które coś robiły. W kuchni zasiedli najbardziej poważni, choć nie zawsze panowie. Prościej mówiąc Panowie Uchiha. Sasuke z Itachim starali się "utworzyć" Makowca, według przepisu pana Fugukaku. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, które zawsze uciszała ich matka. Dochodziła 14, a jeszcze nic praktycznie nie było zrobione. W salonie stała żywa choinka, która ubierały Sakura, Ino i Hinata. Miała być piękna. Najpiękniejsza ze wszystkich. I taka będzie. Rozwieszały kolorowe łańcuchy, bombki i lampki. Kolory mieszały się ze sobą tworząc niesamowity efekt. Tylko jeden, najbardziej z roześmianych i radosnych osób siedział w pokoju, kurczowo trzymając poduszkę w objęciach. Jego stanem zaczęła martwić się od dawna w nim zakochana - Hinata. Poszła na górę, i gdy była już przy drzwiach zapukała.
- N-Naruto - kun? - zajrzała do jego pokoju. Było czysto. Nawet za czysto, znając młodego Uzumakiego. Wszystko było pięknie poukładane, a na podłodze nie walały się ubrania. Widać było dywan. - Hej..Wstawaj. - podeszła do niego i lekko poruszyła jego ramię. Uzumaki stęknął, wysuwając jedno oko spod poduszki.
- Nie... - westchnął. - Menma tam będzie.. Nie chcę sobie popsuć Šwiąt. - mocniej przyłożył pościel do twarzy. Granatowowłosa usiadła na łóżku obok niego i zaczęła swój monolog.
- Ale kiedy nie wyjdziesz, popsujesz nam Święta wiesz? Zrozum Boże Narodzenie to czas wybaczania wszystkiego swoim bliskim. Nie ważne jak ciężkie grzechy popełnił Menma. Musisz mu wybaczyć w końcu jesteście rodziną. On potrzebuję przebaczenia, by się zmienić. Nie możesz tylko patrzeć na to jak ty będziesz się czuć. To wtedy będzie egoistyczne.. - zamilkła, uświadamiając sobie co powiedziała. Blondyn podniósł się oszołomiony faktem, ile słów wypowiedziała jego koleżanka nie mdlejąc i nie rumieniąc się.
Uśmiechnął się szeroko zadowolony. Rzucił poduszkę w bok i z całej swojej siły wyskoczył z łóżka.
- Hinata, zaraz do was zejdę! - wykrzyknął z głębi szafy. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową i wyszła, zostawiając Uzumakiego samego, próbującego zapiąć rozporek od spodni
- I jak Hinatka, zejdzie? - spytała Kushina, rozkładając razem z Minato sztućce.
- T-tak.. Coś pomóc? - skoczyła radośnie z ostatniego schodka na podłogę. Widok był piękny. Wszystkie znane jej osoby siedziały przy jednym dużym stole, zaciekle ze sobą rozmawiając. O sporcie, samochodach, zwierzętach. Przy stole, nie mogło zabraknąć zabawnej paczki Akatsuki, która także zaprosiła pani Kushina. Do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Otworzę~! - usłyszeli donośny krzyk z góry. Naruto pośpiesznie zbiegł ze schodów trącając Hinate, przez co został zbesztany przez matkę. Przekręcił zamek w drzwiach i z uśmiechem na ustach otworzył je.
- WESOŁYCH ŚWIĄT~! ~ do jego domu wpadły trzy dziewczyny z czapkami Mikołaja na głowach.
- Co tak pięknie pachnie? - spytała Yuna wdychając przyjemny zapach świątecznego jedzenia.
-Kolacja Wigilijna? - dopytywała się Ayumi, uwieszając się na szyi Uzumakiego.
- Możemy zostać? - powiedziały głośno razem, wpatrując się wielkimi oczkami w Kushinę.
- Noo - zawahała się - Jakieś miejsce się znajdzie, zapraszam!
I tak zaczął się wieczór Wigilijny w domu rodziny Uzumakich. Niedługo po przyjściu dziewczyn, podano tradycyjne 12 potraw.Zajadali się nimi, śmiejąc się z wygłupiającego Hidana i Naruto. Przez cały ten wieczór nie było słychać jego kłótni z Menmą. Wydawałoby się, że chłopak cieszy się z jego obecności.
Nadszedł czas prezentów, gdy pierwsza gwiazdka zajaśniała na niebie. Na fotelach, kanapach i stole, pojawiły się kolorowe torebki z różnymi wzorkami. Prezenty były przeróżne. Od niewinnej róży do przepięknego wisiorka, którą Naruko dostała od Sasuke.
Wszyscy bardzo cieszyli się z otrzymanych prezentów. Nawet niezapowiedziani goście dostały mały upominek. Atmosfera była miła i przyjemna.
Ale nadszedł czas pożegnania, gdy zegar wybił godzinę 21.
- Poczekajcie, zaczekajcie! Nie zrobiliśmy jeszcze jednego! - zastawił drogę pierwszym wychodzącym osobą drzwi.
- Naruto ma rację! A życzenia? - rozłożyła bezwładnie ręce Sakura.
- Ustawcie się wszyscy, w ładnym rządku! - kierował nimi młody Uchiha. Włączył kamerę i ustawił się razem z przyjaciółmi.
- W te święta chcielibyśmy życzyć wszystkich czytelnikom.. - zaczęła Kushina.
- Zdrowia, miłości i szczęścia.. - kontynuował Minato
- By wam uśmiech z twarzy nie schodził! - wykrzyknął radośnie Jirayia.
- Miłej, rodzinnej atmosfery.. - dokańczał Nagato.
- Dużo wspaniałych prezentów... - dodał swoje trzy groszę Hidan.
- Niedużo nabytych kilogramów - westchnęła Konan z Ino.
- I oczywiście zakrapianego Sylwestra! - skończył Menma.
- ŻYCZYMY WAM WSZYSTKIM WESOŁYCH ŚWIĄT! - wykrzyknęli wszyscy radośnie z uśmiechami na twarzy.
~~~~~~
Dołączam się do życzeñ bohaterów!
Zdrowych, spokojnych i radosnych świąt wam życzę! :3
Z rozdziałem, musicie niestety poczekać do Nowego Rokum gdyż dopiero będze po nim.
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU~!
Autorka :3
Zapowiedź
W sumie to sama nie bardzo wiem co będzie w następnej nocte. XD Cóż, niespodzianka! XD
poniedziałek, 23 grudnia 2013
piątek, 20 grudnia 2013
Rozdział siódmy - "Od wrogów do przyjaciół"
Jejkuu~! Pragnę wam podziękować tym moim 8 obserwatorom *-* Za to, że jesteście, komentujecie i oceniacie moje wysiłki. Obiecane SasoYuna xD Zachęcam do czytania <3
W domu panował istny chaos. Mimo iż w niewielkim mieszkaniu, umieszczonym w czteropiętrowym bloku, mieszkały 3 dziewczyny, to pokój jednej z nich był pobojowiskiem. W średniej wielkości pokoju, na wąskim łóżku siedziała dziewczyna. Dwa, długie warkocze opadały na kolana, a ona sama siedziała zgarbiona nerwowo szukając czegoś w laptopie. Ręką podpierała podbródek, a jej oczy błądziły szybko po treści. Otworzyła szerzej oczy i pisnęła z radości. Zamknęła laptopa i omijając zgniecione kartki wyszła z pokoju.
- Idziesz gdzieś? - usłyszała głos za swoimi plecami. W drzwiach stała Ayumi, jak zwykle ubrana w swój fartuch.
- Tak, znalazłam sklep dla marionetkarzy! A ty znowu siedzisz przy tym.. - westchnęła, zarzucając na siebie kurtkę. Usłyszała tylko ciche jęknięcie.
- Mam wolne, to czemu by nie robić czegoś dla siebie?
- Dla siebie? Siedzenie przy jakiś tam chemikaliach... Czysta przyjemność - zachichotała. Ayumi warknęła coś pod nosem i zatrzasnęła drzwi do swojego pokoju. Zielonooka Wyszła z domu, zamykając drzwi na klucz.
- Ulica Piaskowa 14, dzielnica... To chyba tutaj - przyglądała się kartce na której wypisany był adres. Uniosła głowę do góry, by dokładnie spojrzeć na sklep. Na samej górze widniał napis "Wszystko dla marionetkarzy". Pomalowany był w brązowy kolor, minimalnie różniącym się od barwy bloku, w którym był umiejscowiony. Weszła do sklepu. Złoty dzwoneczek zadzwonił pod wpływem otwierających się drzwi. Poczuła zapach drewna. Kochała go. Po lewej stronie sklepu znajdowały się części do marionetek. Linki czy też inne. Mimowolnie uśmiechnęła się, widząc te rzeczy.
- Ekhm.. Mogę w czymś pomóc? - usłyszała donośny głos mężczyzny. Odwróciła się i zaczęła przyglądać mu się podejrzliwie. Miał krótkie, roztrzepane kasztanowe włosy i brązowe oczy. Na rękach miał czarne rękawiczki w niektórych miejscach, ubrudzone biała farbą.
- Właściwie to... - odchrząknęła. - Nie trzeba, sama poszukam.
- Na pewno? Widzę cię tu pierwszy raz.
- Tak, tak dziękuje - podrapała się nerwowo po karku i wróciła do oglądania dużego regału z marionetkami. Było tam praktycznie wszystko. Marionetki duże, małe, kolorowe czy też nie, ukazujące różne postacie, babci Lub dziadka. Ale wydawało się tu też dziwnie pusto i nieprzyjemnie. Po minie chłopaka, można wywnioskować, że jest znudzony pracą tutaj. Brak klientów? Czy, aż tak mało osób nie wie, że marionetki to prawdziwa sztuka? Prychnęła pod nosem. Gdyby tylko poznała kogoś z tym samym zainteresowanie... Chwila, stop. Poznała. W dość niesympatyczny sposób poznała. Sasori Akasuna. Czerwonowłosy idiota, który nie umie przyjąć krytyki. Warknęła jakieś przekleństwo pod nosem, zwracając uwagę chłopaka.
- Na pewno wszystko okej?
- Tak tak... - pokręciła twierdząco głową. Tak naprawdę, nie miała pojęcia po co tu przyszła. Mogła przecież zrobić ją sama. Ale upierała się, że musi być od niego lepsza. Dlatego tu jest. I denerwuje się ze wstydu, bo nie wie co chcę kupić.
- Wychodzę. - zza drzwi od zaplecza, wyłoniła się postać dziewczyny. Była wysoka, bynajmniej wyższa od Yuny, włosy spięte miała w wysokiego kucyka. Ubrana była w bardzo zwiewną sukienkę, co lekko ją zdziwiło. Jest 5 stopni ciepła, niektórzy chodzą w szalikach i rękawiczkach, a ona w tym.. Nie ocenia ludzi, ale coś jej świtało. Nie, czekaj stop. Wybij to sobie z głowy. Ona nie mogłaby...
- Znowu jedziesz do ojca? Nie możesz wytrzymać tygodnia od tego starucha? - westchnął podając jej klucze. Zielonooka odetchnęła z ulgą. Pierwszy raz cieszy się z faktu, że jej domyślenia się nie sprawdzają. Dziewczyna piękna, nie może się zmarnować!
- Nie przesadzaj Kankuro.. Może uda mi się wyciągnąć od niego trochę kasy. - pacnęła w czoło chłopaka. Wywrócił teatralnie oczami i znowu spojrzał na Yunę. Dziewczyna starała się ściągnąć jedną z części na górnej półce. Stawała na czubkach niebieskich trampek, ale nie dosięgała. Westchnął z politowaniem. Odszedł od dużej, brązowej lady sklepowej i zdjął przedmiot z regału. Yuna odwróciła się, nadal trzymając rękę w górze. Fuknęła coś ze złości i odebrała chłopakowi jej zakup.
- Ta, nie ma za co. - złączył ręce z tyłu głowy, patrząc na nią z góry. Wyglądała, dosyć śmiesznie. Stała przed nim, naburmuszona jakby jej zabrał zabawkę. - Kupujesz?
- A co cię to obch... Tak. - zakryła twarz dłońmi, na znak zażenowania swoją odpowiedzią. Brunet zaśmiał się cicho i wstukał na kasie cenę przedmiotu.
- Do widzenia. - odrzekła, nadal na niego nie patrząc. Kankuro jakby rozbawiony jej zachowaniem, pomachał na do wiedzenia. W duchu miał nadzieje, że kiedyś ją jeszcze spotka.
Wyszła ze sklepu zdenerwowana jak nigdy. Ten burak, nie musiał jej pomagać, sama by sobie poradziła! A tak, pokazała, że jest słaba i nie umie sobie poradzić... Spojrzała na zegarek. 16:36. Jeśli chce zdążyć, przed poniedziałkiem to musi się troszkę pospieszyć. W końcu, w niedziele jest wielki dzień dla Sachyi. Omówiły się, że wyjdą z domu, kiedy ona będzie robić projekt z Deidarą. Właśnie! Ona sama, nie zrobiła jeszcze projektu z Ayumi.. No cóż, trzeba się pospieszyć. Już szybszym krokiem skręciła w uliczkę prowadzącą do jej bloku.Ale niespodzianka. Przed jej blokiem stał sam Pan Sasori Akasuna. Otworzyła szerzej oczy, ze zdziwienia. Podeszła do niego i pierwsze co poczuła to zapach alkoholu.Bleh, obrzydlistwo.
- Co ty tu robisz Sasori? - spytała. Marionetkarz zignorował ją, nadal patrząc się na blok dziewczyny . - Spytałam, co tu robisz. - warknęła zirytowana, posyłając chłopakowi cios w ramię. Dopiero po tym się otrząsnął. Spojrzał na nią brązowymi, podkrążonymi oczami i uśmiechnął się lekko.
- Czekam na ciebie. - powiedział zachrypiałym głosem. Dziewczyna poczuła mocny zapach alkoholu z jego ust. Cofnęła się o krok, a Sasori za nią. Nie dał za wygraną.
- Na mnie? Coś ode mnie chcesz? - warknęła w stronę chłopaka. Otrzymała tylko lekki chichot chłopaka. Znów na nią spojrzał. Ale nie tak jak wcześniej.Jego brązowe tęczówki i delikatny uśmiech ma twarzy ukazywał spokój i dobroć. Yuna aż drgnęła ze zdziwienia. Znów chciała się cofnąć krok w tył, ale kosz na śmieci jej to uniemożliwił. Upadła by, gdyby nie czyjeś ręce opatulujące się wokół jej tali. Przez chwilę zawisła w powietrzu, by teraz poczuć ciepło bijące się spod kurtki chłopaka. Oszołomiona rudowłosa, którą Akasuna przyprawił o szkarłatne rumieńce jest teraz w jego objęciach, a on sam wdycha zapach jej włosów.
- Mała, głupiutka Yuna. - delikatnie pogłaskał ją po głowie. Podniosła ją ku niebu, by znowu spojrzeć mu w oczy. Chciała coś powiedzieć, ale czerwonowłosy jej nie pozwolił.
- Cii.. Wszystko już wiem, Yuna. - kontynuował, opierając swoje czoło o jej. W jej głowie kłębiły się różne myśli. O co mu do cholery chodzi?! Próbowała uwolnić się z uścisku Akasuny, ale był zbyt silny. Nie wspominając, że części które kupiła, boleśnie wbijają jej się w udo.
- Sasori, co ty odpier... - znów jej przerwał. Tym razem nie słowami, lecz delikatnym pocałunkiem złożonym na jej ustach. Zawstydzona i oszołomiona Yuna nie wiedziała co ma o tym myśleć. Gdy chłopak odsunął się na jakąkolwiek odległość wypuściła głośno powietrze z ust. Popatrzyła na niezdarnie poruszającego chłopaka, który machał jej na pożegnanie, zostawiając ją samą przed klatką.
- Co..Co to właściwie było?!
~~~~~~~
Dum dum dum! Hah, powiem tak, że nie zbyt ogarniam końcówki, bo piszę pierwszy raz i chcę, żebyście ocenili :3 Więc rozdział już jest. A i może ja wyjaśnię sytuację Sasoriego.
Gdyż był, jakby to powiedzieć "najebany". Stąd to jego zachowanie xD
Czekam na opinię :>
Podobało się?
Skomentuj~!
W domu panował istny chaos. Mimo iż w niewielkim mieszkaniu, umieszczonym w czteropiętrowym bloku, mieszkały 3 dziewczyny, to pokój jednej z nich był pobojowiskiem. W średniej wielkości pokoju, na wąskim łóżku siedziała dziewczyna. Dwa, długie warkocze opadały na kolana, a ona sama siedziała zgarbiona nerwowo szukając czegoś w laptopie. Ręką podpierała podbródek, a jej oczy błądziły szybko po treści. Otworzyła szerzej oczy i pisnęła z radości. Zamknęła laptopa i omijając zgniecione kartki wyszła z pokoju.
- Idziesz gdzieś? - usłyszała głos za swoimi plecami. W drzwiach stała Ayumi, jak zwykle ubrana w swój fartuch.
- Tak, znalazłam sklep dla marionetkarzy! A ty znowu siedzisz przy tym.. - westchnęła, zarzucając na siebie kurtkę. Usłyszała tylko ciche jęknięcie.
- Mam wolne, to czemu by nie robić czegoś dla siebie?
- Dla siebie? Siedzenie przy jakiś tam chemikaliach... Czysta przyjemność - zachichotała. Ayumi warknęła coś pod nosem i zatrzasnęła drzwi do swojego pokoju. Zielonooka Wyszła z domu, zamykając drzwi na klucz.
- Ulica Piaskowa 14, dzielnica... To chyba tutaj - przyglądała się kartce na której wypisany był adres. Uniosła głowę do góry, by dokładnie spojrzeć na sklep. Na samej górze widniał napis "Wszystko dla marionetkarzy". Pomalowany był w brązowy kolor, minimalnie różniącym się od barwy bloku, w którym był umiejscowiony. Weszła do sklepu. Złoty dzwoneczek zadzwonił pod wpływem otwierających się drzwi. Poczuła zapach drewna. Kochała go. Po lewej stronie sklepu znajdowały się części do marionetek. Linki czy też inne. Mimowolnie uśmiechnęła się, widząc te rzeczy.
- Ekhm.. Mogę w czymś pomóc? - usłyszała donośny głos mężczyzny. Odwróciła się i zaczęła przyglądać mu się podejrzliwie. Miał krótkie, roztrzepane kasztanowe włosy i brązowe oczy. Na rękach miał czarne rękawiczki w niektórych miejscach, ubrudzone biała farbą.
- Właściwie to... - odchrząknęła. - Nie trzeba, sama poszukam.
- Na pewno? Widzę cię tu pierwszy raz.
- Tak, tak dziękuje - podrapała się nerwowo po karku i wróciła do oglądania dużego regału z marionetkami. Było tam praktycznie wszystko. Marionetki duże, małe, kolorowe czy też nie, ukazujące różne postacie, babci Lub dziadka. Ale wydawało się tu też dziwnie pusto i nieprzyjemnie. Po minie chłopaka, można wywnioskować, że jest znudzony pracą tutaj. Brak klientów? Czy, aż tak mało osób nie wie, że marionetki to prawdziwa sztuka? Prychnęła pod nosem. Gdyby tylko poznała kogoś z tym samym zainteresowanie... Chwila, stop. Poznała. W dość niesympatyczny sposób poznała. Sasori Akasuna. Czerwonowłosy idiota, który nie umie przyjąć krytyki. Warknęła jakieś przekleństwo pod nosem, zwracając uwagę chłopaka.
- Na pewno wszystko okej?
- Tak tak... - pokręciła twierdząco głową. Tak naprawdę, nie miała pojęcia po co tu przyszła. Mogła przecież zrobić ją sama. Ale upierała się, że musi być od niego lepsza. Dlatego tu jest. I denerwuje się ze wstydu, bo nie wie co chcę kupić.
- Wychodzę. - zza drzwi od zaplecza, wyłoniła się postać dziewczyny. Była wysoka, bynajmniej wyższa od Yuny, włosy spięte miała w wysokiego kucyka. Ubrana była w bardzo zwiewną sukienkę, co lekko ją zdziwiło. Jest 5 stopni ciepła, niektórzy chodzą w szalikach i rękawiczkach, a ona w tym.. Nie ocenia ludzi, ale coś jej świtało. Nie, czekaj stop. Wybij to sobie z głowy. Ona nie mogłaby...
- Znowu jedziesz do ojca? Nie możesz wytrzymać tygodnia od tego starucha? - westchnął podając jej klucze. Zielonooka odetchnęła z ulgą. Pierwszy raz cieszy się z faktu, że jej domyślenia się nie sprawdzają. Dziewczyna piękna, nie może się zmarnować!
- Nie przesadzaj Kankuro.. Może uda mi się wyciągnąć od niego trochę kasy. - pacnęła w czoło chłopaka. Wywrócił teatralnie oczami i znowu spojrzał na Yunę. Dziewczyna starała się ściągnąć jedną z części na górnej półce. Stawała na czubkach niebieskich trampek, ale nie dosięgała. Westchnął z politowaniem. Odszedł od dużej, brązowej lady sklepowej i zdjął przedmiot z regału. Yuna odwróciła się, nadal trzymając rękę w górze. Fuknęła coś ze złości i odebrała chłopakowi jej zakup.
- Ta, nie ma za co. - złączył ręce z tyłu głowy, patrząc na nią z góry. Wyglądała, dosyć śmiesznie. Stała przed nim, naburmuszona jakby jej zabrał zabawkę. - Kupujesz?
- A co cię to obch... Tak. - zakryła twarz dłońmi, na znak zażenowania swoją odpowiedzią. Brunet zaśmiał się cicho i wstukał na kasie cenę przedmiotu.
- Do widzenia. - odrzekła, nadal na niego nie patrząc. Kankuro jakby rozbawiony jej zachowaniem, pomachał na do wiedzenia. W duchu miał nadzieje, że kiedyś ją jeszcze spotka.
Wyszła ze sklepu zdenerwowana jak nigdy. Ten burak, nie musiał jej pomagać, sama by sobie poradziła! A tak, pokazała, że jest słaba i nie umie sobie poradzić... Spojrzała na zegarek. 16:36. Jeśli chce zdążyć, przed poniedziałkiem to musi się troszkę pospieszyć. W końcu, w niedziele jest wielki dzień dla Sachyi. Omówiły się, że wyjdą z domu, kiedy ona będzie robić projekt z Deidarą. Właśnie! Ona sama, nie zrobiła jeszcze projektu z Ayumi.. No cóż, trzeba się pospieszyć. Już szybszym krokiem skręciła w uliczkę prowadzącą do jej bloku.Ale niespodzianka. Przed jej blokiem stał sam Pan Sasori Akasuna. Otworzyła szerzej oczy, ze zdziwienia. Podeszła do niego i pierwsze co poczuła to zapach alkoholu.Bleh, obrzydlistwo.
- Co ty tu robisz Sasori? - spytała. Marionetkarz zignorował ją, nadal patrząc się na blok dziewczyny . - Spytałam, co tu robisz. - warknęła zirytowana, posyłając chłopakowi cios w ramię. Dopiero po tym się otrząsnął. Spojrzał na nią brązowymi, podkrążonymi oczami i uśmiechnął się lekko.
- Czekam na ciebie. - powiedział zachrypiałym głosem. Dziewczyna poczuła mocny zapach alkoholu z jego ust. Cofnęła się o krok, a Sasori za nią. Nie dał za wygraną.
- Na mnie? Coś ode mnie chcesz? - warknęła w stronę chłopaka. Otrzymała tylko lekki chichot chłopaka. Znów na nią spojrzał. Ale nie tak jak wcześniej.Jego brązowe tęczówki i delikatny uśmiech ma twarzy ukazywał spokój i dobroć. Yuna aż drgnęła ze zdziwienia. Znów chciała się cofnąć krok w tył, ale kosz na śmieci jej to uniemożliwił. Upadła by, gdyby nie czyjeś ręce opatulujące się wokół jej tali. Przez chwilę zawisła w powietrzu, by teraz poczuć ciepło bijące się spod kurtki chłopaka. Oszołomiona rudowłosa, którą Akasuna przyprawił o szkarłatne rumieńce jest teraz w jego objęciach, a on sam wdycha zapach jej włosów.
- Mała, głupiutka Yuna. - delikatnie pogłaskał ją po głowie. Podniosła ją ku niebu, by znowu spojrzeć mu w oczy. Chciała coś powiedzieć, ale czerwonowłosy jej nie pozwolił.
- Cii.. Wszystko już wiem, Yuna. - kontynuował, opierając swoje czoło o jej. W jej głowie kłębiły się różne myśli. O co mu do cholery chodzi?! Próbowała uwolnić się z uścisku Akasuny, ale był zbyt silny. Nie wspominając, że części które kupiła, boleśnie wbijają jej się w udo.
- Sasori, co ty odpier... - znów jej przerwał. Tym razem nie słowami, lecz delikatnym pocałunkiem złożonym na jej ustach. Zawstydzona i oszołomiona Yuna nie wiedziała co ma o tym myśleć. Gdy chłopak odsunął się na jakąkolwiek odległość wypuściła głośno powietrze z ust. Popatrzyła na niezdarnie poruszającego chłopaka, który machał jej na pożegnanie, zostawiając ją samą przed klatką.
- Co..Co to właściwie było?!
~~~~~~~
Dum dum dum! Hah, powiem tak, że nie zbyt ogarniam końcówki, bo piszę pierwszy raz i chcę, żebyście ocenili :3 Więc rozdział już jest. A i może ja wyjaśnię sytuację Sasoriego.
Gdyż był, jakby to powiedzieć "najebany". Stąd to jego zachowanie xD
Czekam na opinię :>
Podobało się?
Skomentuj~!
niedziela, 17 listopada 2013
Rozdział szósty - "Sakura - zwiędły kwiat, który rozkwitł."
Co noc wspomina ten dzień. Wiosna, różowe płatki wiśni leniwie spadały na ziemię. Piękny widok, którym mogli szczycić się mieszkańcy osiedla. Tylko tym, niestety. Ona. Trzynastoletnia dziewczyna. Z długimi różowymi włosami i zielonymi jak trawa oczami. Samotnie leżała pod jednym z drzew wiśni. Nie była szczęśliwa. Malutkie łzy skapywały z jej oczu, na skronie,mocząc rozrzucone po trawie włosy. Dzisiaj... W najpiękniejszy dzień roku dla Japonii, ona postąpiła źle. Jak małe rozkapryszone dziecko, które za wszelką cenę chce dostać to czego chce. Nie zważając na innych. Myśl o tym, że zostawiła wielką dziurę w sercu, w jednym z bliższych jej osób przyprawiało o natychmiastowe poczucie winy... I płacz. Chociaż nie wiedziała tak naprawdę ile on dla niej znaczył. Nie, ona wiedziała. Był jej przyjacielem, od zawsze. Pomagał jej, chociaż odrzucała pomoc. Pocieszał ją, gdy tego potrzebowała. Był przy niej w najgorszych momentach życia, a ona go odrzucała. Uśmiechnęła się pod nosem. Przypomnieć sobie o tym co robił gdy była smutna teraz...
Jak próbował ją rozśmieszyć, by na jej bladej twarzyczce zagościł chodź na chwilę uśmiech. Ten uśmiech.. I dalej wspominała. Jak to było kiedyś dobrze, gdyby nie ona..
Obudziła się, pod wpływem jasnych promyków słońca, dzielnie przedostających się przez roletę w oknie. Dzisiaj się zmieni. Minęły trzy lata, od tamtego wydarzenia. Trzy lata, pod wpływem złych osób, zmieniło ją doszczętnie. Ze słodkiej dziewczynki w wytapetowanego potwora. O nie. Dzisiaj zacznie nowy rozdział w swoim życiu. O ile, będzie mogła. Chwiejnie wstała z łóżka trącąc przy tym poduszkę. Weszła do łazienki i pierwsze co zrobiła, to podstawiła pod szafkę kosz na śmieci. I z bólem w sercu wyrzuciła wszystko co się na niej znajdowało. Postawiła go na ziemi i lekko przecierając oczy odkręciła wodę. Duży strumień zachlapał zlew i przy okazji kawałek jej bluzki. Westchnęła. Zwilżyła ręce i bez protestów przyłożyła twarz do kranu. A na biały zlew poleciały resztki wczorajszego podkładu. Myła twarz dalej. Czarno - brązowa ciecz w coraz mniejszych ilościach skapywała z jej twarzy. I wreszcie. Spojrzała w lustro i zobaczyła swoją prawdziwą twarz. Bladą i zarazem piękną. Oczy czyste i bez podkreślania wyglądały pięknie.
- Co ja próbowałam sobą udowodnić? - nie wierzyła w to co widzi. Straciła trzy lata upiększania się, nie wiedząc, że jej naturalne piękno jest już na wysokim poziome.Rozczesała krótkie włosy. Dzisiaj bez żadnych dodatków. Sztucznym kwiatków czy neonowych spinek. Tylko czerwona opaska, którą od niego dostała. Na samą myśl o tym zaczęła się uśmiechać. Tak dużą wagę do niej przywiązywała, że aż sama w to nie wierzyła. Ubrana, w zwyczajnym mundurku szkolnym zeszła na dół. Jakie zdziwienie było Pani Haruno zobaczyć swoją córkę, w jej naturalnym, szkarłatnym rumieńcu na policzkach i uśmiechniętą buzią. Podeszła do niej i bez słowa cmoknęła ją w policzek. Wzięła ostatnią kanapkę, która jej mama przygotowała dla rodziny i wyszła z domu.
A pani Haruno nadal stała w przejściu, trzymając się za miejsce, gdzie przed chwilą ucałowała ją swoja córka.
Całą drogę rozmyślała, jak przyjmą ją znajomi z klasy. Czy ją wyśmieją, czy nie. Ona zrobiła co mogła, jak najlepiej umiała. Teraz oni muszą ją przyjąć. Mogą, a nie muszą, poprawiła się w myślach. Uniosła lekko głowę. Początek września, a jesień dawała o sobie znaki. Różnokolorowe listki tańczyły przed nią na wietrze. Teraz, gdy musi nauczyć się cieszyć pięknem życia przystanęła na chwilkę, by popatrzeć na to piękne zjawisko. Jakby miały swoje własne rozumy. Mniejszy żółty listek goni większego czerwonego liścia. Popatrzyła jeszcze trochę i znów ruszyła w drogę. Nie może się przecież spóźnić!
Gdy wchodziła do gwarnego liceum nie napotkała ciekawskich oczu spoglądający na nią. Było tłoczno i nikt nie zwracał na nią szczególnej uwagi. Dla niej był to plus, wskazówka, że się nie wyróżnia swoją osobą. Przeciskając się przez uczniów, dostrzegła już grupkę znajomych twarzy. Uśmiechnięta zaczęła kierować się w ich stronę, Jakie było jej rozczarowanie, gdy prawie dochodząc do znajomych zadzwonił dzwonek i wszyscy weszli do klasy. Zostały jej tylko przerwy...
Nie mogła. Co każdą przerwę panikowała. Gdy tylko para niebieskookich oczu Naruto spojrzały na nią ulatniała się do łazienki i przeczekała czas wolny. Teraz została jej ostatnia szansa, na ustatkowanie się.
- H-hej Naruto.. - mruknęła nieśmiało, podchodząc do niego. Wzrok skierowała na czubki swoich butów, by tylko nie patrzeć na blondynka. Ten, lekko zdziwiony jej zachowaniem, uśmiechnął się ciepło, chcąc dodać jej otuchy.
- Sakura-chan! Pięknie wyglądasz! - prawie, że krzyknął ze zdenerwowania. Ale kłamał. Ta wersja Sakury, bardziej mu się podoba. Dziewczyna, jakby nie zrozumiała tego co powiedział, spoglądała na niego oszołomiona.
- Wracamy Naruto? - usłyszeli zimny głos Uchihy, a nastolatce zaszkliły się oczy. Spojrzała na niego błagalnie, a on przeniósł spojrzenie z niebieskookiego na nią. Ten wzrok.. Taki oschły.
- Naruto... Ja chciałabym was.. przeprosić. - wyjąkała z trudem. - Wiem, że pewnie mi nie wybaczycie, w końcu to trzy lata.. Ale ja znowu chce mieć takich przyjaciół jak wy.. - mówiła przez płacz. Sasuke, przyglądał się niewzruszony cała sytuacją.
- Myślisz, że po tym co mu zrobiłaś.. żałosne. - prychnął. - Zostaw nas w spokoju i wracaj do Karin - warknął. Już chciał coś dodać, ale młody Uzumaki mu przerwał przytulając dziewczynę. A ona, wtulając się w jego rękaw, rozpłakała się.
- Od zawsze byliśmy przyjaciółmi Sakurcia. - zaśmiał się. Poczuł na swoim ramieniu, łzy dziewczyny i odruchowo przycisnął ja mocniej do siebie. - Wracajmy. - puścił ją i kierował się ku wyjściu ze szkoły. Za nim Sasuke i Sakura.
- Ja ci tak łatwo nie wybaczę. - mruknął czarnooki. Skinęła lekko głową. Wyszli z budynku. Razem.
W duchu, wybaczył jej dawno. Chciał tylko, by to odwzajemniła.
Oficjalnie potwierdzam, że końcówka jest denna ;-; Wybaczcie, długi czas oczekiwania, następny rozdział postaram się dodać szybciej!
/ Podobało ci się?
Skomentu~!
Jak próbował ją rozśmieszyć, by na jej bladej twarzyczce zagościł chodź na chwilę uśmiech. Ten uśmiech.. I dalej wspominała. Jak to było kiedyś dobrze, gdyby nie ona..
Obudziła się, pod wpływem jasnych promyków słońca, dzielnie przedostających się przez roletę w oknie. Dzisiaj się zmieni. Minęły trzy lata, od tamtego wydarzenia. Trzy lata, pod wpływem złych osób, zmieniło ją doszczętnie. Ze słodkiej dziewczynki w wytapetowanego potwora. O nie. Dzisiaj zacznie nowy rozdział w swoim życiu. O ile, będzie mogła. Chwiejnie wstała z łóżka trącąc przy tym poduszkę. Weszła do łazienki i pierwsze co zrobiła, to podstawiła pod szafkę kosz na śmieci. I z bólem w sercu wyrzuciła wszystko co się na niej znajdowało. Postawiła go na ziemi i lekko przecierając oczy odkręciła wodę. Duży strumień zachlapał zlew i przy okazji kawałek jej bluzki. Westchnęła. Zwilżyła ręce i bez protestów przyłożyła twarz do kranu. A na biały zlew poleciały resztki wczorajszego podkładu. Myła twarz dalej. Czarno - brązowa ciecz w coraz mniejszych ilościach skapywała z jej twarzy. I wreszcie. Spojrzała w lustro i zobaczyła swoją prawdziwą twarz. Bladą i zarazem piękną. Oczy czyste i bez podkreślania wyglądały pięknie.
- Co ja próbowałam sobą udowodnić? - nie wierzyła w to co widzi. Straciła trzy lata upiększania się, nie wiedząc, że jej naturalne piękno jest już na wysokim poziome.Rozczesała krótkie włosy. Dzisiaj bez żadnych dodatków. Sztucznym kwiatków czy neonowych spinek. Tylko czerwona opaska, którą od niego dostała. Na samą myśl o tym zaczęła się uśmiechać. Tak dużą wagę do niej przywiązywała, że aż sama w to nie wierzyła. Ubrana, w zwyczajnym mundurku szkolnym zeszła na dół. Jakie zdziwienie było Pani Haruno zobaczyć swoją córkę, w jej naturalnym, szkarłatnym rumieńcu na policzkach i uśmiechniętą buzią. Podeszła do niej i bez słowa cmoknęła ją w policzek. Wzięła ostatnią kanapkę, która jej mama przygotowała dla rodziny i wyszła z domu.
A pani Haruno nadal stała w przejściu, trzymając się za miejsce, gdzie przed chwilą ucałowała ją swoja córka.
Całą drogę rozmyślała, jak przyjmą ją znajomi z klasy. Czy ją wyśmieją, czy nie. Ona zrobiła co mogła, jak najlepiej umiała. Teraz oni muszą ją przyjąć. Mogą, a nie muszą, poprawiła się w myślach. Uniosła lekko głowę. Początek września, a jesień dawała o sobie znaki. Różnokolorowe listki tańczyły przed nią na wietrze. Teraz, gdy musi nauczyć się cieszyć pięknem życia przystanęła na chwilkę, by popatrzeć na to piękne zjawisko. Jakby miały swoje własne rozumy. Mniejszy żółty listek goni większego czerwonego liścia. Popatrzyła jeszcze trochę i znów ruszyła w drogę. Nie może się przecież spóźnić!
Gdy wchodziła do gwarnego liceum nie napotkała ciekawskich oczu spoglądający na nią. Było tłoczno i nikt nie zwracał na nią szczególnej uwagi. Dla niej był to plus, wskazówka, że się nie wyróżnia swoją osobą. Przeciskając się przez uczniów, dostrzegła już grupkę znajomych twarzy. Uśmiechnięta zaczęła kierować się w ich stronę, Jakie było jej rozczarowanie, gdy prawie dochodząc do znajomych zadzwonił dzwonek i wszyscy weszli do klasy. Zostały jej tylko przerwy...
Nie mogła. Co każdą przerwę panikowała. Gdy tylko para niebieskookich oczu Naruto spojrzały na nią ulatniała się do łazienki i przeczekała czas wolny. Teraz została jej ostatnia szansa, na ustatkowanie się.
- H-hej Naruto.. - mruknęła nieśmiało, podchodząc do niego. Wzrok skierowała na czubki swoich butów, by tylko nie patrzeć na blondynka. Ten, lekko zdziwiony jej zachowaniem, uśmiechnął się ciepło, chcąc dodać jej otuchy.
- Sakura-chan! Pięknie wyglądasz! - prawie, że krzyknął ze zdenerwowania. Ale kłamał. Ta wersja Sakury, bardziej mu się podoba. Dziewczyna, jakby nie zrozumiała tego co powiedział, spoglądała na niego oszołomiona.
- Wracamy Naruto? - usłyszeli zimny głos Uchihy, a nastolatce zaszkliły się oczy. Spojrzała na niego błagalnie, a on przeniósł spojrzenie z niebieskookiego na nią. Ten wzrok.. Taki oschły.
- Naruto... Ja chciałabym was.. przeprosić. - wyjąkała z trudem. - Wiem, że pewnie mi nie wybaczycie, w końcu to trzy lata.. Ale ja znowu chce mieć takich przyjaciół jak wy.. - mówiła przez płacz. Sasuke, przyglądał się niewzruszony cała sytuacją.
- Myślisz, że po tym co mu zrobiłaś.. żałosne. - prychnął. - Zostaw nas w spokoju i wracaj do Karin - warknął. Już chciał coś dodać, ale młody Uzumaki mu przerwał przytulając dziewczynę. A ona, wtulając się w jego rękaw, rozpłakała się.
- Od zawsze byliśmy przyjaciółmi Sakurcia. - zaśmiał się. Poczuł na swoim ramieniu, łzy dziewczyny i odruchowo przycisnął ja mocniej do siebie. - Wracajmy. - puścił ją i kierował się ku wyjściu ze szkoły. Za nim Sasuke i Sakura.
- Ja ci tak łatwo nie wybaczę. - mruknął czarnooki. Skinęła lekko głową. Wyszli z budynku. Razem.
W duchu, wybaczył jej dawno. Chciał tylko, by to odwzajemniła.
Oficjalnie potwierdzam, że końcówka jest denna ;-; Wybaczcie, długi czas oczekiwania, następny rozdział postaram się dodać szybciej!
/ Podobało ci się?
Skomentu~!
piątek, 25 października 2013
Rozdział piąty - " Menma"
- MENMA?! - wykrzyknął głośno Kiba. Naruto opowiedział mu o wczorajszej kolacji. O tym, że jego mama była zadowolona z przyjazdu tego głupka i o tym, że będzie z nim dzielił pokój.
- To masz porządnie przesrane stary. - poklepał po ramieniu zdołowanego blondyna.
- Nie ciesz się za bardzo. On dochodzi do naszego liceum. - powiedział załamany. Kiba głośno westchnął. Od niepamiętnych czasów się nie lubili. Menma był też strasznym kobieciarzem i zgarniał mu wszystkie dziewczyny sprzed nosa. Ale jednego mu nie zapomni. To było w drugiej gimnazjum...
" Brązowowłosy chłopak wracał od Naruto. Było już bardzo późno więc się spieszył, ale nie biegł. Rodzicie wyjechali w sprawie służbowej o dziwo, przecież są weterynarzami. Może po prostu chcieli się wyrwać z domu? Nie dziwie się. Wiedział, że Hana może go ochrzanić ale wiedział też, że i tak jej nie posłucha. Ona też o tym wiedziała. Ale w końcu ma go pilnować. Poprawił spadający mu czerwony szalik z szyji. " Może lepiej byłoby zostać u nich na noc, tak jak proponował pan Minato! Jakoś by się to wyjaśniło" - pomyślał. Lepsze to niż wyjście o 23. kiedy jest -10 stopni. Ale on zachował się jak wychowany człowiek i grzecznie odmówił. Nie obyło się bez namawiania i innych podobnych. Teraz lekko żałował. Ale wróci do domku, położy się w ciepłym łóżku pod cieplutkim kocem i włączy sobie jakiś denny serial w telewizji. Leniwie zamknął oczy. Nie patrzył na drogę, i tak nikt nie szedł tą ścieżką. Kiedyś jak byli w podstawówce obmyślili razem z Naruto to ścieżkę. Taki mały skrót na wszelki wypadek. Znają go tylko on, blondyn, Sasuke i ... MENMA?! Otworzył szerzej oczy na widok twarzy chłopaka tak blisko jego. Nogi chłopaka same poszły do przodu a czoła młodzieńców zderzyły się z niewielką siłą, lecz na tyle mocną by upadli.
- Uważaj jak chodzisz idioto! - wykrzyknął Menma rozmasowując obolałe miejsce. Kiba zmarszczył brwi. To jego wina, że ten głupek na niego wszedł?
- Mógłbym powiedzieć to samo!
- Dobra, weź zejdź mi z oczu. - syknął wstając z ziemi. Przez chwilę Kibie wydawało się, że chłopak się rumieni. Spojrzał na niego na odchodnym i nie pomylił się. Na bladej twarzy gościły dwa niewielkie zaróżowienia.
- Menma...czy ty... się.. rumienisz? - lekko zachichotał. Gdyby wzrok mógłby zabijać brązowowłosy już by leżał w grobie. Czarnooki ciskał w niego milionami gromów z nieba. Nic nie powiedział tylko prychnął i skierował się, najprawdopodobniej do domu Uzumakich. Kiba wstał, otrzepał się i wrócił do domu.
Wchodząc do swojego mieszkania poczuł woń perfum swojej mamy. "Tak wcześnie wróciła?" - pomyślał. Rozejrzał się po domu. Na stole leżały dwie szklanki, talerz i niedojedzone ciasto. Ktoś tu był?
- Hana? - nikt mu nie odpowiedział. Zdjął ośnieżone buty i poszedł w kierunku pokoju swojej siostry, lecz tam jej nie zastał. Zaniepokoiło go to. Odwrócił się i wrócił do salonu. Już miał usiąść na kanapie lecz zauważył Hanę bez bluzki w samej bieliźnie i spodniach.
- Menma...Menma... - mruczała z błogim uśmiechem dziewczyna. Kibe zamurowało. Przed 10 minutami ten gość wpadł na niego z wypiekami na twarzy, a teraz jego siostra leży prawie naga na kanapie. Zacisnął mocniej pięści. Czy on... Hana? Potrząsnął lekko siostrą, lecz ta tylko odwróciła się na drugi bok.
- Hana kurde obudź się! - krzyknął w jej stronę. Zdezorientowana i obudzona dziewczyna odwróciła się do Kiby i jak w wojsku usiadła wyprostowana. Chłopak zadowolony skrzyżował ręce na piersi i oparł się o brzeg szklanego stolika.
- O.. hej... - powiedziała zaspana. Ręką tarła lewe oko. Kibie niebezpiecznie drgała brew. Głośno wpuścił powietrze o płuc. I na jednym wdechu mówił.
- Hana... Czy był tu Menma?
- Co?...Kto?.. Menma? Nie nie. - nerwowo machała dłońmi. - Nic się nie stało a tylko... - spojrzała na ubrudzony stolik. - Dziewczyny przyszły.
- I cię rozebrały? - dogryzł. - Hana mów prawdę. - westchnął nerwowo. Spojrzał na nią. Zamyślona, poczochrana, z zaspanymi oczami, z malinką na szyi ZARAZ JAK?! Otworzył szerzej oczy zachwiał się pod swoim ciężarem.
- Hana! Mnie nie oszukasz! - wskazał na różową plamkę przy obojczyku. Dziewczyna czerwona ze zdenerwowania wstała i i odwróciła się plecami do brata.
- Nie powinno cię obchodzić z kim się spotykam, nawet jeśli ma to być Menma! Zajmij się lepiej sobą i swoimi sprawami! Jestem już dorosła i...
- No właśnie! JESTEŚ DOROSŁA! - wykrzyknął. - Jesteś dorosła a zachowujesz się jak dziecko! Wiesz, że Menma jest moim rówieśnikiem prawda?! Wszyscy faceci świata, ale nie on! Wykorzysta cię i znajdzie dziewczyna W SWOIM WIEKU! - dodał. Dziewczyna tylko prychnęła. Zabrała koc i skierowała się na górę.
- Hana, zaczekaj!
- Nie jesteś święty braciszku, prędzej czy później i tak znajdę "haczyk" na ciebie. - usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Bezwładnie usiadł na stoliku. "Znajdzie na mnie haczyk? O co jej teraz chodzi?" - pomyślał.
- Kurwa. - schował twarz w dłonie.
Następnego dnia doszło do bójki między Menmą a Kibą. Chodziło o Hanę. Kiba tak bardzo chciał, by skończyli ten chory związek, że nie opanował gniewu. Za to Menma chciał by chłopak w końcu dał mu święty spokój i jak to powiedział "truł dupe swojej siostrze". Skończyli w gabinecie dyrektorki Tsunade. Po tym zdarzeniu, Kiba nie raczył powiedzieć żadnego słowa do Menmy. Ewentualnie jakieś "głupek, debil, idiota, ciota, " Dlatego tak bardzo nienawidził Menmy."
- Cholera, czemu sobie o tym przypominam? - ocknął się i wrócił do rysowania po zeszycie Naruto.
Zaczęła się godzina wychowawcza klasy drugiej. Madara-sensei jak na każdej wychowawczej lekcji sprawdzał kartkówki więc uczniowie mieli spokój. Z wyjątkiem Yuny która 4 raz z kolei gniotła kartki i wrzucała do kosza. Zdenerwowana już Sachyia odwróciła się do niej i ze wzrokiem mordercy obserwowała jak koleżanka próbuje rozrysować plan nowej marionetki.
- Czy możesz mi powiedzieć po jaką cholerę będziesz budować kolejną lalkę? - spytała zdezorientowaną dziewczynę. Ta tylko spojrzała na nią i wróciła do poprzedniego zajęcia.
- Na pojedynek z Sasorim. - mruknęła niezrozumiale. Czynnością Yuny zainteresowała się koleżanka obok odwrócona wcześniej do Konan-Ayumi.
- Czy te marionetki które trzymasz w szafie ci nie wystarczą? - spytała.
- Nie. Na to potrzebuje nowej, świeżej i bardziej zajebistej marionetki. Żeby Sasoriemu szczęka opadła do samego jądra ziemi. Żeby wiedział kto tu rządzi. - odpowiedziała. Sachyia klepnęła się w czoło i odwróciła. Ayumi tylko lekko zachichotała i wróciła do rozmowy z Konan.
- Jeszcze zobaczycie. Pokonam cię Sasori Akasuna. - spojrzała lodowato na czerwono-włosego.
- Słuchajcie szczyle. - klasa lekko drgnęła i wyprostowała się na krzesłach. - Miała wam to przekazać pani Kurenai ale ma problemy ze... - odchrząknął. - ze zdrowiem. Więc tak w Grudniu w naszej szkole organizowany jest "Projekt Równości". Organizują go klasy 2 więc wy też musicie. - spojrzał na śmiejącego się Hidana.
- Tak jest! - zasalutował. - Ale o co chodzi? - spytał cichutko Kakuzu. Nie odpowiedział, fuknął i wrócił do słuchania nauczyciela.
- Kontynuując. Macie ustalić między sobą trzyosobowe grupy i przygotować projekt. Multimedialnie czy tam plastycznie, artystycznie coś w tym stylu. Zrozumiano?!
- Tak, Madaro- sensei! - wykrzynęła cała klasa.
- I, żeby nie było tak jak ostatnio panie Uchiha. Pan też jest w to wplątany.- Itachi spojrzał nerwowo na Nagato i Konan. Oni tylko pokiwali przecząco głowami.
- Tak psorze. - westchnął a na korytarzu rozległ się dzwonek.
- Bardzo dobrze a teraz spadać na przerwę!
- Możesz mi w końcu powiedzieć czym ty się tak właściwie podniecasz? - spytał chłodno Sasuke. Od poprzedniej lekcji ten głupek chodzi podminowany szczerząc się do każdego. Jest tu kilka dni a już chce sobie narobić opinie klasowego idioty? Typowe dla Naruto.
- No bo, no bo, no bo! - zbliżył twarz niebezpiecznie twarzy chłopaka i maślanymi oczami spojrzał na jego tęczówki. Na skroni Uchihy nerwowo drgała żyłka.
- No mów ty idioto! - Odepchnął twarz blondyna. Naruto skrzyżował ręce i spojrzał na kolegę.
- Nie.
- Co? - spytał tępo Sasuke. - Jakim ty jestes idiotą... Od kilkunastu minut prawie, że dochodzisz ze szczęścia a teraz mówisz mi zwykłe nie? Czy to według ciebie jest logiczne? - spytał załamany. Naruto tylko uśmiechnął się najszerzej jak mógł i skwitował.
- Nie. Sam się dowiesz. - wstał z podłogi i skierował się do sali. - Chodź, bo nie będziesz wiedział!
- Ludzie... - westchnął. - To takie tępe istoty. - dodał i poszedł w ślady za blondynem. W klasie byli prawie wszyscy, brakowało jedynie Hinaty co bardzo zaintrygowało Sasuke. Była na poprzednich lekcjach a teraz jej nie ma? Na wagary poszła? Ktoś ją podmienił? Uśmiechnął się lekko i usiadł obok Naruko.
- Pan Uchiha w dobrym nastroju? A cóż to się stało? - Spytał pobłażliwie udając jak najbardziej szlachecki ton, co bardziej rozbawiło czarnookiego. Dźgnął ją lekko w biodro na co ona oddala mu tym samym.
- Ała, Co ty masz z palcami? - spytał trzymając się na lewą częśĆ brzucha.
- To? - pokazała Swoje palce na co on skinął głową. - To tylko ładnie zrobione paznokcie. - uśmiechnęła się słodko.
- Baby.. - westchnął po czym od razu dostał w lewe ramię.
- Zważaj na słowa. - powiedziała i wzięła się za czytanie podręcznika od matematyki.
Do sali wszedł zdenerwowany pan Asuma, rzucił dziennik na blat i stanął na środku sali.
- Posłuchajcie mam super wiadomość. Właśnie udało mi się zorganizować dla was wycieczkę! I to nie byle jaką! Jedziemy na tydzień, na pewno na tydzień tylko nie gdzie, kiedy i o której... ale jedziecie na wycieczkę! - opowiedział na jednym tchu.
-Łu brawo pan Asuma... - mruknęła znudzona Ino.
- Ciesz się, że gdzieś jedziemy. - dogryzł Shikamaru. Blondynka tylko pokazała mu język i wzięła się za robienie zadań.
-No to wracamy do matematyki. - powiedział Asuma na to klasa jęknęła żałośnie.
Więc jest XD Nanami głupia i nie pisała gomen. Mam nadzieje, że wam się spodoba :3
" Brązowowłosy chłopak wracał od Naruto. Było już bardzo późno więc się spieszył, ale nie biegł. Rodzicie wyjechali w sprawie służbowej o dziwo, przecież są weterynarzami. Może po prostu chcieli się wyrwać z domu? Nie dziwie się. Wiedział, że Hana może go ochrzanić ale wiedział też, że i tak jej nie posłucha. Ona też o tym wiedziała. Ale w końcu ma go pilnować. Poprawił spadający mu czerwony szalik z szyji. " Może lepiej byłoby zostać u nich na noc, tak jak proponował pan Minato! Jakoś by się to wyjaśniło" - pomyślał. Lepsze to niż wyjście o 23. kiedy jest -10 stopni. Ale on zachował się jak wychowany człowiek i grzecznie odmówił. Nie obyło się bez namawiania i innych podobnych. Teraz lekko żałował. Ale wróci do domku, położy się w ciepłym łóżku pod cieplutkim kocem i włączy sobie jakiś denny serial w telewizji. Leniwie zamknął oczy. Nie patrzył na drogę, i tak nikt nie szedł tą ścieżką. Kiedyś jak byli w podstawówce obmyślili razem z Naruto to ścieżkę. Taki mały skrót na wszelki wypadek. Znają go tylko on, blondyn, Sasuke i ... MENMA?! Otworzył szerzej oczy na widok twarzy chłopaka tak blisko jego. Nogi chłopaka same poszły do przodu a czoła młodzieńców zderzyły się z niewielką siłą, lecz na tyle mocną by upadli.
- Uważaj jak chodzisz idioto! - wykrzyknął Menma rozmasowując obolałe miejsce. Kiba zmarszczył brwi. To jego wina, że ten głupek na niego wszedł?
- Mógłbym powiedzieć to samo!
- Dobra, weź zejdź mi z oczu. - syknął wstając z ziemi. Przez chwilę Kibie wydawało się, że chłopak się rumieni. Spojrzał na niego na odchodnym i nie pomylił się. Na bladej twarzy gościły dwa niewielkie zaróżowienia.
- Menma...czy ty... się.. rumienisz? - lekko zachichotał. Gdyby wzrok mógłby zabijać brązowowłosy już by leżał w grobie. Czarnooki ciskał w niego milionami gromów z nieba. Nic nie powiedział tylko prychnął i skierował się, najprawdopodobniej do domu Uzumakich. Kiba wstał, otrzepał się i wrócił do domu.
Wchodząc do swojego mieszkania poczuł woń perfum swojej mamy. "Tak wcześnie wróciła?" - pomyślał. Rozejrzał się po domu. Na stole leżały dwie szklanki, talerz i niedojedzone ciasto. Ktoś tu był?
- Hana? - nikt mu nie odpowiedział. Zdjął ośnieżone buty i poszedł w kierunku pokoju swojej siostry, lecz tam jej nie zastał. Zaniepokoiło go to. Odwrócił się i wrócił do salonu. Już miał usiąść na kanapie lecz zauważył Hanę bez bluzki w samej bieliźnie i spodniach.
- Menma...Menma... - mruczała z błogim uśmiechem dziewczyna. Kibe zamurowało. Przed 10 minutami ten gość wpadł na niego z wypiekami na twarzy, a teraz jego siostra leży prawie naga na kanapie. Zacisnął mocniej pięści. Czy on... Hana? Potrząsnął lekko siostrą, lecz ta tylko odwróciła się na drugi bok.
- Hana kurde obudź się! - krzyknął w jej stronę. Zdezorientowana i obudzona dziewczyna odwróciła się do Kiby i jak w wojsku usiadła wyprostowana. Chłopak zadowolony skrzyżował ręce na piersi i oparł się o brzeg szklanego stolika.
- O.. hej... - powiedziała zaspana. Ręką tarła lewe oko. Kibie niebezpiecznie drgała brew. Głośno wpuścił powietrze o płuc. I na jednym wdechu mówił.
- Hana... Czy był tu Menma?
- Co?...Kto?.. Menma? Nie nie. - nerwowo machała dłońmi. - Nic się nie stało a tylko... - spojrzała na ubrudzony stolik. - Dziewczyny przyszły.
- I cię rozebrały? - dogryzł. - Hana mów prawdę. - westchnął nerwowo. Spojrzał na nią. Zamyślona, poczochrana, z zaspanymi oczami, z malinką na szyi ZARAZ JAK?! Otworzył szerzej oczy zachwiał się pod swoim ciężarem.
- Hana! Mnie nie oszukasz! - wskazał na różową plamkę przy obojczyku. Dziewczyna czerwona ze zdenerwowania wstała i i odwróciła się plecami do brata.
- Nie powinno cię obchodzić z kim się spotykam, nawet jeśli ma to być Menma! Zajmij się lepiej sobą i swoimi sprawami! Jestem już dorosła i...
- No właśnie! JESTEŚ DOROSŁA! - wykrzyknął. - Jesteś dorosła a zachowujesz się jak dziecko! Wiesz, że Menma jest moim rówieśnikiem prawda?! Wszyscy faceci świata, ale nie on! Wykorzysta cię i znajdzie dziewczyna W SWOIM WIEKU! - dodał. Dziewczyna tylko prychnęła. Zabrała koc i skierowała się na górę.
- Hana, zaczekaj!
- Nie jesteś święty braciszku, prędzej czy później i tak znajdę "haczyk" na ciebie. - usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Bezwładnie usiadł na stoliku. "Znajdzie na mnie haczyk? O co jej teraz chodzi?" - pomyślał.
- Kurwa. - schował twarz w dłonie.
Następnego dnia doszło do bójki między Menmą a Kibą. Chodziło o Hanę. Kiba tak bardzo chciał, by skończyli ten chory związek, że nie opanował gniewu. Za to Menma chciał by chłopak w końcu dał mu święty spokój i jak to powiedział "truł dupe swojej siostrze". Skończyli w gabinecie dyrektorki Tsunade. Po tym zdarzeniu, Kiba nie raczył powiedzieć żadnego słowa do Menmy. Ewentualnie jakieś "głupek, debil, idiota, ciota, " Dlatego tak bardzo nienawidził Menmy."
- Cholera, czemu sobie o tym przypominam? - ocknął się i wrócił do rysowania po zeszycie Naruto.
Zaczęła się godzina wychowawcza klasy drugiej. Madara-sensei jak na każdej wychowawczej lekcji sprawdzał kartkówki więc uczniowie mieli spokój. Z wyjątkiem Yuny która 4 raz z kolei gniotła kartki i wrzucała do kosza. Zdenerwowana już Sachyia odwróciła się do niej i ze wzrokiem mordercy obserwowała jak koleżanka próbuje rozrysować plan nowej marionetki.
- Czy możesz mi powiedzieć po jaką cholerę będziesz budować kolejną lalkę? - spytała zdezorientowaną dziewczynę. Ta tylko spojrzała na nią i wróciła do poprzedniego zajęcia.
- Na pojedynek z Sasorim. - mruknęła niezrozumiale. Czynnością Yuny zainteresowała się koleżanka obok odwrócona wcześniej do Konan-Ayumi.
- Czy te marionetki które trzymasz w szafie ci nie wystarczą? - spytała.
- Nie. Na to potrzebuje nowej, świeżej i bardziej zajebistej marionetki. Żeby Sasoriemu szczęka opadła do samego jądra ziemi. Żeby wiedział kto tu rządzi. - odpowiedziała. Sachyia klepnęła się w czoło i odwróciła. Ayumi tylko lekko zachichotała i wróciła do rozmowy z Konan.
- Jeszcze zobaczycie. Pokonam cię Sasori Akasuna. - spojrzała lodowato na czerwono-włosego.
- Słuchajcie szczyle. - klasa lekko drgnęła i wyprostowała się na krzesłach. - Miała wam to przekazać pani Kurenai ale ma problemy ze... - odchrząknął. - ze zdrowiem. Więc tak w Grudniu w naszej szkole organizowany jest "Projekt Równości". Organizują go klasy 2 więc wy też musicie. - spojrzał na śmiejącego się Hidana.
- Tak jest! - zasalutował. - Ale o co chodzi? - spytał cichutko Kakuzu. Nie odpowiedział, fuknął i wrócił do słuchania nauczyciela.
- Kontynuując. Macie ustalić między sobą trzyosobowe grupy i przygotować projekt. Multimedialnie czy tam plastycznie, artystycznie coś w tym stylu. Zrozumiano?!
- Tak, Madaro- sensei! - wykrzynęła cała klasa.
- I, żeby nie było tak jak ostatnio panie Uchiha. Pan też jest w to wplątany.- Itachi spojrzał nerwowo na Nagato i Konan. Oni tylko pokiwali przecząco głowami.
- Tak psorze. - westchnął a na korytarzu rozległ się dzwonek.
- Bardzo dobrze a teraz spadać na przerwę!
- Możesz mi w końcu powiedzieć czym ty się tak właściwie podniecasz? - spytał chłodno Sasuke. Od poprzedniej lekcji ten głupek chodzi podminowany szczerząc się do każdego. Jest tu kilka dni a już chce sobie narobić opinie klasowego idioty? Typowe dla Naruto.
- No bo, no bo, no bo! - zbliżył twarz niebezpiecznie twarzy chłopaka i maślanymi oczami spojrzał na jego tęczówki. Na skroni Uchihy nerwowo drgała żyłka.
- No mów ty idioto! - Odepchnął twarz blondyna. Naruto skrzyżował ręce i spojrzał na kolegę.
- Nie.
- Co? - spytał tępo Sasuke. - Jakim ty jestes idiotą... Od kilkunastu minut prawie, że dochodzisz ze szczęścia a teraz mówisz mi zwykłe nie? Czy to według ciebie jest logiczne? - spytał załamany. Naruto tylko uśmiechnął się najszerzej jak mógł i skwitował.
- Nie. Sam się dowiesz. - wstał z podłogi i skierował się do sali. - Chodź, bo nie będziesz wiedział!
- Ludzie... - westchnął. - To takie tępe istoty. - dodał i poszedł w ślady za blondynem. W klasie byli prawie wszyscy, brakowało jedynie Hinaty co bardzo zaintrygowało Sasuke. Była na poprzednich lekcjach a teraz jej nie ma? Na wagary poszła? Ktoś ją podmienił? Uśmiechnął się lekko i usiadł obok Naruko.
- Pan Uchiha w dobrym nastroju? A cóż to się stało? - Spytał pobłażliwie udając jak najbardziej szlachecki ton, co bardziej rozbawiło czarnookiego. Dźgnął ją lekko w biodro na co ona oddala mu tym samym.
- Ała, Co ty masz z palcami? - spytał trzymając się na lewą częśĆ brzucha.
- To? - pokazała Swoje palce na co on skinął głową. - To tylko ładnie zrobione paznokcie. - uśmiechnęła się słodko.
- Baby.. - westchnął po czym od razu dostał w lewe ramię.
- Zważaj na słowa. - powiedziała i wzięła się za czytanie podręcznika od matematyki.
Do sali wszedł zdenerwowany pan Asuma, rzucił dziennik na blat i stanął na środku sali.
- Posłuchajcie mam super wiadomość. Właśnie udało mi się zorganizować dla was wycieczkę! I to nie byle jaką! Jedziemy na tydzień, na pewno na tydzień tylko nie gdzie, kiedy i o której... ale jedziecie na wycieczkę! - opowiedział na jednym tchu.
-Łu brawo pan Asuma... - mruknęła znudzona Ino.
- Ciesz się, że gdzieś jedziemy. - dogryzł Shikamaru. Blondynka tylko pokazała mu język i wzięła się za robienie zadań.
-No to wracamy do matematyki. - powiedział Asuma na to klasa jęknęła żałośnie.
Więc jest XD Nanami głupia i nie pisała gomen. Mam nadzieje, że wam się spodoba :3
wtorek, 27 sierpnia 2013
Zdaje się na waszą twórczość!
- No napisz coś wreszcie! - krzyknął zbulwersowany Deidara.
- Kiedy nie mogę... - jęknęła dziewczyna i z mocnym hukiem położyła głowę na biurku.
- Co ci tak zaprząta tą głowę? - podszedł do niej Sasori podniósł jej głowę łapiąc za włosy. W jej oku dostrzegł iskierki. Szatynka podparła się łokciami o stolik i rozmarzonymi oczami spojrzała na dwóch chłopców.
- A może by tak... Zrobić SasoDei? - spytała patrząc na nich na przemian. Deidara zrobił się czerwony jak burak, co próbował ukryć pod wystająca grzywką. Sasori zmarszczył brwi.
- Nie zrobisz tego. - warknął czerwonowłosy. Ta tylko zachichotała. Odwróciła się przodem do monitora i słychać było tylko stukot jej palców o klawiaturę.
- Nie no proszę cię, Natalka. - zaakcentował ostatnie słowo niebieskooki. Dziewczyna tylko prychnęła, a do pokoju wpadła zdenerwowana Sachyia.
- Czy ja dobrze usłyszałam SasoDei? - mówiła poddenerwowana. Szatynka tylko mruknęła coś niezrozumianego. Sachyia gwałtownie złapała ja za ramiona i szybko potrząsała.
- Nie! Nie zgadzam się! - krzyczała na oszołomioną autorkę. Gdy ją puściła posłała jej minę zbitego psa.
- Ale... czemu? - powiedziała uśmiechając się chytrze. Zignorowała jej starania i miała wrócić do pisania, gdy odezwał się Dei.
- No właśnie dlaczego? - wszyscy spojrzeli się na rumieniącą się brązowooką.
- Nie.. ja... nie ważne. - powiedziała i odwróciła się napięcie. Autorka westchnęła.
- Skoro nie chcecie SasoDei, to zdam się na wyobraźnie czytelników. - powiedziała i opublikowała post.
- Kiedy nie mogę... - jęknęła dziewczyna i z mocnym hukiem położyła głowę na biurku.
- Co ci tak zaprząta tą głowę? - podszedł do niej Sasori podniósł jej głowę łapiąc za włosy. W jej oku dostrzegł iskierki. Szatynka podparła się łokciami o stolik i rozmarzonymi oczami spojrzała na dwóch chłopców.
- A może by tak... Zrobić SasoDei? - spytała patrząc na nich na przemian. Deidara zrobił się czerwony jak burak, co próbował ukryć pod wystająca grzywką. Sasori zmarszczył brwi.
- Nie zrobisz tego. - warknął czerwonowłosy. Ta tylko zachichotała. Odwróciła się przodem do monitora i słychać było tylko stukot jej palców o klawiaturę.
- Nie no proszę cię, Natalka. - zaakcentował ostatnie słowo niebieskooki. Dziewczyna tylko prychnęła, a do pokoju wpadła zdenerwowana Sachyia.
- Czy ja dobrze usłyszałam SasoDei? - mówiła poddenerwowana. Szatynka tylko mruknęła coś niezrozumianego. Sachyia gwałtownie złapała ja za ramiona i szybko potrząsała.
- Nie! Nie zgadzam się! - krzyczała na oszołomioną autorkę. Gdy ją puściła posłała jej minę zbitego psa.
- Ale... czemu? - powiedziała uśmiechając się chytrze. Zignorowała jej starania i miała wrócić do pisania, gdy odezwał się Dei.
- No właśnie dlaczego? - wszyscy spojrzeli się na rumieniącą się brązowooką.
- Nie.. ja... nie ważne. - powiedziała i odwróciła się napięcie. Autorka westchnęła.
- Skoro nie chcecie SasoDei, to zdam się na wyobraźnie czytelników. - powiedziała i opublikowała post.
sobota, 24 sierpnia 2013
Rozdział czwarty - " Niespodzianka"
Na początek taka mała notka ode mnie ;D Naprawdę zachęcam do obejrzenia anime Shingeki no Kyojin! Kiedyś o tym słyszałam ale pierwszy odcinek, czy jego 10 sekund mnie nie przekonało. I widziałam te wszystkie obrazki z Levim itp. Potem zobaczyłam ten jak dla mnie zaczepisty opening! I to wszystko zachęciło mnie do obejrzenia. I nie żałuje! Naprawdę polecam, sporo akcji, pierwszy odcinek doprowadził mnie do płaczu XD(tak jak wszystkie które dotąd obejrzałam, a moge powiedzieć, że nie należe do osób łatwo się wzruszających ;D dop.aut) i do lekkiego strachu gdy zobaczyłam tych tytanów. Ale potem już po prostu żyłam z nimi ! Zachęcam mocno XDD No i zachęcam do czytania kolejnych rozdziałów :)
Naruto wychodził ze szkoły. Miał do załatwienia kwiaty dla mamy. Tylko jakie on miał kupić? Róże? O nich Naruko nic nie wspominała. Chyba. Tulipany! Nie o nich chyba też nic nie mówiła. Ehh.. Jestem beznadziejny. Podrapał się w tył głowy. Wiem! Kupie mix kwiatków. Znaczy się bukiet. Mam nadzieje, że Naruko coś wymyśli i nie poda jedzenia kupionego w pierwszym lepszym sklepie spożywczym. Naruto ciężko westchnął. Jeśli wyda na te kwiaty dużo kasy, nie starczy mu na nową płytę "One ok Rock". A wychodzi już za tydzień! Znając życie tata mu nie pożyczy, bo "Z tymi ocenami, zasłużyłeś?" Chociaż i tak jest dopiero pierwszy dzień szkoły. Ale znając Naruto dostanie prędzej czy później jakąś jedynkę. Dlaczego on trafia na ludzi, którzy się na niego uwiązują?! (nie znalazłam lepszego słowa, gomen ;_; dop.aut) Chociaż jego wujek Iruka jest nauczycielem japońskiego, ale akurat nie u niego w liceum. Chyba, że jakiś nauczyciel w dziwny sposób odejdzie ze stanowiska nauczyciela japońskiego. Blondyn nieznacznie się uśmiechnął. Już on znajdzie jakiś sposób na uprzykrzeniu komuś życia. Potrzebna będzie tylko mała pomoc Kiby. Naruto zauważył kwiaciarnie. Wolnym krokiem wszedł do sklepu, a dzwoneczek zadzwonił lekko. Zza blatu wyłoniła się postać dziewczyny. Z wyglądu rok starsza od niebieskookiego. Włosy spięte miała w kucyka a twarz lekko przykurzoną. Najwidoczniej szukała czegoś w szafce obok blatu.
- Dzień doby panu. - uśmiechnęła się ciepło otrzepując kurz z małego noska.
- Dlaczego panu? Naruto jestem. - wyszczerzył się. Na twarzy granatowowłosej pojawiły się niewielkie rumieńce.
- Ayumi. - podała mu swoją dłoń a on ją uścisnął.
- No Ayumi. - zaakcentował ostatnie słowo. - Potrzebuje bukiet kwiatów.
- Jakich ? - spytała przygotowując nożyczki i wstążkę.
- Etto... - podrapał się w tył głowy. Niebieskooka widząc jego niewiadomą minę uśmiechnęła się nie widocznie. Wyglądał dość słodko.
- Mogą być fiołki? Będą idealnie pasować. - uśmiechnęła się
- Tak... Wiesz chodziło mi o takie połączenie ze sobą kilku rodzajów kwiatków. - powiedział patrząc na czubki butów.
- Rozumiem. Ale wiesz, że to będzie cię drożej kosztować? - odpowiedziała.
- Drożej? - spojrzał na nią. - To niech będą te fiołki. Mam nadzieję, że się nie wścieknie. - wzdrygnął się.
- To zabieram się do pracy. - uśmiechnęła się do blondyna i poszła na zaplecze. Po chwili przyszła z wazonem pełnym fioletowych kwiatków. To pewnie te fiołki! Pomyślał niebieskooki.
Boże jakim jestem durniem pewnie, że to one! klepnął się w czoło co zobaczyła Ayumi.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak, tylko uświadamiam sobie swoją głupotę. - powiedział na co granatowowłosa zachichotała lekko. Naruto uważnie ją obserwował. Jak wybierała najbardziej zadbane zielska. Jak obcina koncówki i zawiązuje wstążką. I układa ładne dodatki to całego bukietu. Wyglądała tak pięknie. Zaraz o czym ty myślisz głupku! Potrząsnął głową. Przecież kochasz Sakurę! Chociaż jakby pomyśleć cały czas mnie odrzucała i wykorzystywała. Blondyn posmutniał. Jakby nie patrzeć od zawsze wolała Sasuke i starała się go zdobyć. Nie zwracała na niego najmniejszej uwagi. To go bolało.
- Już skończone. - powiedziała odchodząc od blatu z bukietem. - Naruto? Wszystko okej? - dodała patrząc na niego. Wydawał się przygnębiony. Ale ocknął się.
- O.. Okej dzięki. - speszył się gdy ujrzał jej twarz tal blisko swojej. - Ile płacę? - spytał wyciągając portfel.
- Nic nie płacisz. - powiedziała chowając jego portfel z powrotem do kieszeni. - Ja ciebie zapłacę. - uśmiechnęła się co wprawiło blondyna o delikatne rumieńce. - Mam nadzieję, że twojej dziewczynie się spodoba. - powiedziała i podeszła do kasy.
- Tak, wielkie dzięki. - dodał i wyszedł z pomieszczenia. Szedł przez chwile z oszołomieniem wypisanym na twarzy.
- Zaraz... ONA POWIEDZIAŁA DLA MOJEJ DZIEWCZYNY?! - wykrzyknął na co przechodni spojrzeli się na niego zażenowanym wzrokiem. Lecz domyślili się, że to tylko nastolatek i wrócili do poprzednich zajęć.
* * *
Itachi już nie mógł się doczekać. Siedział w krzakach z Konan od ponad godziny. Czarnowłosy był bardzo podniecony tym faktem jednak dziewczyna nie. Wydawało to jej się jej głupie, siedzenie w krzakach i podglądanie czy jego brat przypadkiem nie idzie zbyt wcześnie.
- Konan widzisz to co ja? - szturchnął ją łokciem.
- Hę? - odwróciła się. I zauważyła Sasuke wracającego ze szkoły. Wyglądał na zmęczonego.
- I zobacz też to. - odwróciła głowę lekko w prawo. Tam dostrzegła grupkę dziewczyn zmierzające w jego stronę.
- Przygotuj aparat. - uśmiechnął się szatańsko na co Konan tylko westchnęła. Gdy dziewczyny były wystarczająco blisko brata Itachi'ego dwójka przyjaciół była już gotowa. Czarnowłosy wstrzymał oddech i wytrzeszczył oczy.
- SASUKE - KUN JESTEŚ! - powiedziała jedna z nich.
- HĘ? - odpowiedział zdziwiony.
- OBIECAŁEŚ, ŻE SIĘ GDZIEŚ PRZEJDZIEMY. - powiedziała jakaś brunetka uwieszając mu się na szyji i całując w policzek. Sasuke tego nie rozumiał. Niczego nikomu nie obiecywał. Chyba, że ten dureń Itachi coś wymyślił. Odruchowo spojrzał się w stronę zarośli. Tam z bananem na twarzy siedział Itachi i Konan robiąca zdjęcia. Kruczowłosy tylko westchnął. Wiedział, że jeśli z nimi nigdzie nie pójdzie to będzie afera na całe liceum. Jednak, gdy pójdzie zginie w męczarniach przy piskach tych bab.
- No dobra, chodźcie się przejść do parku. - odpowiedział znudzony.
- JASNE!!! - wykrzyknęły przyprawiając chłopaka o ból głowy. Itachi spojrzał porozumiewawczo na dziewczyne.
- Konan idziemy za nimi. - uśmiechnał się szyderczo.
- Jasne. - odpowiedziała. Bo co miała zrobić? Obiecała mu przecież, a obietnic dotrzymuje.
* * *
" I co ja teraz zrobię? Ostatnia klasa gimnazjum, egzamin a ja nadal nic nie umiem! Hinatka miała mi coś załatwić, ciekawe czy jej się uda" myślała przez krótką chwilkę. Właśnie wracała od koleżanki. Ona też za bardzo jej nie pomogła. Cóż musiała się albo systematyczne uczyć. Na to ostatnie słowo lekko się wzdrygnęła. Albo poprosić kogoś o pomoc. "Eeh, jakie to trudne" pomyślała. Wyciągnęła z granatowej bluzy białe słuchawko już miała je podłączyć do telefonu, gdy usłyszała głos jakiegoś chłopaka.
- Nie Akamaru! Stój! - krzyknął ktoś z oddali. Hanabi lekko uniosła głowę, a przed oczami zobaczyła tylko białe futro. Pies z olbrzymią prędkością wpadł na nią co skończyło się upadkiem. Zwierzę przygniatało ją swoim ciałem jednocześnie liżąc po twarzy. Z początku dziewczyna była lekko oszołomiona ale zaraz zaczęła głaskać niesfornego psiaka, na co on odpowiedział radosnym merdaniem ogonem. Zdyszany chłopak w końcu dotarł do pupila zdjął go z dziewczyny i zbeształ.
- Akamaru! Nie wiesz, że na obce dziewczyny się nie skacze? - zbeształ go. - Przepraszam za niego nigdy wcześniej tak nie robił. - podrapał się nerwowo po czym pomógł dziewczynie wstać. - Swoją drogą nigdy nie lizał przypadkowych ludzi, można powiedzieć, że jesteś wyjątkowa. - uśmiechnął się do niej ciepło co przyprawiło dziewczynę o delikatne rumieńce.
- Dz..dzięki. Jestem Hanabi. - odpowiedziała cicho.
- Jestem Kiba! No to co Hanabi? Zabieram cię na przeprosinowe lody. Chyba, że nie chcesz. - uniósł ręce w geście obronnym.
- W sumie, nie mam nic do roboty. Chętnie skorzystam z twojego zaproszenia. - uśmiechnęła się do niego.
- To idziemy! Wstawaj Akamaru! - obudził swojego psa leżącego pod ławką.
Hanabi siedziała nad fontanną. Czekała na czekoladowego loda którego zamawiał Kiba. Przez cała drogę rozmawiali nawet dziwne, że tak dobrze się dogadywali. Dziewczyna dowiedziała się, że chodzi do klasy z jej siostrą Hinatą, a on, że ma spore problemy z angielskim. Chłopak zaproponował jej nawet pomoc! Może ten dzień skończy się lepiej niż myślała.
- Proszę oto twój przeprosinowo-czekoladowy lód. - głos chłopaka wyrwał ją z zamyśleń. Wzięła loda od chłopaka, podziękowała i zabrała się za jedzenie. Przez ten czas nie odzywali się do siebie, lecz wysyłali ukradkowe spojrzenia. Hanabi czuła się trochę niezręcznie, zna Kibę nie całą godzinę. Za to Akamaru to wspaniały zwierzak! Jego futro jest takie miękkie, mógł by robić za poduszkę. Zachichotała lekko na myśl o tym psiaku jako podporę pod głowę. Kiba zauważył rozbawienie dziewczyny.
- Hę? Ubrudziłem się gdzieś? - spytał bez przemyślenia.
- Nie jesteś w 100% procentach czysty. - odwróciła głowę w stronę chłopaka i uśmiechnęła się lekko. - Wyobraziłam sobie tego psa jako poduszkę pod głowę
- Akamaru? Heh, często na nim śpię. W sumie to on na mnie, ale to już drobny szczegół. - odpowiedział. Białooka wyrzuciła papierek do kosza i pogłaskała zwierzę po głowię, na co on szczeknął uszczęśliwiony.
- Chcesz w przyszłości być trenerem psów lub weterynarzem, czy Akamaru nie ma nic wspólnego z twoim przyszłym zawodem? - spytała.
- Nie, te psy to nasza rodzina tradycja zawsze dostajemy takie na szóste urodziny. A tak to chcę zostać tłumaczem. - wyjaśnił jej dziwne gestykulując rękami.
- SASUKE, ZRÓBMY COŚ! CHYBA NIE MASZ ZAMIARU SIEDZIEĆ TU CAŁY WIECZÓR! - do ich uszu doszły przeraźliwe piski. Oboje się wzdrygnęli.
- Sa-Suke? - spytał sam siebie. Odwrócił się w stronę skąd dochodziły dźwięki. Kilka metrów dalej siedział zasypiający Uchiha, a wokół niego grupka dziewczyn. Zdziwił go fakt, że obok w krzakach chował się dziwnie podniecony brat czarnookiego i znudzona dziewczyna. Do tego fioletowowłosa robiła mu zdjęcia. Kiba był zdziwiony, ale nie tak bardzo jak Hanabi. No tak, przecież ona go nie znała, ma prawo się dziwić. Chłopak westchnął cicho. Wstał, podciągnął rękawy i powiedział.
- Robi się późno, odprowadzę cię do domu. - oznajmił jej.
- Nie, nie trzeba. Mieszkam niedaleko. - mówiła wciąż oszołomiona.
- To chodźmy. - odpowiedział i skierował się do wyjścia z parku. Dziewczyna chwilę wpatrywała się w sytuacje ale zaraz dogoniła Kibę. Chłopak szedł powoli z rękami splecionymi z tyłu głowy. Oczy miał zamknięte.
- Nie sądzisz, że powinniśmy mu pomóc? Nie znam gościa ale wygląda na niezadowolonego. - zrównała z nim krok. Ten otworzył lewe oko i popatrzył się na nią z politowaniem.
- On sobie poradzi, nie martw się. - westchnął. - Nie raz to wałkował. - dodał ciszej tak, żeby dziewczyna tego nie usłyszała. Doszli do wyjścia z parku. Chłopak przystanął na chwilę.
- To ja spadam w tamtą stronę na pewno nie chcesz, żebym cię odprowadził?
- Spokojnie, nie jest aż tak ciemno poradzę sobie. - uśmiechnęła się do niego.
- To pa. - odwzajemnił uśmiech i skierował się na prawo, zaś Hanabi na lewo.
- Pozdrów Hinatę! - dodał.
- Jasne, narazie! - krzyknęła na odchodnym i zniknęła za zakrętem.
* * *
Młoda Uzumaki szykowała kolacje przeprosinową dla swojej mamy. Bądź co bądź ale niepotrzebnie ją dzisiaj złościła. Dochodziła 19.30 nie ma ani mamy, ani Naruto, ani Minato.
Z jednej strony to dobrze, bo w ostatniej chwili dowiedziała się, że Kushina przyjdzie wcześniej więc nie mogła zrobić deseru. Za to ma więcej czasu na zrobienie idealnej lazanii.
To ulubione danie jej mamy i potrawa która tylko umiała zrobić. Ubrana w zielony fartuch swojej matki Naruko sprawdzała ostatnie rzeczy na stole.
- Widelce są, szklanki, noże, podkładki są, są, i są. - mruczała obchodząc stół do okoła.
- Ulubione kwiaty w wazonie mamy są... ZARAZ GDZIE?! - wykrzyknęła.
- Cholera zapomniałam o tak istotnej rzeczy. - plasnęła się w czoło. Czekaj... Przecież to ten matoł miał przynieść kwiaty! Gdzie on się podział?! Spokojnie Naruko, miał ją odebrać z pracy. Już wszystko jasne. Uspokoiła się. Weszła do kuchni i wyjęła swoje popisowe danie.
- Jeśli oni zaraz nie wrócą to wystygnie. - mruknęła. Nagle zza drzwi usłyszała krzyki.
- Naruto, do jasnej anielki wpuść mnie do własnego domu! - usłyszała głos swojej rodzicielki. Podreptała szybko do drzwi i napięcie otworzyła drzwi. Jej mama stała dosłownie 10 centymetrów przed nią a Naruto trzymał ją z tyłu by nie wchodziła.
- Czuje coś... Co wy kombinujecie? - spytała przeszywając dziewczynę od czubka głowy aż do stóp. Fartuch przyciągnął jej największą uwagę.
- Mamy gości, że coś gotujesz? - znowu spytała. Naruko nic nie odpowiedziała tylko posłała bratu mordercze spojrzenie. Wpuściła zdziwioną Kushinę do środka i zatrzasnęła drzwi przed Uzumakim, samej zostając na klatce.
- Jak można na ciebie tak długo czekać? Gdzie masz kwiaty? - blondyn podał jej bukiet a dziewczyna westchnęła.
- Miały być chryzantemy, a nie fiołki. - jęknęła.
- Powiedziała, że jej się podoba. - wzruszył ramionami. Naruko myślała, że zaraz go udusi. Wypuściła powietrze z ust i weszła do środka a za nią chłopak. Gdy przekroczyli próg domu zobaczyli uśmiechnięta mame przy stole. W ręku trzymała widelec i nóż.
- To co dzieciaczki? Długo będziecie trzymać tą lazanie w niewoli? - uśmiechnęła się przerażająco. Jej wzrok mówił jedno. ONA. CHCE. JEŚĆ. Nastolatkowie wzdrygnęli się. Naruto odważył się zacząć rozmowę przysiadając się do mamy.
- No, ten...- próbował załagodzić napiętą atmosferę. - Dostałem szóstkę z historii!
- Kłamiesz...
- Już nic nie mówię... - położył głowę na stole. Blondwłosa nakładała jedzenie na talerz. Od dzisiejszej kolacji zależy całe ich życie w przeciągu trzech miesięcy. Nie może nawalić. Wyszła z kuchni trzymając dwa talerze. Postawiła jeden przy prawie śliniącej się już Kushinie i usiadła przed Uzumakim.
- Czy nie powinniśmy zaczekać na tate? - spojrzała na jedzącą już matke.
- Oj tam zaraz tata. Odgrzejemy mu w mikrofalówce. - wywróciła oczami. Dziewczyna westchnęła. Szykuje się ciężki wieczór. W domu rozległo się pukanie. Do domu wrócił Minato. Wyglądał na nieco zdenerwowanego.
- Hej. - powiedział nie patrząc na nich. Oni tylko mrukneli coś niezrozumianego.
- Odgrzewać ci? - spytała blondynka.
- Nie dzięki, właściwie to musimy porozmawiać. - spojrzał na swoje dzieci. Oboje wymienili ostrzegawcze spojrzenia. Niebieskooki przysiadł się swojego syna. Podparł się o łokcie i spojrzał na dzieci.
- Dostałem dzisiaj telefon on mojego brata. Rozmawialiśmy przez kilka minut. Dowiedziałem się, że jego żona zaczęła pić. On sam też nie wytrzymuje, cały dzień przesiaduje w pracy, żeby ich utrzymać. Dzieciak też ma dość. - tu zatrzymał. Spuścił głowe i powiedział. - Rozumiecie o co mi chodzi? - pokiwali przecząco głową. Minato westchnął. - Poprosił mnię, żeby przez jakich czas ich syn był tutaj. - skończył.
- Chcesz powiedzieć... - odpowiedziała zszkowana Naruko.
- Że on tu... - wtrącił swoje trzy grosze Naruto.
- Chce powiedzieć, że przyjedzie do nas Menma. - dokończył za nich.
- MENMA?!
- Dzień doby panu. - uśmiechnęła się ciepło otrzepując kurz z małego noska.
- Dlaczego panu? Naruto jestem. - wyszczerzył się. Na twarzy granatowowłosej pojawiły się niewielkie rumieńce.
- Ayumi. - podała mu swoją dłoń a on ją uścisnął.
- No Ayumi. - zaakcentował ostatnie słowo. - Potrzebuje bukiet kwiatów.
- Jakich ? - spytała przygotowując nożyczki i wstążkę.
- Etto... - podrapał się w tył głowy. Niebieskooka widząc jego niewiadomą minę uśmiechnęła się nie widocznie. Wyglądał dość słodko.
- Mogą być fiołki? Będą idealnie pasować. - uśmiechnęła się
- Tak... Wiesz chodziło mi o takie połączenie ze sobą kilku rodzajów kwiatków. - powiedział patrząc na czubki butów.
- Rozumiem. Ale wiesz, że to będzie cię drożej kosztować? - odpowiedziała.
- Drożej? - spojrzał na nią. - To niech będą te fiołki. Mam nadzieję, że się nie wścieknie. - wzdrygnął się.
- To zabieram się do pracy. - uśmiechnęła się do blondyna i poszła na zaplecze. Po chwili przyszła z wazonem pełnym fioletowych kwiatków. To pewnie te fiołki! Pomyślał niebieskooki.
Boże jakim jestem durniem pewnie, że to one! klepnął się w czoło co zobaczyła Ayumi.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak, tylko uświadamiam sobie swoją głupotę. - powiedział na co granatowowłosa zachichotała lekko. Naruto uważnie ją obserwował. Jak wybierała najbardziej zadbane zielska. Jak obcina koncówki i zawiązuje wstążką. I układa ładne dodatki to całego bukietu. Wyglądała tak pięknie. Zaraz o czym ty myślisz głupku! Potrząsnął głową. Przecież kochasz Sakurę! Chociaż jakby pomyśleć cały czas mnie odrzucała i wykorzystywała. Blondyn posmutniał. Jakby nie patrzeć od zawsze wolała Sasuke i starała się go zdobyć. Nie zwracała na niego najmniejszej uwagi. To go bolało.
- Już skończone. - powiedziała odchodząc od blatu z bukietem. - Naruto? Wszystko okej? - dodała patrząc na niego. Wydawał się przygnębiony. Ale ocknął się.
- O.. Okej dzięki. - speszył się gdy ujrzał jej twarz tal blisko swojej. - Ile płacę? - spytał wyciągając portfel.
- Nic nie płacisz. - powiedziała chowając jego portfel z powrotem do kieszeni. - Ja ciebie zapłacę. - uśmiechnęła się co wprawiło blondyna o delikatne rumieńce. - Mam nadzieję, że twojej dziewczynie się spodoba. - powiedziała i podeszła do kasy.
- Tak, wielkie dzięki. - dodał i wyszedł z pomieszczenia. Szedł przez chwile z oszołomieniem wypisanym na twarzy.
- Zaraz... ONA POWIEDZIAŁA DLA MOJEJ DZIEWCZYNY?! - wykrzyknął na co przechodni spojrzeli się na niego zażenowanym wzrokiem. Lecz domyślili się, że to tylko nastolatek i wrócili do poprzednich zajęć.
* * *
Itachi już nie mógł się doczekać. Siedział w krzakach z Konan od ponad godziny. Czarnowłosy był bardzo podniecony tym faktem jednak dziewczyna nie. Wydawało to jej się jej głupie, siedzenie w krzakach i podglądanie czy jego brat przypadkiem nie idzie zbyt wcześnie.
- Konan widzisz to co ja? - szturchnął ją łokciem.
- Hę? - odwróciła się. I zauważyła Sasuke wracającego ze szkoły. Wyglądał na zmęczonego.
- I zobacz też to. - odwróciła głowę lekko w prawo. Tam dostrzegła grupkę dziewczyn zmierzające w jego stronę.
- Przygotuj aparat. - uśmiechnął się szatańsko na co Konan tylko westchnęła. Gdy dziewczyny były wystarczająco blisko brata Itachi'ego dwójka przyjaciół była już gotowa. Czarnowłosy wstrzymał oddech i wytrzeszczył oczy.
- SASUKE - KUN JESTEŚ! - powiedziała jedna z nich.
- HĘ? - odpowiedział zdziwiony.
- OBIECAŁEŚ, ŻE SIĘ GDZIEŚ PRZEJDZIEMY. - powiedziała jakaś brunetka uwieszając mu się na szyji i całując w policzek. Sasuke tego nie rozumiał. Niczego nikomu nie obiecywał. Chyba, że ten dureń Itachi coś wymyślił. Odruchowo spojrzał się w stronę zarośli. Tam z bananem na twarzy siedział Itachi i Konan robiąca zdjęcia. Kruczowłosy tylko westchnął. Wiedział, że jeśli z nimi nigdzie nie pójdzie to będzie afera na całe liceum. Jednak, gdy pójdzie zginie w męczarniach przy piskach tych bab.
- No dobra, chodźcie się przejść do parku. - odpowiedział znudzony.
- JASNE!!! - wykrzyknęły przyprawiając chłopaka o ból głowy. Itachi spojrzał porozumiewawczo na dziewczyne.
- Konan idziemy za nimi. - uśmiechnał się szyderczo.
- Jasne. - odpowiedziała. Bo co miała zrobić? Obiecała mu przecież, a obietnic dotrzymuje.
* * *
" I co ja teraz zrobię? Ostatnia klasa gimnazjum, egzamin a ja nadal nic nie umiem! Hinatka miała mi coś załatwić, ciekawe czy jej się uda" myślała przez krótką chwilkę. Właśnie wracała od koleżanki. Ona też za bardzo jej nie pomogła. Cóż musiała się albo systematyczne uczyć. Na to ostatnie słowo lekko się wzdrygnęła. Albo poprosić kogoś o pomoc. "Eeh, jakie to trudne" pomyślała. Wyciągnęła z granatowej bluzy białe słuchawko już miała je podłączyć do telefonu, gdy usłyszała głos jakiegoś chłopaka.
- Nie Akamaru! Stój! - krzyknął ktoś z oddali. Hanabi lekko uniosła głowę, a przed oczami zobaczyła tylko białe futro. Pies z olbrzymią prędkością wpadł na nią co skończyło się upadkiem. Zwierzę przygniatało ją swoim ciałem jednocześnie liżąc po twarzy. Z początku dziewczyna była lekko oszołomiona ale zaraz zaczęła głaskać niesfornego psiaka, na co on odpowiedział radosnym merdaniem ogonem. Zdyszany chłopak w końcu dotarł do pupila zdjął go z dziewczyny i zbeształ.
- Akamaru! Nie wiesz, że na obce dziewczyny się nie skacze? - zbeształ go. - Przepraszam za niego nigdy wcześniej tak nie robił. - podrapał się nerwowo po czym pomógł dziewczynie wstać. - Swoją drogą nigdy nie lizał przypadkowych ludzi, można powiedzieć, że jesteś wyjątkowa. - uśmiechnął się do niej ciepło co przyprawiło dziewczynę o delikatne rumieńce.
- Dz..dzięki. Jestem Hanabi. - odpowiedziała cicho.
- Jestem Kiba! No to co Hanabi? Zabieram cię na przeprosinowe lody. Chyba, że nie chcesz. - uniósł ręce w geście obronnym.
- W sumie, nie mam nic do roboty. Chętnie skorzystam z twojego zaproszenia. - uśmiechnęła się do niego.
- To idziemy! Wstawaj Akamaru! - obudził swojego psa leżącego pod ławką.
Hanabi siedziała nad fontanną. Czekała na czekoladowego loda którego zamawiał Kiba. Przez cała drogę rozmawiali nawet dziwne, że tak dobrze się dogadywali. Dziewczyna dowiedziała się, że chodzi do klasy z jej siostrą Hinatą, a on, że ma spore problemy z angielskim. Chłopak zaproponował jej nawet pomoc! Może ten dzień skończy się lepiej niż myślała.
- Proszę oto twój przeprosinowo-czekoladowy lód. - głos chłopaka wyrwał ją z zamyśleń. Wzięła loda od chłopaka, podziękowała i zabrała się za jedzenie. Przez ten czas nie odzywali się do siebie, lecz wysyłali ukradkowe spojrzenia. Hanabi czuła się trochę niezręcznie, zna Kibę nie całą godzinę. Za to Akamaru to wspaniały zwierzak! Jego futro jest takie miękkie, mógł by robić za poduszkę. Zachichotała lekko na myśl o tym psiaku jako podporę pod głowę. Kiba zauważył rozbawienie dziewczyny.
- Hę? Ubrudziłem się gdzieś? - spytał bez przemyślenia.
- Nie jesteś w 100% procentach czysty. - odwróciła głowę w stronę chłopaka i uśmiechnęła się lekko. - Wyobraziłam sobie tego psa jako poduszkę pod głowę
- Akamaru? Heh, często na nim śpię. W sumie to on na mnie, ale to już drobny szczegół. - odpowiedział. Białooka wyrzuciła papierek do kosza i pogłaskała zwierzę po głowię, na co on szczeknął uszczęśliwiony.
- Chcesz w przyszłości być trenerem psów lub weterynarzem, czy Akamaru nie ma nic wspólnego z twoim przyszłym zawodem? - spytała.
- Nie, te psy to nasza rodzina tradycja zawsze dostajemy takie na szóste urodziny. A tak to chcę zostać tłumaczem. - wyjaśnił jej dziwne gestykulując rękami.
- SASUKE, ZRÓBMY COŚ! CHYBA NIE MASZ ZAMIARU SIEDZIEĆ TU CAŁY WIECZÓR! - do ich uszu doszły przeraźliwe piski. Oboje się wzdrygnęli.
- Sa-Suke? - spytał sam siebie. Odwrócił się w stronę skąd dochodziły dźwięki. Kilka metrów dalej siedział zasypiający Uchiha, a wokół niego grupka dziewczyn. Zdziwił go fakt, że obok w krzakach chował się dziwnie podniecony brat czarnookiego i znudzona dziewczyna. Do tego fioletowowłosa robiła mu zdjęcia. Kiba był zdziwiony, ale nie tak bardzo jak Hanabi. No tak, przecież ona go nie znała, ma prawo się dziwić. Chłopak westchnął cicho. Wstał, podciągnął rękawy i powiedział.
- Robi się późno, odprowadzę cię do domu. - oznajmił jej.
- Nie, nie trzeba. Mieszkam niedaleko. - mówiła wciąż oszołomiona.
- To chodźmy. - odpowiedział i skierował się do wyjścia z parku. Dziewczyna chwilę wpatrywała się w sytuacje ale zaraz dogoniła Kibę. Chłopak szedł powoli z rękami splecionymi z tyłu głowy. Oczy miał zamknięte.
- Nie sądzisz, że powinniśmy mu pomóc? Nie znam gościa ale wygląda na niezadowolonego. - zrównała z nim krok. Ten otworzył lewe oko i popatrzył się na nią z politowaniem.
- On sobie poradzi, nie martw się. - westchnął. - Nie raz to wałkował. - dodał ciszej tak, żeby dziewczyna tego nie usłyszała. Doszli do wyjścia z parku. Chłopak przystanął na chwilę.
- To ja spadam w tamtą stronę na pewno nie chcesz, żebym cię odprowadził?
- Spokojnie, nie jest aż tak ciemno poradzę sobie. - uśmiechnęła się do niego.
- To pa. - odwzajemnił uśmiech i skierował się na prawo, zaś Hanabi na lewo.
- Pozdrów Hinatę! - dodał.
- Jasne, narazie! - krzyknęła na odchodnym i zniknęła za zakrętem.
* * *
Młoda Uzumaki szykowała kolacje przeprosinową dla swojej mamy. Bądź co bądź ale niepotrzebnie ją dzisiaj złościła. Dochodziła 19.30 nie ma ani mamy, ani Naruto, ani Minato.
Z jednej strony to dobrze, bo w ostatniej chwili dowiedziała się, że Kushina przyjdzie wcześniej więc nie mogła zrobić deseru. Za to ma więcej czasu na zrobienie idealnej lazanii.
To ulubione danie jej mamy i potrawa która tylko umiała zrobić. Ubrana w zielony fartuch swojej matki Naruko sprawdzała ostatnie rzeczy na stole.
- Widelce są, szklanki, noże, podkładki są, są, i są. - mruczała obchodząc stół do okoła.
- Ulubione kwiaty w wazonie mamy są... ZARAZ GDZIE?! - wykrzyknęła.
- Cholera zapomniałam o tak istotnej rzeczy. - plasnęła się w czoło. Czekaj... Przecież to ten matoł miał przynieść kwiaty! Gdzie on się podział?! Spokojnie Naruko, miał ją odebrać z pracy. Już wszystko jasne. Uspokoiła się. Weszła do kuchni i wyjęła swoje popisowe danie.
- Jeśli oni zaraz nie wrócą to wystygnie. - mruknęła. Nagle zza drzwi usłyszała krzyki.
- Naruto, do jasnej anielki wpuść mnie do własnego domu! - usłyszała głos swojej rodzicielki. Podreptała szybko do drzwi i napięcie otworzyła drzwi. Jej mama stała dosłownie 10 centymetrów przed nią a Naruto trzymał ją z tyłu by nie wchodziła.
- Czuje coś... Co wy kombinujecie? - spytała przeszywając dziewczynę od czubka głowy aż do stóp. Fartuch przyciągnął jej największą uwagę.
- Mamy gości, że coś gotujesz? - znowu spytała. Naruko nic nie odpowiedziała tylko posłała bratu mordercze spojrzenie. Wpuściła zdziwioną Kushinę do środka i zatrzasnęła drzwi przed Uzumakim, samej zostając na klatce.
- Jak można na ciebie tak długo czekać? Gdzie masz kwiaty? - blondyn podał jej bukiet a dziewczyna westchnęła.
- Miały być chryzantemy, a nie fiołki. - jęknęła.
- Powiedziała, że jej się podoba. - wzruszył ramionami. Naruko myślała, że zaraz go udusi. Wypuściła powietrze z ust i weszła do środka a za nią chłopak. Gdy przekroczyli próg domu zobaczyli uśmiechnięta mame przy stole. W ręku trzymała widelec i nóż.
- To co dzieciaczki? Długo będziecie trzymać tą lazanie w niewoli? - uśmiechnęła się przerażająco. Jej wzrok mówił jedno. ONA. CHCE. JEŚĆ. Nastolatkowie wzdrygnęli się. Naruto odważył się zacząć rozmowę przysiadając się do mamy.
- No, ten...- próbował załagodzić napiętą atmosferę. - Dostałem szóstkę z historii!
- Kłamiesz...
- Już nic nie mówię... - położył głowę na stole. Blondwłosa nakładała jedzenie na talerz. Od dzisiejszej kolacji zależy całe ich życie w przeciągu trzech miesięcy. Nie może nawalić. Wyszła z kuchni trzymając dwa talerze. Postawiła jeden przy prawie śliniącej się już Kushinie i usiadła przed Uzumakim.
- Czy nie powinniśmy zaczekać na tate? - spojrzała na jedzącą już matke.
- Oj tam zaraz tata. Odgrzejemy mu w mikrofalówce. - wywróciła oczami. Dziewczyna westchnęła. Szykuje się ciężki wieczór. W domu rozległo się pukanie. Do domu wrócił Minato. Wyglądał na nieco zdenerwowanego.
- Hej. - powiedział nie patrząc na nich. Oni tylko mrukneli coś niezrozumianego.
- Odgrzewać ci? - spytała blondynka.
- Nie dzięki, właściwie to musimy porozmawiać. - spojrzał na swoje dzieci. Oboje wymienili ostrzegawcze spojrzenia. Niebieskooki przysiadł się swojego syna. Podparł się o łokcie i spojrzał na dzieci.
- Dostałem dzisiaj telefon on mojego brata. Rozmawialiśmy przez kilka minut. Dowiedziałem się, że jego żona zaczęła pić. On sam też nie wytrzymuje, cały dzień przesiaduje w pracy, żeby ich utrzymać. Dzieciak też ma dość. - tu zatrzymał. Spuścił głowe i powiedział. - Rozumiecie o co mi chodzi? - pokiwali przecząco głową. Minato westchnął. - Poprosił mnię, żeby przez jakich czas ich syn był tutaj. - skończył.
- Chcesz powiedzieć... - odpowiedziała zszkowana Naruko.
- Że on tu... - wtrącił swoje trzy grosze Naruto.
- Chce powiedzieć, że przyjedzie do nas Menma. - dokończył za nich.
- MENMA?!
niedziela, 11 sierpnia 2013
Mały bonus ;>
Więc tak, niedługo dojdzie (bynajmniej bardzo tego chce) do 500 wyświetleń! Z okazji tak pokaźnej sumki chciałabym wam zaproponować taką małą niespodziankę. Mianowicie jeśli dojdzie do tych pięciu stówek przyjmę każdą propozycje na jednopartówkę. Hentai, yaoi, yuri lub włączenie waszej osoby albo jakieją waszej wymyślonej postaci czy z anime. Może być to też jednopartówka z jakiegoś anime :-) na przykład chcecie dzień z liceum Iwatobi (anime free!). Jeśli chcecie taką zabawę to przyjmuje wszystko w komentarzach. Pokażcie, że jesteście aktywni ;>>
EDIT!
Z JEŚLI BĘDZIE JUŻ 500 WYŚWIETLEŃ TO DODAM HISTORIĘ Z LEKCJI PLASTYKI KTÓREJ NIE MA W ROZDZIALE TRZECIM XD
EDIT!
Z JEŚLI BĘDZIE JUŻ 500 WYŚWIETLEŃ TO DODAM HISTORIĘ Z LEKCJI PLASTYKI KTÓREJ NIE MA W ROZDZIALE TRZECIM XD
Rozdział trzeci - "Sabaku" część.2
Itachi i Konan wychodzili z sali od biologii. Wyraźnie coś knuli. Dziewczyna co chwile śmiała się z chłopaka i jego pomysłów, co nie spodobało się Yachiko.
- Ty myślisz, że oni coś ten teges? - spytał Hidana rudowłosy. Ten tylko spojrzał na niego z politowaniem.
- A co zazdrosny? - zakpił sobie. - Może po prostu ze sobą rozmawiają? Zachowujesz się jak dziecko. - westchnął.
- Nie zachowuje się jak dziecko. - burknął. - Tylko to podejrzanie wygląda. - powiedział brązowooki.
- Tak? Sprawdzę twoje "podejrzenia". Zobaczysz podejdę do nich i wszystko się wyjaśni. - schował dłonie do kieszeni spodni i przyśpieszył kroku. Lecz, gdy dochodził do nich usłyszał bardzo dziwne słowa.
- No coś ty! Przecież to niedozwolone. Jak możesz o tym myśleć w tym wieku! - tego siwowłosy się nie spodziewał. Słowa były jednoznaczne. Oni są... Nie nie mogą! Hidan potrząsnął głową i podszedł do nich bliżej. Położył łokieć na ramieniu Itachi'ego i zaczął rozmowę.
- O czym tak ćwierkotacie gołąbeczki? - spytał ich. Czarnowłosy posłał mu mordercze spojrzenie.
- Ano, zobaczysz. - uśmiechnęła się. - Niespodzianka. - dodała i złapała Uchihe za rękę. Ten nie sprzeciwiając się pobiegł za nią. Fioletowooki chwile wpatrywał się w ich oddalające się sylwetki. Kiedy zniknęli z pola widzenia Jashinisty odwrócił się do przyjaciela. Nie miał zbyt zadowolonej miny. Można by rzec, że był lekko przygnębiony.
- Nie. - przystawił mu swoją dłon do jego ust. - Nic nie mów. Wszystko widziałem. - dodał i wyminął chłopaka zostawiając go samego. Siwowłosy już nic nie rozumiał.
- Dlaczego wszyscy są tacy tajemniczy? - jęknął.
* * *
W sali plastycznej swoje lekcje przygotowała Kurenai Yuhi. Miała swoją pierwszą lekcję z nową klasą. Postanowiła, że dzisiaj będą lepić z gliny. Prosta sprawa. Poukładała na wszystkich ławkach kawałki gliny i spokojnie czekała na dzwonek. W tym samym czasie (W11 XDDD dop.aut) klasa 1-E stała przed salą. Naruko rozmawiała z Naruto na temat przeprosin dla ich mamy.
- Pójdziesz do kwiaciarni i kupisz jej chryzantemy. - rozkazała blondwłosa.
- I jeszcze ja SAM mam do niej pójść i przeprosić? Chyba cię pogieło. - zaakcentował ostatnie zdanie. Ta mała, wredna istotka nie będzie mu rozkazywać. - Przecież, to ty ją tak rozzłościłaś. - burknął niezadowolony niebieskooki. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Okej... - odpuściła dziewczyna. - To ty pójdziesz po kwiatki a ja przygotuje dla niej obiad. Tylko jest jeszcze jedna rzecz o której zapomniałam... - powiedziała.
- Jaka? - spytał Naruto.
- Musimy ją jakoś wyciągnąć z domu! - powiedziała zdesperowana Naruko.
- Heh, ja się tym zajme. - zaśmiał się chytrze i i skrzyżował ręce za głową.
- Już się boje. - wzdrygnęła się. Jego pomysły są niebezpieczne. Albo beznadziejne. Jeśli masz wybór bierz te beznadziejne, nie ma ryzyka, że ktoś zginie.
- Tylko wiesz, że będziemy musieli współpracować? - dopytywała się blondynka. Naruto przez chwile myślał, lub udawał, że myśli. A potem wybuchł śmiechem.
- My... mamy... współpracować? - śmiał się jej prosto w twarz. - Widzę jakieś nowe żarty? - ciągle się śmiał trzymając za brzuch. - Policzymy się na przerwie Uzumaki - syknęła. Wyminęła zdezorientowanego brata i weszła do sali gdzie czekała już uśmiechnięta Kurenai.
- Witajcie na pierwszej w tym roku lekcji plastyki! Ja nazywam się Kurenai Yuhi i będę waszą nauczycielką. - uśmiechnęła się. - Więc, nie będzie żadnych lekcji organizacyjnych od razu przejdziemy do praktyk. Dzisiaj będziecie lepić z gliny! - dodała. Niektóre dziewczyny niechętnie wzięły do ręki coś co przypomina kupę błota. Chłopaki jednak już przygotowywali plan bitwy. Kurenai-sensei z początku nie była pewna czy dawać im ową rzecz. Ale skoro tak entuzjastycznie do tego podchodzą to była szczęśliwa. Do czasu.
Itachi i Konan byli w drodze na zajęcia plastyczne Sasuke. Mieli wszystko wykute w głowie, teraz tylko realizować. Zapukali lekko do drzwi z napisem "Kurenai Yuhi - plastyka"
- Dzień dobry sensei. - ukłoniła się. - Przyszłam zrobić prace na konkurs, mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - spytała.
- Nie przeszkadzasz, proszę usiądź tam z tyłu. - uśmiechnęła się ciepło.
- Kurenai-sensei, Itachi przyszedł ze mną. Może zostać?
- Tak oczywiście. - odpowiedziała i zabrała się za uzupełnianie dziennika. Itachi i Konan szli do ostatniej ławki. Wybrali tą w środkowym rzędzie, za Sasuke. Będzie łatwiej im go wrobić. Fioletowowłosa wyciągnęła z torby siateczkę w którym znajdowały się małe części do orgiami które tworzyła. Będzie niepowtarzalne, zadziwiające, wspaniałe! Przynajmniej tak to sobie wyobraża. Itachi jednak nie był zadowolony tym, że będzie musiał składać papier. Ale widząc zdenerwowany wyraz twarzy Konan od razu wziął się za pracę. Trzeba zrobić wrażenie, a dopiero potem zacząć działać.
- E Sasuke, to twój brat co nie? - spytał Kiba jednocześnie próbując stworzyć jakąś figurkę z gliny.
- Taa, a co? - bąknął kruczowłosy. I on miał nie mały problem z gliną. Za to Shikamaru, najbardziej upierdliwy i leniwy koleś radził sobie świetnie. Chociaż nie każdy wiedział co to. Może sowa? Ale z innej strony wygląda jak kot. Kto wie?
- Nie nic tak się pytam. - skończył chłopak.
* * *
- Wejść! - do gabinetu dyrektor Tsunade weszły 3 osoby. Chłopak z kapturem na głowie, blondwłosa dziewczyna i najprawdopodobniej ich brat. Nie wyglądali zbyt przyjaźnie.
Temari, bo tak nazywała się dziewczyna ubrana była w szare dresy (XD dpo.aut)
I czerwono-białą koszulkę. Natomiast dwaj chłopcy w zwykła bluzę o jeansy ( xd nie mogłam się powstrzymać ;d)
- Nowi uczniowie rozumiem? - spytała biorąc do ręki trzy kartki ze zgłoszeniami. - Czemu nie przyszliście na rozpoczęcie? - spojrzała na nich spod kartek.
- Nie mogliśmy, dokańczaliśmy przeprowadzkę. - odpowiedziała blondwłosa.
- Yhym, Temari, Gaara i Kankuro no Sabaku tak? - spytała znudzona.
- Tak.
- Tu macie plan lekcji. - podała im 3 kartki. - Jutro, godzina 8, lekcje z Kakashim, macie się nie spóźnić. - spojrzała na nich złowrogo.
- Jasne . - rzuciła na odchodnym Temari i razem z rodzeństwem wyszli z gabinetu.
- Będą z nim problemy... - westchnęła brązowooka i wyjęła z szuflady buteleczke sake.
WIĘC TAK NAPISAŁAM TO PUNKTUALNIE O 0:00 ZJARA XDDD. WIEC TAK NOE MAM PYTAŃ DO TEGO ROZDZIAŁU XD KOMENTUJCIE ! ;>
- Ty myślisz, że oni coś ten teges? - spytał Hidana rudowłosy. Ten tylko spojrzał na niego z politowaniem.
- A co zazdrosny? - zakpił sobie. - Może po prostu ze sobą rozmawiają? Zachowujesz się jak dziecko. - westchnął.
- Nie zachowuje się jak dziecko. - burknął. - Tylko to podejrzanie wygląda. - powiedział brązowooki.
- Tak? Sprawdzę twoje "podejrzenia". Zobaczysz podejdę do nich i wszystko się wyjaśni. - schował dłonie do kieszeni spodni i przyśpieszył kroku. Lecz, gdy dochodził do nich usłyszał bardzo dziwne słowa.
- No coś ty! Przecież to niedozwolone. Jak możesz o tym myśleć w tym wieku! - tego siwowłosy się nie spodziewał. Słowa były jednoznaczne. Oni są... Nie nie mogą! Hidan potrząsnął głową i podszedł do nich bliżej. Położył łokieć na ramieniu Itachi'ego i zaczął rozmowę.
- O czym tak ćwierkotacie gołąbeczki? - spytał ich. Czarnowłosy posłał mu mordercze spojrzenie.
- Ano, zobaczysz. - uśmiechnęła się. - Niespodzianka. - dodała i złapała Uchihe za rękę. Ten nie sprzeciwiając się pobiegł za nią. Fioletowooki chwile wpatrywał się w ich oddalające się sylwetki. Kiedy zniknęli z pola widzenia Jashinisty odwrócił się do przyjaciela. Nie miał zbyt zadowolonej miny. Można by rzec, że był lekko przygnębiony.
- Nie. - przystawił mu swoją dłon do jego ust. - Nic nie mów. Wszystko widziałem. - dodał i wyminął chłopaka zostawiając go samego. Siwowłosy już nic nie rozumiał.
- Dlaczego wszyscy są tacy tajemniczy? - jęknął.
* * *
W sali plastycznej swoje lekcje przygotowała Kurenai Yuhi. Miała swoją pierwszą lekcję z nową klasą. Postanowiła, że dzisiaj będą lepić z gliny. Prosta sprawa. Poukładała na wszystkich ławkach kawałki gliny i spokojnie czekała na dzwonek. W tym samym czasie (W11 XDDD dop.aut) klasa 1-E stała przed salą. Naruko rozmawiała z Naruto na temat przeprosin dla ich mamy.
- Pójdziesz do kwiaciarni i kupisz jej chryzantemy. - rozkazała blondwłosa.
- I jeszcze ja SAM mam do niej pójść i przeprosić? Chyba cię pogieło. - zaakcentował ostatnie zdanie. Ta mała, wredna istotka nie będzie mu rozkazywać. - Przecież, to ty ją tak rozzłościłaś. - burknął niezadowolony niebieskooki. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Okej... - odpuściła dziewczyna. - To ty pójdziesz po kwiatki a ja przygotuje dla niej obiad. Tylko jest jeszcze jedna rzecz o której zapomniałam... - powiedziała.
- Jaka? - spytał Naruto.
- Musimy ją jakoś wyciągnąć z domu! - powiedziała zdesperowana Naruko.
- Heh, ja się tym zajme. - zaśmiał się chytrze i i skrzyżował ręce za głową.
- Już się boje. - wzdrygnęła się. Jego pomysły są niebezpieczne. Albo beznadziejne. Jeśli masz wybór bierz te beznadziejne, nie ma ryzyka, że ktoś zginie.
- Tylko wiesz, że będziemy musieli współpracować? - dopytywała się blondynka. Naruto przez chwile myślał, lub udawał, że myśli. A potem wybuchł śmiechem.
- My... mamy... współpracować? - śmiał się jej prosto w twarz. - Widzę jakieś nowe żarty? - ciągle się śmiał trzymając za brzuch. - Policzymy się na przerwie Uzumaki - syknęła. Wyminęła zdezorientowanego brata i weszła do sali gdzie czekała już uśmiechnięta Kurenai.
- Witajcie na pierwszej w tym roku lekcji plastyki! Ja nazywam się Kurenai Yuhi i będę waszą nauczycielką. - uśmiechnęła się. - Więc, nie będzie żadnych lekcji organizacyjnych od razu przejdziemy do praktyk. Dzisiaj będziecie lepić z gliny! - dodała. Niektóre dziewczyny niechętnie wzięły do ręki coś co przypomina kupę błota. Chłopaki jednak już przygotowywali plan bitwy. Kurenai-sensei z początku nie była pewna czy dawać im ową rzecz. Ale skoro tak entuzjastycznie do tego podchodzą to była szczęśliwa. Do czasu.
Itachi i Konan byli w drodze na zajęcia plastyczne Sasuke. Mieli wszystko wykute w głowie, teraz tylko realizować. Zapukali lekko do drzwi z napisem "Kurenai Yuhi - plastyka"
- Dzień dobry sensei. - ukłoniła się. - Przyszłam zrobić prace na konkurs, mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - spytała.
- Nie przeszkadzasz, proszę usiądź tam z tyłu. - uśmiechnęła się ciepło.
- Kurenai-sensei, Itachi przyszedł ze mną. Może zostać?
- Tak oczywiście. - odpowiedziała i zabrała się za uzupełnianie dziennika. Itachi i Konan szli do ostatniej ławki. Wybrali tą w środkowym rzędzie, za Sasuke. Będzie łatwiej im go wrobić. Fioletowowłosa wyciągnęła z torby siateczkę w którym znajdowały się małe części do orgiami które tworzyła. Będzie niepowtarzalne, zadziwiające, wspaniałe! Przynajmniej tak to sobie wyobraża. Itachi jednak nie był zadowolony tym, że będzie musiał składać papier. Ale widząc zdenerwowany wyraz twarzy Konan od razu wziął się za pracę. Trzeba zrobić wrażenie, a dopiero potem zacząć działać.
- E Sasuke, to twój brat co nie? - spytał Kiba jednocześnie próbując stworzyć jakąś figurkę z gliny.
- Taa, a co? - bąknął kruczowłosy. I on miał nie mały problem z gliną. Za to Shikamaru, najbardziej upierdliwy i leniwy koleś radził sobie świetnie. Chociaż nie każdy wiedział co to. Może sowa? Ale z innej strony wygląda jak kot. Kto wie?
- Nie nic tak się pytam. - skończył chłopak.
* * *
- Wejść! - do gabinetu dyrektor Tsunade weszły 3 osoby. Chłopak z kapturem na głowie, blondwłosa dziewczyna i najprawdopodobniej ich brat. Nie wyglądali zbyt przyjaźnie.
Temari, bo tak nazywała się dziewczyna ubrana była w szare dresy (XD dpo.aut)
I czerwono-białą koszulkę. Natomiast dwaj chłopcy w zwykła bluzę o jeansy ( xd nie mogłam się powstrzymać ;d)
- Nowi uczniowie rozumiem? - spytała biorąc do ręki trzy kartki ze zgłoszeniami. - Czemu nie przyszliście na rozpoczęcie? - spojrzała na nich spod kartek.
- Nie mogliśmy, dokańczaliśmy przeprowadzkę. - odpowiedziała blondwłosa.
- Yhym, Temari, Gaara i Kankuro no Sabaku tak? - spytała znudzona.
- Tak.
- Tu macie plan lekcji. - podała im 3 kartki. - Jutro, godzina 8, lekcje z Kakashim, macie się nie spóźnić. - spojrzała na nich złowrogo.
- Jasne . - rzuciła na odchodnym Temari i razem z rodzeństwem wyszli z gabinetu.
- Będą z nim problemy... - westchnęła brązowooka i wyjęła z szuflady buteleczke sake.
WIĘC TAK NAPISAŁAM TO PUNKTUALNIE O 0:00 ZJARA XDDD. WIEC TAK NOE MAM PYTAŃ DO TEGO ROZDZIAŁU XD KOMENTUJCIE ! ;>
czwartek, 8 sierpnia 2013
Rozdział trzeci - "Sabaku"
Yachiko siedział pod ścianą i rozmawiał z Hidanem, tak to chyba można było nazwać. On tylko słuchał a jashinista nadawał jak najęty.
- E, ty... słuchasz ty mnie w ogóle?! - zdenerwował się siwowłosy. Nie dostał jednak odpowiedzi. Rudowłosy patrzył gdzieś w dal rozmarzonymi oczami. Fioletowookiego to tylko zachęciło. Przysunął się do chłopaka i przystawił swoje usta do jego ucha. Zebrał w sobie trochę powietrza i wykrzyknął najgłośniej jak się da.
- Y ACHIKO! KONAN OBŚCISKUJE SIĘ Z DEI'EM! - brązowooki poderwał się jak szalony .
- Konan czemu?! - jęknął przeraźliwie. Rozejrzał się po korytarzu. Każdy patrzył się na niego z politowaniem. Słychać było tylko stłumiony chichot. Yachiko momentalnie zbladł. Odwrócił się a Hidan parsknął śmiechem. W oczach miał łzy a policzki czerwone.
- Ty.. ty mały siwy gejuchu! - krzyknął oburzony.
- Tylko bez gejów prosze. - zrobił poważną mine. Jednak znowu się roześmiał. Rudowłosy tylko westchnął i usiadł koło Hidana.
- Powiedz, czemu mi to robisz? - spytał
- Po pierwsze w ogóle mnie nie słuchasz, a po drugie dlaczego po prostu nie przyznasz, że ona ci podoba? - mówił uspokojony.
- Nie bardzo znam sie na tych sprawach ale...
- Dobrze, że zaakcentowałeś to słowo. - przerwał mu. Fioletowooki tylko zgromił go wzrokiem numer.79 "zrób-tak-jeszcze-raz-a-oddam-cie-na-ofiarę-jashinowi".
- Ale ewidentnie widać, że coś do niej czujesz idioto. - dokończył. To fakt znają się od podstawówki. Mieszkają w jednym domu. Ale on mu nic nie powie. W końcu to Hidan!
- Wiem to. - uśmiechnął się lekko.
- Nie, nie wiesz. - zaprzeczył Yachiko.
- Tak.
- Nie?
- Tak.
- Nie?!
- Nigdy ze mną nie wygrasz. - uśmiechnął sie chytrze.
- Aaa, prosze cię przestań! Tak podoba mi się Konan! Ale nie nie powiem jej tego! - jęknął. Hidan uśmiechnął się jeszcze bardziej. Wstał i skierował się do sali 204 w której Konan najczęściej przesiaduje z Nagato.
- Hidan? Gdzie ty idziesz, mamy jeszcze 5 minut do lekcji. - spytał zdziwony jego zachowaniem.
- Jak to gdzie? Do Konan na najnowsze ploteczki. - skulił nogi i starał się zrobić słodką mine.
- No chyba dzisiaj nie sikałeś, nie powiesz jej tego. - przycisnął go do ściany.
- Albo ja to zrobie albo ty. - wyrwał się z uścisku.
- Zrozum stary robie to dla twojego dobra. Nie chce cię pocieszać jak ona znajdzie jakiegoś innego gościa.
- Dobra... Zrobie to. Ale w odpowiednim czasie. - dodał.
* *
Konan siedziała w sali 204 i czekała na Itachiego. Nerwowo poruszając telefonem sprawdzając ile zostało minut do dzwonka. W końcu do sali wbiegł dziwnie ucieszony chłopak.
- Siema Łasica.
- Cześć... Heh... Dziwna sytuacja. - uśmiechał się głupkowato. Konan nie rozumiała o co chodzi. Pierwszy raz widzi tego idiote w takim stanie. Wstała i podeszła do czarnowłosego. Połozyła mu ręke na czoło.
- Nie, nie masz gorączki, gadaj co się dzieje. - usiadła na ławce a zaraz po mniej Itachi.
- No więc, szedłem sobie na spokojnie z lekcji od pana Madary i czekała na mnie bardzo rozweselająca niespodzianka. - zaśmiał się lekko.
- Sasuke razem z dwoma gejami? A moze z trzema? - dopytywała się dziewczyna.
- Heh, nie. - odparł stanowczo chłopak. - Podbiegła do mnie zgraja wytapetowanych blondyneczek z pierwszej klasy ( bez urazy dla wszystkich blondynek xD dop.aut) i zaczęły nawijać jaki to ja przystojny. W sumie miały racje. - wypiął dumnie pierś, a Konan zachichotała.
- A mówiły jaki to jesteś skromny? - mówiła między salwami śmiechu.
- Wracając, wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że to nie o mnie im chodziło. Tylko o Sasuke. - dziewczyna nie wytrzymała. Wybuchnęła śmiechem. Itachi wiedział jak zareaguje więc kontynuował. - Nie mogłem się powstrzymać, musiałem, poprostu musiałem Konan musiałem! - złapał dziewczyne za ramiona i potrząsnął.
- Itacz, już spokojnie, okej co się stało? - spytała z uśmiechem na ustach.
- Powiedziałem im, żeby przyszły dzisiaj o 18 do nas do domu. Taka rekompensata za to.- powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Rekompensata za to, że nazywały cię przystojnym? Kozacka samoocena. - zaśmiała się z jego żenującej miny. Co jak co, ale Itachi w tej wersji był lepszy, niż ten szytwny Uchiha. - Dobra ale co ja mam do tego? - powiedziała fioletowowłosa.
- Jak to co? Musisz mi pomóc przekonać panią Kurenai, żeby zostawiła dzisiaj w kozie Sasuke. Najlepiej na jakieś dodatkowe zajęcia czy coś. Jego mina będzie bezcenna, gdy jak wróci zastanie swoje oddane fanki. - zaśmiał się chytrze.
- Okej, tylko mam pytanie. Co ty taki złośliwy się zrobiłeś? - klepnęła go w ramię.
- Ten mały czopek musi mi zapłacić za gitare. - skrzyżował ręce na piersi. Konan wolała się nie wtrącać. Jego wybuchy złości są nie przewidywalne. Wolała nie ryzykować
- Pomoge ci. - uśmiechnęła się promiennie.
- NIE MASZ TO ZROBIĆ TERAZ! ZROZUM WRESZCIE TERAZ ALBO NIGDY. - zza drzwi słychać było rozwścieczony głos Hidana. Chwile potem do sali wparowali skłóceni przyjaciele.
- Nie powiem teraz, bo...- nie dokończył, gdyż zobaczył dziwnie patrzących się na nich znajomych. Gdyby wzrok Yachiko mógłby zabijać, Hidan już dawno leżałby w grobie.
- O dzień dobry Konan. - uśmiechnął się do niej. - Cze Łasica. - dodał ciszej.
- Na co czekacie? Na miejsca. - ni stąd ni zowąd pojawił się Asuma - Sensei. I tak zaczęła się kolejna nudna lekcja matematyki.
* * *
W sali 212 odbywała się lekcja wychowacza klasy 1-E. Zajęcia prowadził Kakashi więc pierwszaki miały czas wolny. Hinata znudzona siedziała z książką przed sobą. " Jeśli nauczę się teraz, będę mieć wolny czas później!" ot co. Siedząca obok niej Sakura gadała z Ino o tematach nic dla niej nie znaczących. Gdy nagle poczuła wibrowanie w kieszeni spodni. Wyciągnęła telefon i otworzyła klapkę.
Od Hanabi:
Hinatka, mam mały problem. Profesor zapowiedział na jutro sprawdzian z Angielskiego. Ale wiesz przecież, że ja i tak nic nie umiem. Weź coś poradź, nie chce dostać kolejnej pały.
Białooka tylko westchnęła co nie uszło uwadze Naruto. Odwrócił się do niej i zaczął rozmowę.
- Coś się dzieje Hinatka? - zapytał z troską blondynek.
- Nie nic Naruto, tylko Hanabi ma problemy w szkole. - mówiła rumieniąc się dziewczyna.
- To chyba normalne, jest w gimnazjum? - zaśmiał się co niestety zauważył Kakashi.
- Co ci tak do śmiechu Naruto co? - powiedział spod książki nauczyciel.
- Nie nic Kakashi - sensei. - wypiął pierś i zasalutował. Klasa się zaśmiała.
- To radze robić zadania. - odpowiedział.
- E.. jakie zadania? - spytał.
- O.. To jednak nic nie zadałem. Więc prosze 1-15. Proste, podstawowe rzeczy z gimnazjum poradzicie sobie. - puścił im oczko. - A i dzięki za przypomnienie. - dodał. Klasa popatrzyła na Naruto z mordem w oczach. Chłopak zaśmiał się nerwowo, i zaczął robić zadania.
- E, ty... słuchasz ty mnie w ogóle?! - zdenerwował się siwowłosy. Nie dostał jednak odpowiedzi. Rudowłosy patrzył gdzieś w dal rozmarzonymi oczami. Fioletowookiego to tylko zachęciło. Przysunął się do chłopaka i przystawił swoje usta do jego ucha. Zebrał w sobie trochę powietrza i wykrzyknął najgłośniej jak się da.
- Y ACHIKO! KONAN OBŚCISKUJE SIĘ Z DEI'EM! - brązowooki poderwał się jak szalony .
- Konan czemu?! - jęknął przeraźliwie. Rozejrzał się po korytarzu. Każdy patrzył się na niego z politowaniem. Słychać było tylko stłumiony chichot. Yachiko momentalnie zbladł. Odwrócił się a Hidan parsknął śmiechem. W oczach miał łzy a policzki czerwone.
- Ty.. ty mały siwy gejuchu! - krzyknął oburzony.
- Tylko bez gejów prosze. - zrobił poważną mine. Jednak znowu się roześmiał. Rudowłosy tylko westchnął i usiadł koło Hidana.
- Powiedz, czemu mi to robisz? - spytał
- Po pierwsze w ogóle mnie nie słuchasz, a po drugie dlaczego po prostu nie przyznasz, że ona ci podoba? - mówił uspokojony.
- Nie bardzo znam sie na tych sprawach ale...
- Dobrze, że zaakcentowałeś to słowo. - przerwał mu. Fioletowooki tylko zgromił go wzrokiem numer.79 "zrób-tak-jeszcze-raz-a-oddam-cie-na-ofiarę-jashinowi".
- Ale ewidentnie widać, że coś do niej czujesz idioto. - dokończył. To fakt znają się od podstawówki. Mieszkają w jednym domu. Ale on mu nic nie powie. W końcu to Hidan!
- Wiem to. - uśmiechnął się lekko.
- Nie, nie wiesz. - zaprzeczył Yachiko.
- Tak.
- Nie?
- Tak.
- Nie?!
- Nigdy ze mną nie wygrasz. - uśmiechnął sie chytrze.
- Aaa, prosze cię przestań! Tak podoba mi się Konan! Ale nie nie powiem jej tego! - jęknął. Hidan uśmiechnął się jeszcze bardziej. Wstał i skierował się do sali 204 w której Konan najczęściej przesiaduje z Nagato.
- Hidan? Gdzie ty idziesz, mamy jeszcze 5 minut do lekcji. - spytał zdziwony jego zachowaniem.
- Jak to gdzie? Do Konan na najnowsze ploteczki. - skulił nogi i starał się zrobić słodką mine.
- No chyba dzisiaj nie sikałeś, nie powiesz jej tego. - przycisnął go do ściany.
- Albo ja to zrobie albo ty. - wyrwał się z uścisku.
- Zrozum stary robie to dla twojego dobra. Nie chce cię pocieszać jak ona znajdzie jakiegoś innego gościa.
- Dobra... Zrobie to. Ale w odpowiednim czasie. - dodał.
* *
Konan siedziała w sali 204 i czekała na Itachiego. Nerwowo poruszając telefonem sprawdzając ile zostało minut do dzwonka. W końcu do sali wbiegł dziwnie ucieszony chłopak.
- Siema Łasica.
- Cześć... Heh... Dziwna sytuacja. - uśmiechał się głupkowato. Konan nie rozumiała o co chodzi. Pierwszy raz widzi tego idiote w takim stanie. Wstała i podeszła do czarnowłosego. Połozyła mu ręke na czoło.
- Nie, nie masz gorączki, gadaj co się dzieje. - usiadła na ławce a zaraz po mniej Itachi.
- No więc, szedłem sobie na spokojnie z lekcji od pana Madary i czekała na mnie bardzo rozweselająca niespodzianka. - zaśmiał się lekko.
- Sasuke razem z dwoma gejami? A moze z trzema? - dopytywała się dziewczyna.
- Heh, nie. - odparł stanowczo chłopak. - Podbiegła do mnie zgraja wytapetowanych blondyneczek z pierwszej klasy ( bez urazy dla wszystkich blondynek xD dop.aut) i zaczęły nawijać jaki to ja przystojny. W sumie miały racje. - wypiął dumnie pierś, a Konan zachichotała.
- A mówiły jaki to jesteś skromny? - mówiła między salwami śmiechu.
- Wracając, wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że to nie o mnie im chodziło. Tylko o Sasuke. - dziewczyna nie wytrzymała. Wybuchnęła śmiechem. Itachi wiedział jak zareaguje więc kontynuował. - Nie mogłem się powstrzymać, musiałem, poprostu musiałem Konan musiałem! - złapał dziewczyne za ramiona i potrząsnął.
- Itacz, już spokojnie, okej co się stało? - spytała z uśmiechem na ustach.
- Powiedziałem im, żeby przyszły dzisiaj o 18 do nas do domu. Taka rekompensata za to.- powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Rekompensata za to, że nazywały cię przystojnym? Kozacka samoocena. - zaśmiała się z jego żenującej miny. Co jak co, ale Itachi w tej wersji był lepszy, niż ten szytwny Uchiha. - Dobra ale co ja mam do tego? - powiedziała fioletowowłosa.
- Jak to co? Musisz mi pomóc przekonać panią Kurenai, żeby zostawiła dzisiaj w kozie Sasuke. Najlepiej na jakieś dodatkowe zajęcia czy coś. Jego mina będzie bezcenna, gdy jak wróci zastanie swoje oddane fanki. - zaśmiał się chytrze.
- Okej, tylko mam pytanie. Co ty taki złośliwy się zrobiłeś? - klepnęła go w ramię.
- Ten mały czopek musi mi zapłacić za gitare. - skrzyżował ręce na piersi. Konan wolała się nie wtrącać. Jego wybuchy złości są nie przewidywalne. Wolała nie ryzykować
- Pomoge ci. - uśmiechnęła się promiennie.
- NIE MASZ TO ZROBIĆ TERAZ! ZROZUM WRESZCIE TERAZ ALBO NIGDY. - zza drzwi słychać było rozwścieczony głos Hidana. Chwile potem do sali wparowali skłóceni przyjaciele.
- Nie powiem teraz, bo...- nie dokończył, gdyż zobaczył dziwnie patrzących się na nich znajomych. Gdyby wzrok Yachiko mógłby zabijać, Hidan już dawno leżałby w grobie.
- O dzień dobry Konan. - uśmiechnął się do niej. - Cze Łasica. - dodał ciszej.
- Na co czekacie? Na miejsca. - ni stąd ni zowąd pojawił się Asuma - Sensei. I tak zaczęła się kolejna nudna lekcja matematyki.
* * *
W sali 212 odbywała się lekcja wychowacza klasy 1-E. Zajęcia prowadził Kakashi więc pierwszaki miały czas wolny. Hinata znudzona siedziała z książką przed sobą. " Jeśli nauczę się teraz, będę mieć wolny czas później!" ot co. Siedząca obok niej Sakura gadała z Ino o tematach nic dla niej nie znaczących. Gdy nagle poczuła wibrowanie w kieszeni spodni. Wyciągnęła telefon i otworzyła klapkę.
Od Hanabi:
Hinatka, mam mały problem. Profesor zapowiedział na jutro sprawdzian z Angielskiego. Ale wiesz przecież, że ja i tak nic nie umiem. Weź coś poradź, nie chce dostać kolejnej pały.
Białooka tylko westchnęła co nie uszło uwadze Naruto. Odwrócił się do niej i zaczął rozmowę.
- Coś się dzieje Hinatka? - zapytał z troską blondynek.
- Nie nic Naruto, tylko Hanabi ma problemy w szkole. - mówiła rumieniąc się dziewczyna.
- To chyba normalne, jest w gimnazjum? - zaśmiał się co niestety zauważył Kakashi.
- Co ci tak do śmiechu Naruto co? - powiedział spod książki nauczyciel.
- Nie nic Kakashi - sensei. - wypiął pierś i zasalutował. Klasa się zaśmiała.
- To radze robić zadania. - odpowiedział.
- E.. jakie zadania? - spytał.
- O.. To jednak nic nie zadałem. Więc prosze 1-15. Proste, podstawowe rzeczy z gimnazjum poradzicie sobie. - puścił im oczko. - A i dzięki za przypomnienie. - dodał. Klasa popatrzyła na Naruto z mordem w oczach. Chłopak zaśmiał się nerwowo, i zaczął robić zadania.
czwartek, 1 sierpnia 2013
Amai Yujo - słodka przyjaźń.
Gdyż jedyną wierną mi osobą komentującą jest Mika Arato, serdecznie zapraszam na jej bloga
http://minanaczyliamaiyujo.blogspot.com/
Opowiada o dwóch przyjaciółkach radzących sobie z problemami współczesnego świata. Zachęcam do czytania ;)
środa, 31 lipca 2013
Rozdział drugi - Przypadkowe spotkanie
Biegła ile sił w nogach.
- Shimatta Ayumi, niech cię szlak! - Dochodziła 7.10 a ona nie dobiegła do szkoły. To była chwila, tłum ludzi, przepychanka. Zobaczyła szkołę, w duchu już się cieszyła, że nie spóźni. I bum! Zderzenie czołowe z czymś twardym.
- Kuso, moje czoło. - jękneła.
- Nie, dzięki nic mi się nie stało. - zaśmiał się słabo. Teraz to zauważyła. Leżała na czyjejś klatce piersiowej. Podniosła lekko głowe i spojrzała na swoją "ofiarę". Był długowłosym blondynem o niebiskiech oczach. Włosy miał związane w kitke. Zarumieniła się lekko, gdy ten się jej przyglądał. Podniosła się do siadu. Lecz gdy zobaczyła, że leżą w bardzo dziwnej pozacji wstała. Byłą czerwona jak nigdy.
- Ja przepraszam, ale się spieszyłam na... - nie dokończyła tylko mocno plasnęła się w czoło. Blondyn z trudem powstrzymywał śmiech.
- Śmieszna jesteś. Deidara. - powiedział między salwami śmiechu. Wystawił jej swoją dłoń.
- Sachyia. - uśmiechnęła się i uścisnęła dłoń. Była tak przyjemnie ciepła. Zaraz, nie myśl o tym! Potrząsnęła głowa a blondyn pomógł jej wstać.
- Może chciałabyś pójść ze mną do szkoły? - zapytał z nadzieją.
- No jasne! - zaśmiała się lekko i puściła jego dłoń. - Ale jest po siódmej, jesteśmy spóźnieni.-spuściła głowe.
- E? Chyba masz coś w zegarkiem jest za pięć siódma. - poklepał ją po ramieniu i pokazał telefom.
- Faktycznie! - uśmiechnęła się.
- Jesteś tu nowa prawda? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem. - spojrzał na nią.
- Tak, razem z moimi przyjaciółkami przeprowadziłyśmy się do wujka Ayumi.
- A-Ayumi? - zapytał
- Ayumi to jedna z moich przyjaciółek. Cicha, spokojna kruczowłosa babka, kiedyś była inna ale pewne wydarzenie diametralnie ją zmieniło... - widocznie posmutniała. Mijali już któryś z kolei sklep z biżuterią. Jednak wyjątkowo przy tym się zatrzymała. Położyła rękę na szybie. Blondyn uważnie się jej przyglądał. "Dlaczego tak szybko odchodzicie?" Pomyślała, a z jej oczu poleciała łza.
- Ej co się dzieje, nie płacz. - przybliżył się do niej Deidara.
- Nie ja tylko... głupie wspomnienia. - otarła ostatnią z łez.
- Jak będziesz chciała się komuś wygadać to wal śmiało! - założył ręce za kark i uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.
- A teraz chodź, bo się spóźnimy. - pośpieszył ją.
* * * * *
- Dei, gdzie ty u licha jesteś? - mówił rozłoszczony czerwonowłosy. Od dziesięciu minut czeka na tego idiote. Miał się nie spóźniać. " Deidara, czekam jeszcze 2 minuty, potem moja cierpliwość się skończy"
- Sachyia japierdole... - westchnęła. - Pierwszy dzień i już się spóźnia... - zacisnęła mocniej pięści
- Spokojnie Yuna. - położyła koleżance ręke na ramieniu. - Zaraz przyjdzie, pewnie się jeszcze nie pozbierała. - zachichotała kruczowłosa.
* * * * *
- No i jesteśmy, wiesz w jakiej jesteś klasie? - spytał
- T-tak, dzięki za pomoc. - uśmiechnęła się i poszła w inną stronę. Niebieskooki wpatrywał się w odchodzącą dziewczyną. Była bardzo miłą osobą. I jeszcze jej zainteresowania! Ah, marzenie.
"- Można wiedzieć czym się interesujesz?
- Fascynuje mnie sztuka! Ale nie byle jaka! Glina, wybuchy to jest dopiero sztuka! - mówiła z iskierkami w oczach. Deidara wpatrywał się w nią jak oszołomiony. Czy ona właśnie powiedziała "wybuchy"? DZIEWCZYNO GDZIEŚ TY BYŁA PRZEZ TE WSZYSTKIE LATA?!
- Dei? Halo Dei mówi się do ciebie. - zachichotała widząc jego zdezorientowaną mine.
- Przepraszam, ale śmiem twierdzić, że interesuje nas to samo. - uśmiechnął się szelmowsko."
"On jest taki, nawet nie wiem jak to nazwać. Taki, taki poprostu boski! Mam nadzieję, że go jeszcze zobacze!" Odkręciła ostrożnie kran, i zmoczyła delikatnie ręce. Przyjemny chłód ogarnął jej twarz. Przetarła kilka razy oczy by stwierdzić, że to nie sen. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Pierwsze co rzuca się w oczy - dwa wielkie rumieńce. "Świetnie teraz, to czeka mnie kazanie...".
- Sala 203. - westchęła. - Czas poznać nowych ludzi. - zachichotała
Blondyn szedł środkiem korytarza. Cały czas zastanawiał się czy jeszcze spotka Sachyie.
Wreszcie doszedł do sali 203.
- Siema Saso. - powiedział w strone czerwonowłosego. Ten jednak nic nie odpowiedział. Ręce miał splecione wokół kłokci, a usta wykrzywione w wąską kreske.
- Sasori? - spytał nieco rozkojarzony niebieskooki. Chłopak tak jakby nigdy nic wyminął go i wszedł do klasy.
- Co tu się do cholery dzieje? - spytał sam siebie.
- SACHYIA GDZIEŚ TY BYŁA?! - wzdrygnął się. Tak wkurzającego głosu nie słyszał nigdy. Momentalnie odwrócił się. Zanim stały dwie dziewczyny i o dziwo do nich biegła uśmiechnięta brązowowłosa.
- Nie ważne, chodźmy. - złapała je za dłonie i weszły do klasy. Zaraz po nich wszedł blondyn.
- Witamy w nowym roku szkolnym nieuki. Do naszej klasy doszły 3 koleżanki. Przedstawcie się. - skierował w ich stronę. - Tylko bez żadnych wygłupów. - dodał patrząc wymownie na Hidana. On tylko wzniósł ręce w geście obrony. Madara - sensei był wymagającym nauczycielem. Chyba, że chodzi o siwowłosego. Wtedy jest bezradny.
- Jestem Sachyia.
- A ja Yuna.
- Ayumi. - uśmiechnęły się promiennie.
- I tyle? Nie macie, żadnych zainteresowań? - spytał zdziwiony nauczyciel.
- Owszem mamy, ale oni chyba nie chcą słuchać. - pokazała palcem na grupke uczniów. Każdy robił coś innego. Madara tylko westchnął.
- Usiądźcie gdzieś... - dodał rozczarowany. Dziewczyny tylko skineły głowami. Reszta lekcji każdemu minęła szybko.Tylko nie Yunie. Cały czas gadała o postawionych pod oknem marionetkach.
- Jak można tak schańbić te marionetki?! Ktoś to je robił musiał być dobrze naćpany albo poprostu nie umie ich robić! - powiedziała zdenerwowana zielonooka.
- Spokojnie, dowiemy się na przerwie... - jękneła zmęczona Sachyia
- Ja mam nadzieje. - fuknęła. One jeszcze nie wiedziały, ale wszystkiemu przysłuchiwał się już dobrze wkurzony czerwonowłosy. " Co ona sobie myśli ?! Najpierw Dei, teraz ta ruda... pożałuje tego...". Uśmiechnął się w duchu. Popamięta go na zawsze.
- Yatta, wreszcie. Plecy zaczynały mnie boleć. - jęknęła brązowołosa. - E.. Gdzie Yuna? - dodała
- JAK ŚMIESZ?! MYŚLISZ, ŻE NIE SŁYSZAŁEM CO MÓWIŁAŚ O MOICH MARIONETKACH?! KIM TY WOGÓLE JESTEŚ? - wykrzyknął Sasori
- Posłuchaj no, twoje marionetki są na poziome gimbazjalisty. - zadrwiła.
- Gimbazjalisty, tak... - żyłka na jego skorni zaczęła niebezpiecznie pulsować
- A nie, nawet oni umie lepiej... - sarknęła. Dla niego to było za dużo. Gdyby wzrok mógłby zabijać, Yuna już dawno leżałaby pod ziemią.
- Posłuchaj... Jak jesteś taka mądra, to przynieś w poniedziałek swoje marionetki... I porównamy je u pani Kurenai.
- Jasne! Szykuj się na porażke! - prychnęła i odeszła. Czerwonowłosy chwile wpatrywał się w nią i odszedł w swoja strone.
* * *
- Czy to on?
- Wyprzystojniał!
- I te jego bujne włosy...
- Sasuke jesteś boski!
- Chce cie mieć!
- NO chyba dzisiaj nie nałożyłaś tapety... On będzie mój!
- SAAASUKE-KUN!!! - wykrzyknęły w strone czarnowłosego. Jego mina była bezcenna. Coś w stylu " Co się właściwie teraz dzieje?"
- Sasuke jesteś taki boski, dasz się zaprosić na randke? - powiedziała jedna z nich.
- E..
- Ach ta twoja nieśmiałość. - powiedziała i cmokneła go w policzek. Dopiero teraz się ogarnął, ten dziki tabun fanek pomylił go ze swoim młodysz bratem. Oj chyba czas się zemścić.
- Jasne, przyjdzie dzisiaj o 18 pod mój dom. Pamiętacie adres prawda? - powiedział i puścił oczko do jednej z nich. Ta tylko westchnęła
- To ja czekam. - powiedział na odchodnym i pobiegł w strone Konan. Ona musi go wysłuchać.
- Shimatta Ayumi, niech cię szlak! - Dochodziła 7.10 a ona nie dobiegła do szkoły. To była chwila, tłum ludzi, przepychanka. Zobaczyła szkołę, w duchu już się cieszyła, że nie spóźni. I bum! Zderzenie czołowe z czymś twardym.
- Kuso, moje czoło. - jękneła.
- Nie, dzięki nic mi się nie stało. - zaśmiał się słabo. Teraz to zauważyła. Leżała na czyjejś klatce piersiowej. Podniosła lekko głowe i spojrzała na swoją "ofiarę". Był długowłosym blondynem o niebiskiech oczach. Włosy miał związane w kitke. Zarumieniła się lekko, gdy ten się jej przyglądał. Podniosła się do siadu. Lecz gdy zobaczyła, że leżą w bardzo dziwnej pozacji wstała. Byłą czerwona jak nigdy.
- Ja przepraszam, ale się spieszyłam na... - nie dokończyła tylko mocno plasnęła się w czoło. Blondyn z trudem powstrzymywał śmiech.
- Śmieszna jesteś. Deidara. - powiedział między salwami śmiechu. Wystawił jej swoją dłoń.
- Sachyia. - uśmiechnęła się i uścisnęła dłoń. Była tak przyjemnie ciepła. Zaraz, nie myśl o tym! Potrząsnęła głowa a blondyn pomógł jej wstać.
- Może chciałabyś pójść ze mną do szkoły? - zapytał z nadzieją.
- No jasne! - zaśmiała się lekko i puściła jego dłoń. - Ale jest po siódmej, jesteśmy spóźnieni.-spuściła głowe.
- E? Chyba masz coś w zegarkiem jest za pięć siódma. - poklepał ją po ramieniu i pokazał telefom.
- Faktycznie! - uśmiechnęła się.
- Jesteś tu nowa prawda? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem. - spojrzał na nią.
- Tak, razem z moimi przyjaciółkami przeprowadziłyśmy się do wujka Ayumi.
- A-Ayumi? - zapytał
- Ayumi to jedna z moich przyjaciółek. Cicha, spokojna kruczowłosa babka, kiedyś była inna ale pewne wydarzenie diametralnie ją zmieniło... - widocznie posmutniała. Mijali już któryś z kolei sklep z biżuterią. Jednak wyjątkowo przy tym się zatrzymała. Położyła rękę na szybie. Blondyn uważnie się jej przyglądał. "Dlaczego tak szybko odchodzicie?" Pomyślała, a z jej oczu poleciała łza.
- Ej co się dzieje, nie płacz. - przybliżył się do niej Deidara.
- Nie ja tylko... głupie wspomnienia. - otarła ostatnią z łez.
- Jak będziesz chciała się komuś wygadać to wal śmiało! - założył ręce za kark i uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.
- A teraz chodź, bo się spóźnimy. - pośpieszył ją.
* * * * *
- Dei, gdzie ty u licha jesteś? - mówił rozłoszczony czerwonowłosy. Od dziesięciu minut czeka na tego idiote. Miał się nie spóźniać. " Deidara, czekam jeszcze 2 minuty, potem moja cierpliwość się skończy"
- Sachyia japierdole... - westchnęła. - Pierwszy dzień i już się spóźnia... - zacisnęła mocniej pięści
- Spokojnie Yuna. - położyła koleżance ręke na ramieniu. - Zaraz przyjdzie, pewnie się jeszcze nie pozbierała. - zachichotała kruczowłosa.
* * * * *
- No i jesteśmy, wiesz w jakiej jesteś klasie? - spytał
- T-tak, dzięki za pomoc. - uśmiechnęła się i poszła w inną stronę. Niebieskooki wpatrywał się w odchodzącą dziewczyną. Była bardzo miłą osobą. I jeszcze jej zainteresowania! Ah, marzenie.
"- Można wiedzieć czym się interesujesz?
- Fascynuje mnie sztuka! Ale nie byle jaka! Glina, wybuchy to jest dopiero sztuka! - mówiła z iskierkami w oczach. Deidara wpatrywał się w nią jak oszołomiony. Czy ona właśnie powiedziała "wybuchy"? DZIEWCZYNO GDZIEŚ TY BYŁA PRZEZ TE WSZYSTKIE LATA?!
- Dei? Halo Dei mówi się do ciebie. - zachichotała widząc jego zdezorientowaną mine.
- Przepraszam, ale śmiem twierdzić, że interesuje nas to samo. - uśmiechnął się szelmowsko."
"On jest taki, nawet nie wiem jak to nazwać. Taki, taki poprostu boski! Mam nadzieję, że go jeszcze zobacze!" Odkręciła ostrożnie kran, i zmoczyła delikatnie ręce. Przyjemny chłód ogarnął jej twarz. Przetarła kilka razy oczy by stwierdzić, że to nie sen. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Pierwsze co rzuca się w oczy - dwa wielkie rumieńce. "Świetnie teraz, to czeka mnie kazanie...".
- Sala 203. - westchęła. - Czas poznać nowych ludzi. - zachichotała
Blondyn szedł środkiem korytarza. Cały czas zastanawiał się czy jeszcze spotka Sachyie.
Wreszcie doszedł do sali 203.
- Siema Saso. - powiedział w strone czerwonowłosego. Ten jednak nic nie odpowiedział. Ręce miał splecione wokół kłokci, a usta wykrzywione w wąską kreske.
- Sasori? - spytał nieco rozkojarzony niebieskooki. Chłopak tak jakby nigdy nic wyminął go i wszedł do klasy.
- Co tu się do cholery dzieje? - spytał sam siebie.
- SACHYIA GDZIEŚ TY BYŁA?! - wzdrygnął się. Tak wkurzającego głosu nie słyszał nigdy. Momentalnie odwrócił się. Zanim stały dwie dziewczyny i o dziwo do nich biegła uśmiechnięta brązowowłosa.
- Nie ważne, chodźmy. - złapała je za dłonie i weszły do klasy. Zaraz po nich wszedł blondyn.
- Witamy w nowym roku szkolnym nieuki. Do naszej klasy doszły 3 koleżanki. Przedstawcie się. - skierował w ich stronę. - Tylko bez żadnych wygłupów. - dodał patrząc wymownie na Hidana. On tylko wzniósł ręce w geście obrony. Madara - sensei był wymagającym nauczycielem. Chyba, że chodzi o siwowłosego. Wtedy jest bezradny.
- Jestem Sachyia.
- A ja Yuna.
- Ayumi. - uśmiechnęły się promiennie.
- I tyle? Nie macie, żadnych zainteresowań? - spytał zdziwiony nauczyciel.
- Owszem mamy, ale oni chyba nie chcą słuchać. - pokazała palcem na grupke uczniów. Każdy robił coś innego. Madara tylko westchnął.
- Usiądźcie gdzieś... - dodał rozczarowany. Dziewczyny tylko skineły głowami. Reszta lekcji każdemu minęła szybko.Tylko nie Yunie. Cały czas gadała o postawionych pod oknem marionetkach.
- Jak można tak schańbić te marionetki?! Ktoś to je robił musiał być dobrze naćpany albo poprostu nie umie ich robić! - powiedziała zdenerwowana zielonooka.
- Spokojnie, dowiemy się na przerwie... - jękneła zmęczona Sachyia
- Ja mam nadzieje. - fuknęła. One jeszcze nie wiedziały, ale wszystkiemu przysłuchiwał się już dobrze wkurzony czerwonowłosy. " Co ona sobie myśli ?! Najpierw Dei, teraz ta ruda... pożałuje tego...". Uśmiechnął się w duchu. Popamięta go na zawsze.
- Yatta, wreszcie. Plecy zaczynały mnie boleć. - jęknęła brązowołosa. - E.. Gdzie Yuna? - dodała
- JAK ŚMIESZ?! MYŚLISZ, ŻE NIE SŁYSZAŁEM CO MÓWIŁAŚ O MOICH MARIONETKACH?! KIM TY WOGÓLE JESTEŚ? - wykrzyknął Sasori
- Posłuchaj no, twoje marionetki są na poziome gimbazjalisty. - zadrwiła.
- Gimbazjalisty, tak... - żyłka na jego skorni zaczęła niebezpiecznie pulsować
- A nie, nawet oni umie lepiej... - sarknęła. Dla niego to było za dużo. Gdyby wzrok mógłby zabijać, Yuna już dawno leżałaby pod ziemią.
- Posłuchaj... Jak jesteś taka mądra, to przynieś w poniedziałek swoje marionetki... I porównamy je u pani Kurenai.
- Jasne! Szykuj się na porażke! - prychnęła i odeszła. Czerwonowłosy chwile wpatrywał się w nią i odszedł w swoja strone.
* * *
- Czy to on?
- Wyprzystojniał!
- I te jego bujne włosy...
- Sasuke jesteś boski!
- Chce cie mieć!
- NO chyba dzisiaj nie nałożyłaś tapety... On będzie mój!
- SAAASUKE-KUN!!! - wykrzyknęły w strone czarnowłosego. Jego mina była bezcenna. Coś w stylu " Co się właściwie teraz dzieje?"
- Sasuke jesteś taki boski, dasz się zaprosić na randke? - powiedziała jedna z nich.
- E..
- Ach ta twoja nieśmiałość. - powiedziała i cmokneła go w policzek. Dopiero teraz się ogarnął, ten dziki tabun fanek pomylił go ze swoim młodysz bratem. Oj chyba czas się zemścić.
- Jasne, przyjdzie dzisiaj o 18 pod mój dom. Pamiętacie adres prawda? - powiedział i puścił oczko do jednej z nich. Ta tylko westchnęła
- To ja czekam. - powiedział na odchodnym i pobiegł w strone Konan. Ona musi go wysłuchać.
poniedziałek, 29 lipca 2013
Rozdzial 1 - Początek.
Miasteczko ognia - jedyne tak wyjątkowe miasto w Japonii. Jest podzielona na tzw. "Ukryte wioski". Najpopularniejsza z nich jest Wioska Ukryta w Liściach. Została nazwana tak, ponieważ 3/4 jest pokryta lasem. Właśnie tu znajduje się jedyne takie liceum. Konoha High School, to szkoła żyjąca swoim życiem. Gangi, przyjaźnie, miłoście, z jednej strony zwykłe liceum ale kto go tam wie.
- Ech, Sakura-chan...- mówił przez sen blondynek o niebieskich oczach. Był on absolwentem gimnazjum i właśnie dzisiaj idzie do pierwszej klasy liceum Konoha.
- Heh, Sakura to łaskocze - mówił, jednocześnie przekręcając się na drugi bok. Niestety z jego sennych marzeń wyrwał go siarczysty dźwięk budzika. Wskazywał szóstą rano. Chłopak otworzył leniwie lewe oko. Następnie drugie. Nagle jego źrenice zmniejszyły się do granic możliwości.
- Kuso, Naruko! - wykrzyknął chłopak. Poderwał się prędko z łóżka trącając poduszkę na podłoge. Wybiegł z pokoju i skierował się do drzwi po lewej stronie. Zaczął w nie walić jak oszalały.
- Naruko, wyłaź! - krzyczał blondynek. Nacisnął za klamke. Zamknięte.
- Ojej czyżbyś nie zdążył wejść pierwszy braciszku? Jakże mi przykro Naruto. - sarknęła dziewczyna. Obracając się w lustrze dobierała ładniejszy mundurek. Była ona siostrą bliźniaczką Naruto. Miała długie blond włosy związane wstążka w dwa kucyki i tak samo niebieskie oczy jak brat. Była jego żeńską kopią.
- Naruko wyłaź! Grubsza potrzeba. - jęknął blondyn.
- Problem? - sarknęła nakładając balsam na ciało
- No bedzie, jak uwale podłoge... - nie dokończył, gdyż zobaczył coś przerażającego. Jego mame, Kushine. Stała na schodach z patelnią w ręku. Ubrana była w zieloną koszulkę i błękitny fartuch.Była wściekła.
- Naaaruto...- zaczęła spokojnie. Blondyn przełknął śline. Z jego czoła zleciała kropelka potu. Widocznie sie bał.
- JAK TY SIĘ WOGÓLE ODZYWASZ?! NIE TAK WYCHOWALIŚMY CIĘ Z MINATO! PRZEZ 10 GODZIN WAS RODZIŁAM NIE PO TO, ŻEBYŚCIE TERAZ TAK SIĘ DO SIEBIE ODZYWALI!
NARUTO, CO TY JESZCZE ROBISZ W PIDŻAMIE?! NIEDŁUGO MASZ APEL!
-Ta jest! Ale mamo, Naruko siedzi w łazience od 20 minut co mam zrobic? - usiadł na podłodze i zrobił naburmuszoną mine. W tym momencie z pomieszczenia wyszła uśmiechnięta blondwłosa. Spojrzała spodełba na Naruto.
- Mamuś, zrobisz mi śniadanie? - uśmiechnęła się słodko. Naruto zdębiał. Nikt nigdy nie przerywał jej swoich kazań, gdy jest wściekła. Kushina musi najpierw wszystkich ochrzanić, nie wolno jej przerywać chyba, że Minato ale to kończy się oberwaniem ręcznikiem.
- Naruko i Naruto Uzumaki, to bardzo przykre jak mnie traktujecie i zachowujecie. Jeśli za 20 minut nie wyjdziecie z domu to pojade tam razem z wami, i odprowadzę pod samą klasę. - Tego wszystkiego przysłuchiwał się Minato.
- Kushina, chodź pomogę Ci w śniadaniu. - objął ramieniem, już prawie płaczącą czerwonowłosą. Schodząc posłał dzieciom rozłoszczone spojrzenie. Oboje się wzdrygneli.
- To ja idę na dół. - powiedziała z nutką zmartwienia w głosie. Naruto nic nie odpowiedział tylko wszedł do łazienki.
"Cholerna Naruko teraz mama niedość, że jest smutna to i zła"
BIIIP! (XD dop.aut)
- Hę? Sasuke? - wziął do ręki telefon.
" Pośpiesz się usuratonkachi, czekam na dole"
- Na śmierć zapomniałem! - wybiegł jak szalony dopinając koszule. Zszedł na dół unikając zderzenia z podłogą.
- No wreszcie, ile można czekać... - powiedziała znudzona niebieskooka.
- No już, już. - zignorował spojrzenia rodziców, schował kanapki i wyszedł z Naruko do szkoły.
- Siemasz Sasuke! - wykrzyknął w stronę kruczowłosego.
- Dzień dobry Sasuke. - uśmiechnęła się promiennie.
- Ja tego nie rozumiem przy mnie jak skaranie boskie, a przy tobie znów jest taka słodka... - naburmuszyłs się.
- Baka! - uderzyła go w tył głowy.
- Ech, nie rozumiem kobiet. - powiedział zażenowanym głosem.
- I pewnie nigdy nie zrozumiesz. - zaśmiał się lekko chłopak patrząc na naburmuszoną Naruko. Lubił ją, chyba nawet bardzo. Nie należała do jego fanek, choć widać, że troszke udawała, że on jej się nie podobał. Powiedział by jej, że coś do niej czuje ale on w końcu jest Sasuke Uchiha, z naciskiem na Uchiha.
- Swoją drogą wiecie, że będziemy w jednej klasie? Razem z waszą starą z gimnazjum.- uśmiechneła się.
- U Saskłacz kolejne trzy lata z Sakurcią.- przesłał mu niewidzialnego buziaka. Ten tylko spojrzałna niego złowrogo.
- Hę? Kto to Sakurcia? - spytała
- Więc nasz Sasek nic nie mówił o swoim Fanclubie? Nie dziwie się. - zaśmiał się chytrze. - To jedna z jego fanek, chodziła z nami do jednej klasy gimnazjum. Sakura ma różowe włosy, zielone oczy jest taka urocza, słodka... - rozmarzył się.
- I nie jest w tobie zakochana, zapomniałeś już jak cię oszukała, żeby się ze mną umówić? Wariatka. Myśli, że jest lepsza i miesza cię z błotem w każdej wolnej chwili. - prychnął.
- Czuje, że będzie wesoło.- zaśmiała się. Chwile potem śmiała się już cała trójka.
- Ech, Sakura-chan...- mówił przez sen blondynek o niebieskich oczach. Był on absolwentem gimnazjum i właśnie dzisiaj idzie do pierwszej klasy liceum Konoha.
- Heh, Sakura to łaskocze - mówił, jednocześnie przekręcając się na drugi bok. Niestety z jego sennych marzeń wyrwał go siarczysty dźwięk budzika. Wskazywał szóstą rano. Chłopak otworzył leniwie lewe oko. Następnie drugie. Nagle jego źrenice zmniejszyły się do granic możliwości.
- Kuso, Naruko! - wykrzyknął chłopak. Poderwał się prędko z łóżka trącając poduszkę na podłoge. Wybiegł z pokoju i skierował się do drzwi po lewej stronie. Zaczął w nie walić jak oszalały.
- Naruko, wyłaź! - krzyczał blondynek. Nacisnął za klamke. Zamknięte.
- Ojej czyżbyś nie zdążył wejść pierwszy braciszku? Jakże mi przykro Naruto. - sarknęła dziewczyna. Obracając się w lustrze dobierała ładniejszy mundurek. Była ona siostrą bliźniaczką Naruto. Miała długie blond włosy związane wstążka w dwa kucyki i tak samo niebieskie oczy jak brat. Była jego żeńską kopią.
- Naruko wyłaź! Grubsza potrzeba. - jęknął blondyn.
- Problem? - sarknęła nakładając balsam na ciało
- No bedzie, jak uwale podłoge... - nie dokończył, gdyż zobaczył coś przerażającego. Jego mame, Kushine. Stała na schodach z patelnią w ręku. Ubrana była w zieloną koszulkę i błękitny fartuch.Była wściekła.
- Naaaruto...- zaczęła spokojnie. Blondyn przełknął śline. Z jego czoła zleciała kropelka potu. Widocznie sie bał.
- JAK TY SIĘ WOGÓLE ODZYWASZ?! NIE TAK WYCHOWALIŚMY CIĘ Z MINATO! PRZEZ 10 GODZIN WAS RODZIŁAM NIE PO TO, ŻEBYŚCIE TERAZ TAK SIĘ DO SIEBIE ODZYWALI!
NARUTO, CO TY JESZCZE ROBISZ W PIDŻAMIE?! NIEDŁUGO MASZ APEL!
-Ta jest! Ale mamo, Naruko siedzi w łazience od 20 minut co mam zrobic? - usiadł na podłodze i zrobił naburmuszoną mine. W tym momencie z pomieszczenia wyszła uśmiechnięta blondwłosa. Spojrzała spodełba na Naruto.
- Mamuś, zrobisz mi śniadanie? - uśmiechnęła się słodko. Naruto zdębiał. Nikt nigdy nie przerywał jej swoich kazań, gdy jest wściekła. Kushina musi najpierw wszystkich ochrzanić, nie wolno jej przerywać chyba, że Minato ale to kończy się oberwaniem ręcznikiem.
- Naruko i Naruto Uzumaki, to bardzo przykre jak mnie traktujecie i zachowujecie. Jeśli za 20 minut nie wyjdziecie z domu to pojade tam razem z wami, i odprowadzę pod samą klasę. - Tego wszystkiego przysłuchiwał się Minato.
- Kushina, chodź pomogę Ci w śniadaniu. - objął ramieniem, już prawie płaczącą czerwonowłosą. Schodząc posłał dzieciom rozłoszczone spojrzenie. Oboje się wzdrygneli.
- To ja idę na dół. - powiedziała z nutką zmartwienia w głosie. Naruto nic nie odpowiedział tylko wszedł do łazienki.
"Cholerna Naruko teraz mama niedość, że jest smutna to i zła"
BIIIP! (XD dop.aut)
- Hę? Sasuke? - wziął do ręki telefon.
" Pośpiesz się usuratonkachi, czekam na dole"
- Na śmierć zapomniałem! - wybiegł jak szalony dopinając koszule. Zszedł na dół unikając zderzenia z podłogą.
- No wreszcie, ile można czekać... - powiedziała znudzona niebieskooka.
- No już, już. - zignorował spojrzenia rodziców, schował kanapki i wyszedł z Naruko do szkoły.
- Siemasz Sasuke! - wykrzyknął w stronę kruczowłosego.
- Dzień dobry Sasuke. - uśmiechnęła się promiennie.
- Ja tego nie rozumiem przy mnie jak skaranie boskie, a przy tobie znów jest taka słodka... - naburmuszyłs się.
- Baka! - uderzyła go w tył głowy.
- Ech, nie rozumiem kobiet. - powiedział zażenowanym głosem.
- I pewnie nigdy nie zrozumiesz. - zaśmiał się lekko chłopak patrząc na naburmuszoną Naruko. Lubił ją, chyba nawet bardzo. Nie należała do jego fanek, choć widać, że troszke udawała, że on jej się nie podobał. Powiedział by jej, że coś do niej czuje ale on w końcu jest Sasuke Uchiha, z naciskiem na Uchiha.
- Swoją drogą wiecie, że będziemy w jednej klasie? Razem z waszą starą z gimnazjum.- uśmiechneła się.
- U Saskłacz kolejne trzy lata z Sakurcią.- przesłał mu niewidzialnego buziaka. Ten tylko spojrzałna niego złowrogo.
- Hę? Kto to Sakurcia? - spytała
- Więc nasz Sasek nic nie mówił o swoim Fanclubie? Nie dziwie się. - zaśmiał się chytrze. - To jedna z jego fanek, chodziła z nami do jednej klasy gimnazjum. Sakura ma różowe włosy, zielone oczy jest taka urocza, słodka... - rozmarzył się.
- I nie jest w tobie zakochana, zapomniałeś już jak cię oszukała, żeby się ze mną umówić? Wariatka. Myśli, że jest lepsza i miesza cię z błotem w każdej wolnej chwili. - prychnął.
- Czuje, że będzie wesoło.- zaśmiała się. Chwile potem śmiała się już cała trójka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Spis treści
Rozdział 1 www.konohahighschoolstoriesbynanami.blogspot.com/2013/07/rozdzial-1-poczatek.html">